Polskie drogi

Polacy masowo donoszą na policję. I to nic dobrego!

Policyjne skrzynki mailowe, mające pomagać w walce z drogowymi piratami, przysparzają mundurowym coraz więcej kłopotów. Stróże prawa zasypywani są doniesieniami o błahych przewinieniach, a każde z nich musi być indywidualnie rozpatrzone...

Jak informuje "Rzeczpospolita" do policyjnych skrzynek trafia coraz więcej zdjęć i filmów autorstwa "pieniaczy". Chodzi np. o zaparkowanie pojazdu w niedozwolonym miejscu i pozostawienie go na światłach awaryjnych (np. rodzice odprowadzający dzieci do szkół). W takich przypadkach przewinienie kierowcy jest ewidentne, ale policjanci sami zaznaczają, że chodzi im o eliminowanie patologicznych zachowań bezpośrednio zagrażających bezpieczeństwu, a nie wyręczanie straży miejskiej.

Policjanci przyznają, że trafiają się "autorzy", którzy "uprzejme donosy" w błahych sprawach traktują chyba w kategorii rozrywki. Tymczasem każdy tego typu przypadek zgłoszony za pośrednictwem internetowej skrzynki kontaktowej trzeba indywidualnie rozpatrzyć: ustalić właściciela, kierowcę, okoliczności zdarzenia...

Reklama

Efekt? Na walkę z prawdziwymi piratami, którzy dopuszczają się na drodze karkołomnych manewrów, zostaje już niewiele czasu.

Policyjne działania, chociaż żmudne, przynoszą jednak efekty. Jeszcze niedawno na 6 tys. zgłoszeń z nagraniami zaledwie 10 proc. kończyło się w sądzie wnioskiem o ukaranie. Teraz bywa tak nawet w 50 proc. i więcej. W Gdańsku np. na 153 doniesienia w ostatnim kwartale do sądu trafiło niewiele mniej niż połowa. Na Mazowszu z ponad 900 zgłoszeń w tym roku z wnioskiem o ukaranie trafiło do sądu ponad 400 - czytamy w "Rz".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy