Jazda (bez)alkoholowa

Jechał BMW, nie miał prawa jazdy. Miał 3,5 promila i zabił

Kierowca, który bez prawa jazdy i pod wpływem alkoholu spowodował śmiertelny wypadek pod Oleckiem na Mazurach, opuścił w środę szpital i został zatrzymany przez policję.

Grzegorz K. był już kilkakrotnie karany za kierowanie autem po pijanemu.

Do wypadku doszło we wtorek na prostym odcinku drogi z Olecka do Giżycka. Kierujący BMW Grzegorz K. zjechał na przeciwny pas jezdni i zderzył się czołowo z autobusem relacji Olsztyn-Suwałki. Śmierć na miejscu poniósł 36-letni pasażer samochodu, a kierowcę z ogólnymi potłuczeniami odwieziono na obserwację do szpitala. Żadnej z 10 osób jadących autobusem nic się nie stało. Sprawca wypadku miał 3,5 promila alkoholu we krwi.

Jak poinformowała Justyna Sznel z komendy policji w Olecku, w środę przed południem Grzegorz K. został wypisany ze szpitala. Policjanci zatrzymali go gdy opuszczał szpitalny oddział.

Reklama

Jeszcze tego samego dnia zostanie przewieziony na przesłuchanie do miejscowej prokuratury, gdzie ma usłyszeć zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym oraz kierowania samochodem pod wpływem alkoholu. Może mu grozić kara do 12 lat pozbawienia wolności.

Według policji, 44-letni Grzegorz K. nie ma prawa jazdy, a w przeszłości był kilkakrotnie karany za jazdę w stanie nietrzeźwym. Od 2000 roku funkcjonariusze zatrzymywali go w takim stanie już sześciokrotnie. Po raz ostatni zatrzymano go do kontroli drogowej 4 stycznia tego roku, miał wówczas 3 promile alkoholu.

Prokurator okręgowy w Olsztynie Jan Przybyłek przekazał, że zażądał od policji dostarczenia akt w tej sprawie. Ma to pozwolić na ocenę, czy dotychczasowe postępowania wobec Grzegorza K. były prowadzone prawidłowo.

Jak informowała policja, w 2008 r. Grzegorz K. za jazdę po pijanemu otrzymał sądowy zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów, który obowiązywał do listopada 2012 roku. Jeszcze w 2008 r. za niestosowanie się do tego zakazu mężczyzna trafił na dziewięć miesięcy do zakładu karnego.

Przed tygodniem rząd rekomendował zmiany w prawie, które mają ograniczyć plagę pijanych kierowców.

Kierowca po raz pierwszy przyłapany na prowadzeniu pod wpływem alkoholu traciłby prawo jazdy na okres od 3 do 15 lat (obecnie jest to od roku do 10 lat), płacił co najmniej 5 tys. zł nawiązki. Wyrok w takiej sprawie ma być publicznie ogłaszany.

Osoby, które po raz drugi zostałyby przyłapane na jeździe pod wpływem alkoholu, traciłyby prawo jazdy na co najmniej 5, a maksymalnie 15 lat. W tym wypadku nawiązka ma wynosić minimum 10 tys. zł. Taki kierowca musiałby się spodziewać bezwzględnej kary więzienia.

Zgodnie z propozycją rządu prowadzenie pojazdów bez uprawnień, które obecnie jest traktowane jako wykroczenie, stanie się przestępstwem.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy