Stare BMW, młody kierowca, łyse opony...

Prawo jazdy stanowi dla wielu młodych ludzi przepustkę w dorosłość. Kolejnym krokiem jest zakup pierwszego w życiu auta.

Tutaj, najczęściej, z pomocą przychodzi rodzina. Pół biedy, jeśli decyzja o wyborze konkretnego modelu podejmowana jest wspólnie, pod okiem troskliwych rodziców. Gorzej, jeśli uzbrojony w pieniądze babci młody człowiek, pod wpływem kolegów i ślepej wiary we własne (zazwyczaj mierne) umiejętności, sam decyduje się na konkretne auto.

Na dalszy plan schodzą wówczas tak przyziemne aspekty, jak bezpieczeństwo czy koszty eksploatacji. W oczach wielu młodzieńców samochód musi przecież "robić robotę" pod dyskoteką czy klubem. Wielu młodych ludzi nie zdaje sobie jeszcze sprawy z faktu, że sam zakup auta, to dopiero początek wydatków.

Reklama

Przedstawiony powyżej mechanizm nazwać można drogową selekcją naturalną. Mocne silniki, kiepski stan techniczny aut i - nader często - napęd na tylną oś, w połączeniu z młodzieńczą fantazją stanowią bardzo groźną mieszankę.

Przekonał się o tym 21-latek, który w niedzielę, przed godziną 12, na Alei Harcmistrza Edwarda Heila w Przemyślu staranował prowadzonym przez siebie BMW przydrożną latarnię.

Wypadek miał bardzo spektakularny przebieg. Kierowca stracił panowanie nad autem - samochód uderzył w latarnie lewym bokiem i zatrzymał się kilka metrów dalej, na dachu. 21-latek mówić może o dużym szczęściu. Chociaż po wypadku trafił do szpitala, życie uratowały mu poduszki powietrzne i kurtyny boczne.

Gdyby zamiast "trójki" typoszeregu E46 zdecydował się na starsze E36, najprawdopodobniej byłaby to ostatnia podróż w jego życiu.

O tym, czy kierowca zaprzątał sobie głowę warunkami atmosferycznymi i obowiązującym na tym odcinku ograniczeniem prędkości najlepiej świadczy wymowna nalepka na tylnej klapie. I te opony...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy