Jazda (bez)alkoholowa

Nieletni piją i jeżdżą samochodami!

Łączy ich zamiłowanie do brawurowej jazdy samochodami, brak prawa jazdy oraz bardzo, bardzo młody wiek. O takich młokosach mawiało się kiedyś, że mają jeszcze mleko pod nosem. Tylko czy na pewno jest to mleko? Oto krótki przegląd najnowszych wyczynów nieletnich kierowców.

Pewien czternastolatek z gminy Międzyrzec Podlaski chciał zaimponować kolegom, więc zabrał po kryjomu rodzicom samochód, zasiadł za jego kierownicą i ruszył w Polskę. Wcześniej dla kurażu wypił kilka piw. Niewykluczone, że jego eskapada zakończyłaby się szczęśliwym powrotem do domu, gdyby chłopak w pewnej chwili ni stąd ni zowąd nie wjechał na czyjeś podwórko, nie wysiadł z auta i nie zaczął drażnić znajdujące się tam psy. Zaniepokojony właściciel posesji zadzwonił na policję. Przybyły patrol zbadał małolata alkomatem. I stwierdził, że kierowca rodzicielskiego nissana wprowadził do swojego organizmu 1,5 promila alkoholu.

Reklama

Bardziej dramatyczny przebieg miał październikowy incydent w Łukowie. Policjanci usiłowali zatrzymać tam do kontroli jadące wężykiem bmw, jednak jego kierowca nie zareagował na sygnały z radiowozu i gwałtownie przyspieszył. Uciekając, wzbudzał popłoch na ulicach, staranował dwa auta, tablicę reklamową i ogrodzenie. Wreszcie, z uszkodzonym zawieszeniem i urwanym kołem, wylądował na przepuście w przydrożnym rowie. Okazało się, że za kierownicą siedział pijany 14-latek, który jechał w towarzystwie tak samo nietrzeźwego rówieśnika. Kluczyki do auta zabrał znajomemu swojej mamy, nawiasem mówiąc... poszukiwanemu przez sąd.

W lipcu będący pod wpływem alkoholu czternastolatkowie (to chyba jakiś krytyczny wiek dla istot ludzkich płci męskiej) ukradli i rozbili elektryczne bmw, należące do firmy, wypożyczającej auta na minuty. Na drogach województwa łódzkiego policjanci zatrzymali po pościgu pijanego piętnastolatka, który uciekał chevroletem swojej babci.

Nie wszyscy nastolatkowie kochają samochody. Niektórzy ich nie lubią i wolą niszczyć. Do tej grupy należy pewien zatrzymany latem przez policję w Wałbrzychu... tak, zgadliście, 14-latek, który maszerując w pijanym widzie (2 promile) ulicami tego miasta demolował mijane pojazdy, wybijając w nich szyby.

To tylko kilka wybranych tego rodzaju incydentów z minionych tygodni. Dla jasności - małolaty mają kłopoty z alkoholem i prawem nie tylko w Polsce. Na dowód dwa wydarzenia, o których informacje znaleźliśmy ostatnio w zagranicznych mediach. W Dahlenburgu (Dolna Saksonia, Niemcy) nietrzeźwy 14-latek (!) wjechał w budynek samochodem, który uprzejmie użyczył mu kolega. Wóz był własnością matki uczynnego kumpla i został zabrany rzecz jasna bez jej wiedzy. Jak donosi relacjonujący to wydarzenie niemiecki serwis internetowy, prowadzące rozbite auto "dziecko zostało lekko ranne". Dziecko... Okazuje się, że dzieci uczestniczących w tej przejażdżce było łącznie pięcioro, a najmłodsze miało 11 lat.

Jak wiadomo, Holandia to kraj zapalonych rowerzystów. I właśnie rowerem jechał zatrzymany przez tamtejszą policję czternastolatek. Kłopot w tym, że jechał autostradą, do tego po pijaku.

W takich sytuacjach pada zazwyczaj pytanie: gdzie byli rodzice? Niekiedy odpowiedź na to pytanie jest banalnie prosta. Choćby w przypadku kraksy, do której doszło wiosną w Kaliszu. Sprawcą wypadku, w którym poszkodowane zostały cztery osoby, był pewien piętnastolatek. Prowadzony przez niego samochód przebił barierki ochronne, płot i wylądował w ogródku domu stojącego przy drodze. Ojciec chłopaka podróżował na miejscu pasażera. Nie trzeba chyba dodawać, że był pijany.

Zupełnie inną postawą wykazała się matka, mieszkanka powiatu suskiego, która osobiście zaprowadziła na policję szesnastoletniego syna. Jak się okazało doprowadził on kolizji drogowej. Jechał po pijanemu, nie mając uprawnień, a na domiar złego uciekł z miejsca zdarzenia.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama