Wstrząsająca relacja świadka wypadku, w którym zginęły dzieci

Policjanci i prokurator wciąż prowadzą sprawę tragicznego wypadku pod Mszczonowem. Przypomnijmy, że w czołowym zderzeniu Forda C-MAX i Volvo XC70 zginęło troje dzieci jadących Volvo, a troje dzieci z Forda i jadący oboma samochodami dorośli odnieśli obrażenia.

Poniżej prezentujemy relację osoby, która była świadkiem wypadku i która jako jedna z pierwszych uczestniczyła w akcji ratunkowej.

"Razem z moją koleżanką byliśmy pierwszymi naocznymi świadkami tej tragedii. Wracaliśmy do Łodzi z Zamościa gdzie prowadziliśmy szkolenie. W okolicach Mszczonowa jechaliśmy tuż za Fordem, który wyprzedzał kilka aut i czołowo zderzył się z Volvo. Wezwaliśmy natychmiast służby ratownicze i ruszyliśmy ratować ludzi.

Reklama

W autach były po dwie rodziny: rodzice i po 3 dzieci. Razem 10 osób. Dzieci z Forda, którymi zajęliśmy się na drodze przeżyły. Były w fotelikach. Trójka dzieciaków, które były w Volvo - niestety nie. Na zawsze zostanie mi w głowie koszmarny widok kiedy otworzyłem tylne drzwi Volvo i zobaczyłem nie żyjącą już śliczną dziewczynkę... Matka zakleszczona na siedzeniu pasażera z przodu krzyczała wniebogłosy... Ona przeżyła, ale nie wiem jak poradzi sobie teraz w życiu kiedy straciła wszystkie swoje dzieci.

Dlaczego zginęły te dzieciaki? Brak fotelików? Wg mnie ta dziewczynka, którą widziałem miała pasy, ale to nie fotelik... Nawet przy tak kosmicznej sile uderzenia miałaby szanse.

Poza zeznaniami, które złożyliśmy jako naoczni świadkowie przekazałem też zapis z rejestratora więc policja ma materiał, aby rzetelnie orzec przyczyny. Ja widziałem 2 auta, które wpadły na siebie czołowo bez oznak hamowania. Każde miało ok. 80-90 km/h czyli można przyjąć, że suma to ok. 160 km/h. Droga w tym miejscu jest na łagodnym zakręcie. Kierowca Volvo jeżeli patrzył do przodu musiał widzieć jadącego mu na wprost Forda... nie widziałem żadnego hamowania ani zmiany kierunku na pobocze (szerokie asfaltowe)... Niezrozumiałe i przerażające.

Mam traumę po tym co widziałem, ale piszę to przede wszystkim po to, by ci, którzy wożą dzieci zadbali o to, aby dzieciak siedział w dobrym foteliku. I zwolnijmy proszę ...

I nie oceniajmy jak kaci z PRL-u bez wysłuchania stron ... Od 12 lat zajmuję się pomocą w uzyskiwaniu pieniędzy od firm ubezpieczeniowych dla ofiar takich wypadków. Ze swoimi ludźmi obsłużyliśmy już blisko 90 tys. klientów, a firma dla której to robimy razem ze mną ok. 180 tys. Znam z autopsji przeżycia ludzi po takich dramatach. Pieniądze nigdy nie zastąpią tych, którzy odeszli.

W tej sytuacji jaka tutaj się wydarzyła nie byłbym w stanie nawet zaproponować matce tych dzieciaków swojej usługi. Po prostu się za nią modlę... Modlę się też za kobietę, która kierowała Fordem. Rozmawiałem z nią krótko kiedy leżała na jezdni, a moja koleżanka tuliła i pocieszała jej 5-letnią córeczkę. Obie te kobiety będą nosiły brzemię do końca życia. Wszyscy to wiemy. (...)"

Powyższy opis odpowiada temu, co powiedział prokurator prowadzący sprawę. Potwierdził on, że w Volvo fotelików nie było. Ponadto jedno dziecko nie było zapięte pasami w ogóle, a drugie - nieprawidłowo.

Po wypadku GDKKiA przeprowadzi audyt bezpieczeństwa na odcinku drogi krajowej nr 50 na wysokości Mszczonowa. Miejsce, w którym doszło do wypadku, to lekki łuk. Dookoła jest las.

Obowiązuje tu ograniczenie prędkości do 90 km/h. Nie ma zakazu wyprzedzania, są szerokie pobocza, asfalt jest w dobrym stanie.

Kontrolerzy sprawdzą w tym miejscu widoczność, oznakowanie, stan jezdni oraz to, czy wprowadzenie zakazu wyprzedzania poprawiłoby bezpieczeństwo. Audyt przeprowadzi GDDKiA we współpracy z policją. Pierwsze wnioski mają być znane jeszcze w tym roku.

Policja twierdzi, że generalnie na tej drodze nie dochodzi do wielu wypadków. W ciągu ostatnich 10 lat zdarzył się jeden, nie śmiertelny. Doszło również do 10 kolizji.

INTERIA/RMF
Dowiedz się więcej na temat: wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy