Fotoradary

Fotoradary. Genialny sposób na zarabianie pieniędzy

"W Warszawie zostały uruchomione... trzy fotoradary". Wielokropek w tytule tej wiadomości jest jak przymrużenie oka. Ha, ha, ha! Ale się wysilili. Trzy fotoradary? To drobiazg, błahostka, zdarzenie zupełnie nie warte uwagi. Jeździmy, szanowni panowie i drogie panie, jak zawsze, czyli z fantazją i odwagą godną potomków dzielnych ułanów. Nie ma się czego bać. Hm... Czyżby?

Statystyki, publikowane przez Główną Inspekcję Transportu Drogowego, pokazują, że nawet pojedynczy fotoradar potrafi dokonać prawdziwego spustoszenia w portfelach kierowców.

W ubiegłym roku rekordzistą okazało się urządzenie ustawione na dwupasmowym odcinku słynnej zakopianki w miejscowości Gaj, między Krakowem a Myślenicami. Wykonało ono ogółem 22,7 tys. zdjęć, dokumentujących przekroczenie dopuszczalnej prędkości, która w tym miejscu jest ograniczona do 70 km/godz. Wspomnianą trasą przejeżdżają codziennie tysiące samochodów. Niby wszyscy doskonale wiedzą, że od lat jest tu zlokalizowana groźna "budka dla sępów", niby przed jej obecnością ostrzegają stosowne tablice, a jednak tak wielu kierowców nie zdejmuje zawczasu nogi z gazu i daje się złapać.

Reklama

62 fotki dziennie. To średnia dla Gaju. Na drugim miejscu w rankingu najwydajniejszych figuruje fotoradar w Koziegłowach, na krajowej "jedynce", między Częstochową a Siewierzem, w pobliżu skrzyżowania z drogą nr 789.  Pstryknął on w zeszłym roku 19,9 tys. zdjęć (przy limicie prędkości 70 km/godz.). Niewiele mniej, bo 19,4 tys. fotografii wykonał fotoradar na DK 22 między Tczewem a Malborkiem (ograniczenie do 50 km/godz.). Kierowcy mieli zastrzeżenia do umiejscowienia wspomnianego miernika, wskazując, że tuż przed nim znajduje się znak drogowy, a każdy stalowy obiekt może zakłócać i zniekształcać pomiar prędkości. Będziemy wdzięczni za informację, czy coś się w tej kwestii zmieniło.

Nie wiemy, ile pieniędzy budżetowi państwa przyniosły 62 tysiące zdjęć z trzech fotoradarów - "przodowników pracy". Wiemy, że inspektorzy GITD wystawili w 2016 r. kierowcom ogółem 430 tys. mandatów. O prawie jedną trzecią więcej niż rok wcześniej. Czy oznacza to, że jeździmy coraz bardziej brawurowo, z rosnącym lekceważeniem przepisów ruchu drogowego? Niekoniecznie.

Owszem, zdarzają się tacy szaleńcy, jak ten, który mijając fotoradar w Wejherowie pędził 213 km/godz. przy ograniczeniu prędkości do 60 km/godz. Jednak wydaje się, że na ogół zdążyliśmy się już przyzwyczaić do obecności fotoradarów i umiemy sobie z nimi radzić. Nawet, jeżeli miałoby to oznaczać klasyczną taktykę: przed żółtą budką zwalniam i jestem grzeczniutki niczym podczas egzaminu na prawo jazdy, by natychmiast po jej minięciu zamienić się w bohatera "Szybkich i wściekłych 7". Prawdziwymi "cichymi zabójcami" piratów drogowych stały się dwa względnie nowe narzędzia w rękach inspektorów GITD: urządzenia do odcinkowego pomiaru prędkości i kamery, rejestrujące przejazd na czerwonym świetle. Tych pierwszych jest obecnie 30, drugich - 20. Wystarczy wspomnieć, że trzy najpracowitsze z owych kamer: w Jabłonnie, Mrokowie i Komornikach, wyłapały w ubiegłym roku łącznie 46 tys. przypadków wykroczeń, kosztujących sprawcę, zgodnie z obowiązującym taryfikatorem, 6 punktów karnych i mandat w wysokości 300-500 zł.

Inspektorzy GITD za swoje osiągnięcia mogą zapewne liczyć na premie. Z drugiej strony, 430 tys. wystawionych przez nich mandatów to zaledwie 25 proc. planu, ustalonego przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego i ujętego w tzw. Programie Realizacyjnym do Narodowego Programu Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego na lata 2013/2020 (co ciekawe, liczba 1,68 mln wykroczeń, zaplanowanych do ujawnienia w 2106 r., w najnowszej, opublikowanej przez KRBRD wersji tego dokumentu już nie figuruje). Czy policja i straże miejskie potrafiły wypracować pozostałe 75 proc.? Bardzo wątpliwe. Nic dziwnego, że GITD zamierza zdecydowanie zintensyfikować  swoje działania. Ma temu służyć przygotowywany projekt o nazwie "Zwiększenie skuteczności i efektywności systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym", współfinansowany ze środków Unii Europejskiej.

I jeszcze wiadomość dla mieszkańców stolicy. Przypominamy, że zgodnie z umową, podpisaną 21 grudnia 2016 r. między Głównym Inspektoratem Transportu Drogowego a miastem Warszawa, ITD ma docelowo przejąć  24 fotoradary wykorzystywane wcześniej przez stołeczną Straż Miejską.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy