Ford Mustang Mach-e

Ford Mustang Mach-E GT – sprawdzamy elektrycznego rumaka w trasie

Jakiś czas temu do naszej redakcji zawitał elektryczny Ford Mustang Mach-E w swojej topowej wersji GT. Samochód już w standardzie został wyposażony w baterię o pojemności 98 kWh, która według danych producenta, wystarcza na przejechanie nawet 490 km na jednym ładowaniu. Nie zastanawiając się długo postanowiliśmy wziąć ekologicznego rumaka w trasę i zweryfikować prawdziwość tych informacji.

Tak to już bywa z samochodami elektrycznymi, że ich zasięgi podawane w oficjalnych specyfikacjach, nie zawsze odpowiadają faktycznie osiąganym wartościom. W pewnym sensie, nie ma się czemu dziwić. Obecne procedury testowe, które pozwalają oszacować rzeczywisty poziom zużycia energii, są przeprowadzane w niemalże laboratoryjnych warunkach, idealnych zarówno dla akumulatorów, jak i samych pojazdów. Odtworzenie takich realiów w rzeczywistym środowisku, przy zmieniających się warunkach pogodowych oraz innych losowych czynnikach graniczy niemal z cudem.

Dlatego, gdy pod drzwi naszej redakcji zajechał nowy Mustang Mach-E w wersji GT, mogący pochwalić się baterią o pojemności 98 kWh, bez zastanowienia postanowiliśmy sprawdzić go w dłuższej trasie. Oczywiście dłuższej jak na realia samochodów elektrycznych, a więc w sumie stosunkowo krótkiej. Cóż... takie czasy.

Reklama

Samochodem postanowiliśmy się udać z Krakowa, do Starego Sącza, omijając jednak główne drogi i korzystając z samodzielnie zaplanowanej, dosyć oryginalnej trasy, licząc, że po drodze uda nam się gdzieś podładować spragnionego prądu Mustanga. Powrót do Grodu Kraka zaplanowaliśmy już z uwzględnieniem standardowych dróg wliczających krótki odcinek autostradowy. Zaplanowana trasa liczyła ok. 230 km i  miała w jak największym stopniu odpowiadać klasycznemu weekendowemu "wypadowi" pojazdem spalinowym. Zanim jednak wyjechaliśmy w testową podróż, postanowiliśmy doładować samochód.

Ford Mustang Mach-E GT - ładujemy

W celu uzupełnienia energii skorzystaliśmy z publicznej stacji ładowania. Mustang Mach-E GT podobnie jak inne wersje elektrycznego SUV-a Forda, pozwala ładować samochód przy pomocy gniazda standardu CCS. Oznacza to, że "tankowanie" może odbywać się przy pomocy prądu stałego, jak i przemiennego. Ładowarki prądu zmiennego (11 kW) uzupełniają akumulator od 10 proc. do 80 proc. w około 6 godzin. Ładowarki prądu stałego (150 kW) pozwalają naładować baterie od 10 proc. do 80 proc. w ciągu 45 minut. Oczywiście zakładając, że trafimy na odpowiednio szybką ładowarkę. W naszym przypadku stacja dysponowała maksymalną mocą 50 kW, a samochód podczas podpięcia posiadał baterię naładowaną w ok. 50 proc. Naszym celem było uzyskanie 100 proc.

Tak jak się tego spodziewaliśmy, samochód do 80 proc. naładował się stosunkowo szybko. Niestety po przekroczeniu tej wartości, prędkość uzupełniania energii znacząco zwolniła. System specjalnie spowolnił proces, by nie przeciążać i nie przegrzewać ogniw baterii. Ostatecznie po upływie ponad godziny stan baterii wskazywał na 95 proc., a zasięg plasował się w okolicach 275 km. Przypomnijmy, że producent podaje zasięg wynoszący niemal 490 km, przy całkowicie naładowanej baterii. Cóż...

Podróż rozpoczęliśmy kolejnego dnia. Po całonocnym postoju pod chmurką i przy temperaturze wynoszącej 7 stopni, zasięg pokazywał już tylko 260 km. Biorąc pod uwagę długość trasy wynoszącej 230 km, na naszych twarzach pojawiły się pierwsze obawy i miny niedowierzania. Postanowiliśmy jednak zaryzykować, licząc że zgodnie z planem po drodze uda nam się doładować elektrycznego Mustanga.  

Ford Mustang Mach-E GT - jedziemy

O samych walorach jazdy nowym Mustangiem Mach-E GT nie będziemy się przesadnie rozpisywać bowiem na kwestie kultury pracy, wygody i zachowania samochodu poświęcimy osobny tekst. Wszystkich zaciekawionych osiągami tego elektrycznego potwora możemy uspokoić - jest bardziej niż dobrze. Ważący ponad 2 tony pojazd rozpędza się od 0 do 100 km/h w 3,7 sekundy, a moment obrotowy 860 Nm dostępny od samego startu niemalże zasysa w fotel. Oczywiście każda taka próba połechtania swoich odczuć kończy się ekspresowym zanikiem wielu kilometrów zasięgu, dlatego też pomimo wielkich chęci postanowiliśmy jechać raczej spokojnie.

W trakcie krętej i różnorodnej trasy testowy Mustang zachowywał się jak typowy samochód elektryczny. Podczas dużych i dłuższych podjazdów, zasięg znacząco szczuplał, by następnie stopniowo odzyskiwać utracone kilometry w trakcie zjazdów. Pozytywnie zaskoczył nas sprawnie reagujący system rekuperacji, a zwłaszcza technologia One-Pedal Driving, która pozwala na hamowanie samochodem, a tym samym odzyskiwanie energii, poprzez samo puszczenie pedału gazu. Ostatecznie do Starego Sącza dojechaliśmy pokonując ok. 120 km, a gigantyczny wyświetlacz w samochodzie poinformował nas, że nasze "spalanie" wyniosło 19 kWh/100 km. Mustang wciąż dysponował zasięgiem wynoszącym ponad 180 km, a więc o ponad 70 km więcej niż powinien. Naprawdę pozytywne zaskoczenie.

Mimo wszystko i tak postanowiliśmy go podładować, korzystając w dobrodziejstw darmowej ładowarki umiejscowionej przy Diecezjalnym Centrum Pielgrzymowania Opoka. Punkt w całości zasila instalacja fotowoltaiczna, co oznacza, że energia czerpana jest z promieni słonecznych. Do uzupełnienia energii wykorzystaliśmy kabel umożliwiający ładowanie prądem zmiennym, który znajduje się na wyposażeniu standardowym Forda. Przy okazji mieliśmy okazję sprawdzić prędkość ładowania z taką mocą. Po około godzinnym "tankowaniu" Ford odzyskał niewiele, bo ok. 20 km. Zawsze, to coś.

W drogę powrotną liczącą niewiele ponad 100 km, ruszyliśmy już ze spokojem i zasięgiem wynoszącym niemal dwukrotnie więcej. Trasa przebiegała bez zaskoczeń, łącząc drogi pozamiejskie oraz szybkiego ruchu, a także wspomniany odcinek autostradowy. Podczas jazdy do domu postanowiliśmy wykorzystać pełen potencjał elektrycznego Forda, korzystając z klimatyzacji, nawigacji, multimediów, a nawet podgrzewania siedzeń. Znacząco zwiększyła się także średnia prędkość przejazdu.

Ostatecznie po dojeździe do Krakowa komputer pokładowy wskazał spalanie 21 kWh/100 km i zasięg w granicach 100 km, a więc wartość już dużo bardziej zbliżone do rzeczywiście pokonanej odległości. Mimo wszystko, wciąż nieźle.  

Ford Mustang Mach-E GT w trasie - podsumowanie

Zestawiając przebytą trasę oraz pokonane kilometry z dostępnym na samym jej końcu zasięgiem, okazuje się, że Ford Mustang Mach-E GT pokonał 230 kilometry i wciąż pozostało mu 100 kilometrów zasięgu. Warto jednak zauważyć, że przy baterii o pojemności użytecznej 88 kWh (98 kWh to pojemność całkowita) i zużyciu energii na poziomie 21 kWh/100 km, realnie moglibyśmy pokonać nim 420 km (wcześniejsze prognozy komputera musiały być wykonane z uwzględnieniem wcześniejszego, wyraźnie wyższego zużycia energii).

To nadal pewna różnica względem 490 km podawanych przed producenta, jednak nauczeni doświadczeniem spodziewaliśmy dużo gorszego rezultatu. Zwłaszcza przy tak mocnym i dynamicznym samochodzie. Warto także pamiętać, że test odbywał się w stosunkowo chłodny, zimowy dzień. W lepszych warunkach pogodowych i większym skupieniu na ecodrivingu, ten wynik mógłby być jeszcze lepszy.

Czy to zatem jasny dowód na to, że samochody elektryczne mogą mieć sens w przypadku dłuższych tras pozamiejskich? Jasne! Koniecznie trzeba jednak sprawdzić wcześniej, czy na naszej trasie znajdują się szybkie stacje ładowania. Te wolne sprawdzą się jedynie wtedy, gdy planujemy kilkugodzinne postoje, na przykład na zwiedzanie okolicy.

Matura z języka polskiego - arkusz z odpowiedziami

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ford | Ford Mustang | Ford Mustang Mach-E
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy