Polskie drogi

Policjant nagle zjechał pod autobus. Zginął on i żona

Uraz wielonarządowy był przyczyną śmierci kierowcy audi, który zginął w niedzielnym wypadku pod Ostrołęką (Mazowieckie). Ofiara to 43-letni naczelnik Wydziału Utrzymania Systemów Informatycznych Policyjnych i Krajowych Biura Łączności i Informatyki KGP Sebastian Długosz.

Uraz wielonarządowy był przyczyną śmierci kierowcy audi, który zginął w niedzielnym wypadku pod Ostrołęką (Mazowieckie). Ofiara to 43-letni naczelnik Wydziału Utrzymania Systemów Informatycznych Policyjnych i Krajowych Biura Łączności i Informatyki KGP Sebastian Długosz.

Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce Elżbieta Edyta Łukasiewicz, po przeprowadzeniu sekcji zwłok wstępnie ustalono, że przyczyną śmierci 43-latka był uraz wielonarządowy. Kierowca zginął w wypadku, po tym, jak z nieustalonych przyczyn na zakręcie zjechał na przeciwległy pas drogi i zderzył się czołowo z autobusem. 36-letnia żona policjanta została ciężko ranna i przetransportowano ją śmigłowcem do szpitala w Warszawie, gdzie zmarła w trakcie operacji. Dwójce jadących z nimi dziećmi w wieku 2 i 9 lat nic się nie stało.

Reklama

Według rzeczniczki sekcja zwłok kobiety zostanie przeprowadzona w pierwszych dniach listopada.

Na początku przyszłego tygodnia prokuratura planuje także odczytanie zapisów z wideorejestratorów, które były w obydwu pojazdach oraz z tachografu w autobusie.

Rzeczniczka podkreśliła, że kluczowy w ustaleniu przyczyn wypadku może być zapis z kamery, która była w audi. "Jeśli urządzenie było włączone, to nagranie pozwoli nam na ustalenie bezpośredniej przyczyny, dla której kierowca audi zjechał na przeciwny pas ruchu, po czym zderzył się z autobusem" - powiedziała Łukasiewicz. Dodała, że nadal w charakterze świadków przesłuchiwani są pasażerowie autobusu.

Autobusem podróżowało 23 pasażerów oraz dwóch kierowców. Za danych policji wynikało, że od razu po wypadku do okolicznych szpitali przewieziono 15 osób podróżujących autobusem. Po udzieleniu pomocy medycznej i badaniach byli oni sukcesywnie wypisywani do domu. Jak podała prokuratura cztery osoby odniosły poważniejsze obrażenia ciała, siedem - lżejsze, a 12 osobom nic się nie stało.(


PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy