Polskie drogi

Kolejowy przejazd w oku kamery drona. Służby apelują do kierowców

W Białymstoku, w ramach akcji "Bezpieczny przejazd" policjanci z drona kontrolowali, czy kierowcy zatrzymują się przed znakiem STOP. W akcji uczestniczyli również przedstawiciele PKP PLK i straż ochrony kolei.

Spotkanie odbyło się przy niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Fastach k. Białegostoku.

Policja z drona obserwowała zachowania kierowców podczas przejazdu przez przejazd drogowo-kolejowy.

Przejazdy pod kontrolą drona

"To, że nas nie widać, to nie znaczy, że my nie widzimy, co dzieje się na przejeździe kolejowym" - mówił rzecznik podlaskiej policji Tomasz Krupa. Dodał, wskazując na latającego w powietrzu policyjnego drona, że dzięki niemu policjanci obserwują, co się dzieje na przejeździe kolejowym i jak kierowcy przestrzegają przepisów ruchu drogowego.

Krupa mówił, że policjanci zauważają taką prawidłowość, że jak ich nie widać, to część kierowców "pozwala sobie" łamać przepisy i nie zatrzymać się przed znakiem STOP. "To niestety może mieć opłakane skutki" - mówił rzecznik.

Reklama

Jako przykład podał czwartkowy wypadek na przejeździe kolejowym koło wsi Dąbrowa Łazy k. Szepietowa (Podlaskie), gdzie doszło do zderzenia pociągu towarowego z ciężarówką. Krupa mówił, że kierowca ciężarówki nie zatrzymał się przed znakiem STOP i wjechał wprost pod nadjeżdżający pociąg.

W wyniku wypadku wykoleił się jeden wagon, uszkodzona została lokomotywa, zniszczony słup sieci trakcyjnej i tory w miejscu wypadku. Wstrzymano też ruch pociągów, który przywracany jest dopiero w piątek od rana. Na szczęście nikt nie ucierpiał.

Nie można ignorować znaku STOP

Krupa powiedział, że przy tego typu wypadkach kierowcom wydaje się często, że po torach nic nie będzie jechało. "Po to ustawiony jest ten znak STOP, żeby zatrzymać się na chwilę. Ta chwila wystarczy nam w zupełności do tego, żeby sprawdzić, czy nie nadjeżdża pociąg" - mówił i dodał, że życie pokazuje, iż próba sprawdzenia, czy nadjeżdża pociąg podczas jazdy "najczęściej się nie udaje".

Ze statystyk policji wynika, że od początku tego roku w Podlaskiem doszło do trzech kolizji na przejazdach drogowo-kolejowych. Krupa poinformował, że w tych zdarzeniach nikt nie ucierpiał. Dodał, że w ubiegłym roku doszło do dziewięciu takich zdarzeń, jedna osoba została ranna.

"W ramach naszej kampanii uwrażliwiamy kierowców, apelujemy o rozsądne zachowania, o nieignorowanie znaku STOP" - mówił Tomasz Łotowski z PKP PLK. Zaapelował też, aby odrzucić rutynę codziennej jazdy, bo - jak mówił - po torach zawsze może coś jechać.

Kierowcy zawodowi nie są bez winy

"Teraz zbliża się czas Wielkiej Nocy, podróży, będziemy gdzieś wyjeżdżać, też uwrażliwiamy (...): zatrzymujemy się przed znakiem STOP, nie omijajmy rogatek, nie wjeżdżajmy pod opadające rogatki - to wszystko jest proszenie się o nieszczęście" - dodał Łotowski.

O czwartkowym wypadku powiedział, że służby musiały jego skutki usuwać przez całą noc. "To są koszty, to są opóźnienia, to są niedogodności dla pasażerów, a przede wszystkim niebezpieczeństwo" - podkreślił.

Łotowski przedstawił też dane PKP PLK, z których wynika, że 30 proc. wypadków na przejazdach drogowo-kolejowych dzieje się z powodu kierowców zawodowych. "To jest taka niedobra statystyka, bo od tych ludzi możemy wymagać profesjonalizmu, szczególnej ostrożności, oni mają odpowiednie poświadczenia tego, że są profesjonalnymi kierowcami" - mówił. 

Pomagajmy Ukrainie - ty też możesz pomóc

***

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przejazdy kolejowe | znak STOP | policja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy