Polskie drogi

Potworny wypadek. Śmierć dzieci w wieku 6, 9 i 11 lat. Nowe fakty

W sobotę, tuż po godzinie 21, w odległości ok. kilometra od ronda - węzła krajowej "50"-tki i "8" pod Mszczonowem, na wysokości wsi Pogorzałki, zderzyły się czołowo dwa samochody osobowe: ford i volvo. Do wypadku doszło podczas manewru wyprzedzania.

Jak wynika ze wstępnych ustaleń, kierująca fordem, jadąca w stronę Mszczonowa, dokonała manewru wyprzedzania kilku innych  pojazdów i wówczas zderzyła się z jadącym z naprzeciwka w kierunku Grójca samochodem marki Volvo.

W obu samochodach podróżowały rodziny - rodzice z trójkami dzieci w wieku od 5 do 11 lat.

Jak wynika z relacji świadków, na skutek silnego zderzenia oba samochody znalazły się w powietrzu, a następnie obróciły się i spadły na jezdnię. Na drodze nie było śladów hamowania.

Skutkiem silnego czołowego zderzenia było zmiażdżenie przodów aut i silny wstrząs, który spowodował zagrażające życiu obrażenia ciała u trzech uczestników wypadku oraz natychmiastową śmierć trójki dzieci w wieku 11, 9 i 6 lat przewożonych w volvo.

Kierujący volvo ojciec dzieci, z uwagi na rozległe obrażenia,  został przetransportowany helikopterem  do szpitala w Warszawie. Siedząca na miejscu pasażera matka odniosła lekkie obrażenia i do szpitala została przewieziona karetką.

W fordzie poważnych obrażeń doznały osoby siedzące z przodu (rodzice jadących z tyłu dzieci). Trójka dzieci (5-latek i bliźniaki w wieku 11 lat) odniosły lekkie obrażenia. Wszystkie osoby jadące fordem  trafiły do szpitali w Radomiu, Grodzisku i Warszawie.

Na miejscu zdarzenia przez wiele godzin wykonywane były czynności z udziałem Prokuratora i biegłego z zakresu wypadków drogowych.

Od redakcji:

W zderzeniu uczestniczyły względnie nowe, jak na polskie warunki, samochody - Volvo XC70 i Ford C-Max. Oba modele były projektowane z uwzględnieniem tego typu zdarzeń i otrzymały wysokie oceny w testach zderzeniowych. Na zdjęciach widać, że zdały egzamin, zniszczeniu uległy przednie części obu aut, które pochłaniają energię, ale integralność kabin pasażerskich została zachowana, poduszki się uruchomiły, co więcej, drzwi dały się bez przeszkód otworzyć.

To wszystko prowadzi do tragicznych wniosków, że dzieci jadące volvo nie miały zapiętych pasów. To tym bardziej prawdopodobne, że Volvo od lat słynie z produkowania niezwykle bezpiecznych samochodów. Zresztą, ten wypadek też tego dowiódł, jadąca z przodu pasażerka odniosła niewielkie obrażenia. Mowa oczywiście o fizycznych, bo psychiczne z pewnością są znacznie większe...

Koncerny motoryzacyjne wydają miliardy na to, by ich samochody były jak najbardziej bezpieczne. Volvo ma plan o nazwie "Vision 2020", zgodnie z którym do 2020 roku w samochodach szwedzkiej firmy mają już nie ginąć ludzie. Tego planu nie da się zrealizować, jeśli będziemy ignorować podstawy - bez zapiętych pasów inne systemy bezpieczeństwa nie będą działać poprawnie.

INTERIA.PL
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy