Polskie drogi

Gdzie dochodzi do najbardziej tragicznych wypadków?

W ubiegłym roku na drogach krajowych doszło do 5600 wypadków drogowych, na skutek których śmierć poniosło blisko 1000 osób, a 7110 zostało rannych. Dekadę wcześniej na sieci dróg administrowanych przez GDDKiA odnotowano 8589 wypadków, blisko 1500 ofiar i 12 000 rannych.

W stosunku do statystyk sprzed dziesięciu lat liczba wypadków, a także ofiar wypadków na drogach krajowych zmalała o około 1/3, a rannych o około 40 procent. Nie bez przyczyny, bo - jak zauważa samo GDDKiA - do ponad 1,7 tys. km, czyli dwukrotnie, wzrosła w tym czasie długość autostrad, a ponad pięciokrotnie, do prawie 2,5 tys. km, wydłużyła się sieć dróg ekspresowych! Nie byłoby to możliwe bez płynących do Polski szerokim strumieniem środków unijnych.

Co ciekawe, z analiz GDDKiA wynika, że na drogach o wysokim standardzie prędkość przyczynia się do powstawania poważnych wypadków w zdecydowanie mniejszym stopniu niż np. na drogach lokalnych. Dane mówią, że na drogach krajowych i autostradach "nadmierna prędkość i jej niedostosowanie do panujących warunków" to przyczyna średnio co piątego wypadku. Podobnie (20 proc.) kształtuje się też statystyka dotycząca ofiar. Jedna na pięć ofiar śmiertelnych wypadku na autostradzie lub drodze ekspresowej straciła życie, bo ktoś jechał zbyt szybko.

Reklama

To oczywiście smutna statystyka, ale zestawienie jej z policyjnymi danymi dotyczącymi ogółu wypadków na polskich drogach prowadzi do prostych wniosków. W ubiegłym roku "niedostosowanie prędkości do warunków ruchu" stanowiło bezpośrednią przyczynę 23,6 proc. wszystkich wypadków. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że wyżej - od wielu lat - plasuje się "nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu", które wg policyjnego raportu za 2019 rok, odpowiadało za 27,3 proc. takich zdarzeń.

W dokumencie czytamy również, że uczestnicy ruchu drogowego najczęściej ginęli w wypadkach drogowych, które wydarzyły się poza obszarem zabudowanym. Prawie w co piątym takim zdarzeniu zginął człowiek, podczas gdy na obszarze zabudowanym, w co osiemnastym. W 2019 roku w globalnej liczbie poszkodowanych w wypadkach, największy odsetek stanowili kierujący samochodami osobowymi i ich pasażerowie (52,7 proc.) oraz piesi (18,6 proc.). Warto bowiem zdawać sobie sprawę, z faktu, że w Polsce aż (22,2 proc. ogółu wypadków) to właśnie "najechanie na pieszego". Jeśli doliczyć do tego zdarzenia z rowerzystami okaże się, że - od wielu lat - aż 1/3 wszystkich ofiar polskich dróg stanowią tzw. "niechronieni uczestnicy ruchu drogowego".

Powyższa statystyka jasno wskazuje, że problemem polskich dróg nie są wyłącznie łamiący ograniczenia prędkości kierowcy, ale też - a może wręcz - przede wszystkim - same drogi. Oczywiście zbyt szybka jazda ma ogromny wpływ na prawdopodobieństwo wypadku, ale nawet najbardziej restrykcyjne ograniczenia nie wyeliminują do zera zagrożenia wynikającego ze złych rozwiązań inżynieryjnych - nieintuicyjnych skrzyżowań czy krzyżowania się ruchu kołowego z pieszym. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że na drogach ekspresowych i autostradach, gdzie w ostatniej dekadzie liczba ofiar śmiertelnych spadła o 1/3, nie znajdziemy ani kolizyjnych skrzyżowań, ani - tym bardziej - poruszających się poboczami pieszych czy rowerzystów. Prawdopodobieństwo takiego wypadku jest więc minimalne.

Sztandarowym przykładem absurdalnej infrastruktury są np. przejścia dla pieszych przez dwa pasy ruchu w jednym kierunku pozbawione sygnalizacji świetlnej. Wszystkie tego typu obiekty zlikwidowano w Niemczech na początku lat dziewięćdziesiątych(!), w wyniku czego jeden z głównych grzechów polskich kierowców - "wyprzedzanie na przejściu dla pieszych" przestał istnieć. Na drogach naszych zachodnich sąsiadów nie ma po prostu fizycznej możliwości nieświadomego popełnienia takiego wykroczenia - kierowca musi w tym celu świadomie zignorować sygnalizację świetlną.

Wniosek? Tylko głęboka modernizacja sieci drogowej (budowa autostrad i obwodnic, audyt oznakowania i przejść dla pieszych), w połączeniu z szeroko idącą edukacją, sprawi, że Polska przestanie być wreszcie czarnym punktem na drogowej mapie Europy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy