Polskie drogi

Trafił do aresztu bo... nie stanął na "stopie"

Policjanci zatrzymali do kontroli drogowej kierowcę, który zlekceważył znak "stop". Podczas kontroli mężczyzna próbował uciec. Okazało się, że jest poszukiwany i ma zakaz prowadzenia pojazdów - poinformował rzecznik KMP w Sopocie.

Policjanci zatrzymali do kontroli drogowej kierowcę, który zlekceważył znak "stop". Podczas kontroli mężczyzna próbował uciec. Okazało się, że jest poszukiwany i ma zakaz prowadzenia pojazdów - poinformował  rzecznik KMP w Sopocie.

Jak poinformował rzecznik KMP, w środę późnym popołudniem kierowca jaguara nie zatrzymał się przed znakiem "stop" na skrzyżowaniu ul. Grunwaldzkiej z ul. 3 Maja w Sopocie. Auto zatrzymali do kontroli policjanci prewencji.

Kierowca natychmiast wysiadł, był zdenerwowany i lekceważył polecenia wydawane przez funkcjonariuszy. Oświadczył, że nie ma przy sobie żadnych dokumentów, a w dodatku się śpieszy.

Wyjaśniał, że nie zatrzymał się przed "stopem", bo ul. 3 Maja nie jechał żaden pojazd. Rzecznik dodał, że kierowca jaguara w pewnym momencie próbował uciec policjantom, ale ci go natychmiast obezwładnili i zatrzymali.

Reklama

Podczas kontroli samochodu funkcjonariusze znaleźli dokumenty kierowcy. Okazało się, że to 40-letni mieszkaniec Warszawy poszukiwany przez policję w związku ze sprawą oszustwa. W dodatku mężczyzna złamał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, który obowiązuje go do sierpnia 2021 r.

40-latek został doprowadzony do policyjnego aresztu, a samochód odholowano na parking policyjny.

Jak poinformował rzecznik, kierowca usłyszał zarzut kierowania pojazdem pomimo cofniętych uprawnień do kierowania oraz złamanie sądowego zakazu kierowania pojazdami, do czego się przyznał.

Rzecznik zaznaczył, że kierowca był już w przeszłości notowany m.in. za kierowanie pojazdem pomimo cofniętych uprawnień, oszustwo i przywłaszczenie mienia.

Za złamanie zakazu sądowego grozi kierowcy kara do 5 lat pozbawienia wolności. Za kierowanie pojazdem mimo wydanej decyzji o cofnięciu uprawnień do kierowania grozi mu kara do dwóch lat więzienia


PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy