Polskie drogi

Jechał 70 km/h, kiedy nagle wyprzedziła go... hulajnoga

Od 20 maja obowiązują długo wyczekiwane przepisy dotyczące Urządzeń Transportu Osobistego, w tym także elektrycznych hulajnóg. Takiej sytuacja jak ta, urzędnicy chyba jednak nie przewidzieli.

Niedawno nastąpił nareszcie koniec samowolki użytkowników elektrycznych hulajnóg. Widomo wreszcie, że nie są pieszymi (z racji próżni prawnej policjanci często ich tak traktowali), którędy mogą jeździć, a także jak szybko mogą się poruszać. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że urzędnicy brali pod uwagę wyłącznie najpopularniejsze hulajnogi o niemal identycznych parametrach, a nie pomyśleli o takich urządzeniach jak to na nagraniu.

Pewien kierowca jechał ulicą Marii Konopnickiej w Krakowie. Jak zaznacza, poruszał się z maksymalną dopuszczalną w tym miejscu prędkością, wynoszącą 70 km/h. Nagle lewym pasem wyprzedził go... mężczyzna na hulajnodze. Zaskakujący widok i scenariusz, o którym urzędnicy chyba nie pomyśleli.

Najbardziej popularne hulajnogi, takie jakie kupuje większość osób i które można znaleźć w wypożyczalniach na minuty, mają silniczki o mocy 250 W. Zwykle rozpędzają się one do 25 km/h, choć znane są przypadki śmiałków, którzy jechali 27, a nawet 28 km/h. Urzędnicy uznali jednak, że to za dużo i obecnie dopuszczalna prędkość maksymalna hulajnogi to 20 km/h.

Reklama

Niejako naturalną konsekwencją tego, są kolejne zapisy. Hulajnogista może poruszać się tylko po ulicach, gdzie limit prędkości nie przekracza 30 km/h. Korzystać powinien on oczywiście z dróg dla rowerów, ale jeśli takiej nie ma, a obowiązująca na ulicy prędkość jest za wysoka, może korzystać z chodnika. Z zastrzeżeniem, że dostosowuje się do prędkości pieszych i nie utrudnia im ruchu.

Te wszystkie zapisy mają sens, kiedy mówimy o zwykłej hulajnodze. Tymczasem na krakowskiej ulicy pojawił się zupełnie inny sprzęt. Nie wiemy, jaka była to dokładnie hulajnoga, ale nietrudno jest znaleźć takie, które parametrami przypominają raczej... motocykle z silnikami 125 ccm. To niepozorne urządzenie może mieć na przykład dwa silniki o mocy 3000 W, co daje w sumie 8 KM i pozwala rozpędzić się do 100 km/h! Do tego zawieszenie, hamulce tarczowe, a ta widoczna na nagraniu ma również kierunkowskazy i światło stopu.

I teraz zagwozdka. Pomijając kwestie braku tablicy rejestracyjnej i ubezpieczenia OC, to czy policjanci powinni to zdarzenie potraktować jako niewłaściwe użycie hulajnogi i przekroczenie prędkości? Czy może sprawdzić raczej, czy kierujący ma prawo jazdy uprawniające go do poruszania się motocyklami z silnikami 125 ccm i ewentualnie ukarać za poruszanie się niedopuszczonym do ruchu "elektrycznym skuterem"?

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy