Fotoradary

Brak fotek z fotoradarów? Powinniśmy być ITD wdzięczni

Inspekcja Transportu Drogowego, a za jej przykładem liczne straże miejskie i gminne, nie wysyła właścicielom samochodów, przyłapanych przez fotoradary na przekraczaniu dopuszczalnej prędkości, zdjęć dokumentujących te zdarzenia.

W czasach, gdy obsługą fotoradarów i rozliczaniem sprawców wykroczeń drogowych zajmowała się wyłącznie policja, było inaczej, dlatego wielu zmotoryzowanym Polaków ta nowa, krzewiona przez ITD świecka tradycja wyraźnie się nie podoba. Tymczasem, gdy się bliżej zastanowić i głębiej wniknąć w istotę rzeczy, powinniśmy być "krokodylkom" wręcz wdzięczni.

Nie przysyłając zdjęć z fotoradarów, ITD dba o to, byśmy nie stracili przedwcześnie prawa jazdy wskutek przekroczenia limitu punktów karnych. Niepewność związana z brakiem fotografii w korespondencji z inspekcją skłania do tego, by zasłonić się niepamięcią, odmówić wskazania osoby kierującej zbyt szybko jadącym pojazdem i w rezultacie zamiast mandatu zapłacić grzywnę, nieco od niego wyższą, ale za to bez punktów karnych.

Reklama

Gdyby wraz z informacją o miejscu i czasie popełnienia wykroczenia dostarczano stosowną fotkę, wykpić się od punktów byłoby trudniej. Również z powodów psychologicznych. Oto patrzysz na zdjęcie, widząc tę samą gębę, którą oglądasz codziennie w lustrze, i dochodzisz do wniosku, że nie ma co udawać głupiego, wyjaśniać, że to nieznany ci z nazwiska i miejsca zamieszkania daleki kuzyn ze strony zięcia, któremu nieopatrznie pożyczyłeś kiedyś na chwilę wóz. Postanawiasz wziąć kłopot na klatę, mandat przyjąć i zapłacić. Poniewczasie możesz takiego przypływu szczerości żałować. Inspekcja Transportu Drogowego chce cię od tego uchronić.

Nie przysyłając zdjęć z fotoradarów, ITD dba o naszą prywatność i szczęście rodzinne. Powiedziałeś, że jedziesz pograć z kumplami w piłkę, a do domu przysyłają ci info, że w tym czasie zostałeś sfotografowany przez fotoradar w zupełnie innej części miasta? No, może uda ci się jakoś z tego wyłgać. Gorzej, gdyby twoja zaintrygowana wiadomością z inspekcji prawowita życiowa partnerka po otwarciu koperty ze standardową informacją o wykroczeniu dodatkowo znalazła w środku fotkę z tulącą się do ciebie pod okiem fotoradaru atrakcyjną blondynką. Brr... A na to, że urzędnicy będą retuszować zdjęcia, pracowicie usuwając z nich wizerunki pasażerów, nie licz.

Nie przysyłając zdjęć z fotoradarów, ITD dba o naszą samoocenę, samopoczucie i zdrowie. Wiadomo, że ludzie dzielą się na bardziej i mniej fotogenicznych. Spoglądasz na fotografię i myślisz z przerażeniem: "Boże, jak ja fatalnie wyszłam? Czy naprawdę jestem taka brzydka? Gdybym wiedziała, że trafię na fotoradar, poszłabym wcześniej do fryzjera, a przynajmniej poprawiła makijaż!". Po pięciu takich wpadkach depresja murowana. A te wszystkie łysiny, zgarbione sylwetki, idiotyczne miny, nietwarzowe okulary...

Inspekcja Transportu Drogowego dyskretnie przemilcza wymienione wyżej prawdziwe powody swojego postępowania. Wyjaśnia, że nie wysyła zdjęć wykonanych przez "urządzenia rejestrujące" z braku przepisów, które by ją do tego zobowiązywały. Już mniej oficjalnie przyznaje, że wprowadzenie zasady "jeżeli mandat, to tylko z fotką", wykluczałoby karanie motocyklistów, kryjących swoje fizjonomie pod kaskami, a także niweczyło sens ustawiania fotoradarów tak, by fotografowały pędzące zbyt szybko pojazdy od tyłu.

Oczywiście, są tacy, którzy za nic mają wszelkie tłumaczenia i twierdzą, że gdy nie wiadomo, o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. Ich zdaniem, ITD nie przedstawia fotograficznej dokumentacji zarejestrowanych przez fotoradary wykroczeń, ponieważ ma nadzieję, że większość kierowców pozbawionych dostępu do dowodów popełnienia wykroczenia, nawet w przypadkach wielce wątpliwych nie będzie wdawać się w spory z potężną państwową instytucją, dochodzić na drodze sądowej swoich racji, tylko mandat z pokorą przyjmie i bez szemrania zapłaci. Ci bardziej strachliwi lub częściej łamiący przepisy, profilaktycznie wybiorą bezpunktową grzywnę.

Tak czy inaczej kasa płynie, z korzyścią dla budżetu państwa. Plan, narzucony przez ministra finansów, musi być przecież wykonany.

Nie trzeba dodawać, jak - w świetle powyższych, ujawnionych przez nas rzeczywistych motywów działania ITD - krzywdzące są te opinie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy