Interia Drive Cup

Poloneza czas kończyć (....bo trackday)

Mieszkam w Olsztynie, mieście w którym tradycje rajdowe są bardzo silne. Stąd pochodził legendarny Marian Bublewicz, jego mieszkańcem jest Krzysztof Hołowczyc. Z Olsztyna pochodzi także jeden z najlepszych obecnie w Polsce pilotów, rajdowy Mistrz Polski oraz 3- krotny uczestnik Rajdu Dakar - Sebastian Rozwadowski, z którym przyjaźnię się od 25 lat.

W mojej okolicy przez wiele lat rozgrywany był Kormoran - najbardziej znany rajd szutrowy w Polsce. Zaledwie 100 m od mojego domu mieściło się jego biuro, a samochody rajdowe parkowały niemal pod moim domem. Tam też po raz pierwszy zobaczyłem żółtego rajdowego FSO POLONEZA 2000 (grupa B), którego obraz zapadł głęboko w mej pamięci.

Nic więc dziwnego, że i ja połknąłem rajdowego bakcyla, choć pasję ścigania się zacząłem realizować dość późno. Zanim sam zacząłem startować, kibicowałem, robiłem zdjęcia i pomagałem moim przyjaciołom uczestniczącym w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski.

Reklama

Pomysł na samochód do motosportu zrodził się trochę przypadkiem. Seryjnego Poloneza 1.5 LE dostaliśmy w prezencie ślubnym. Auto w formie oryginalnej nie przetrwało jednak zbyt długo, ot, taki nudny daily car, dlatego już pół roku później pod maską "zagościł" fiatowski silnik 2000 DOHC.

Po pierwszym starcie na imprezie dla amatorów, Youngtimer Party w Poznaniu już się nie zatrzymałem... W motorsporcie mam na koncie dziewięć sezonów startów w różnych imprezach, zarówno w kraju, jak i za granicą, od amatorskich po rajdy rangi mistrzostw, m.in. w Historycznych Rajdowych Mistrzostwach Polski.

Dlaczego Interia Drive Cup?

Jestem wielkim fanem imprez o charakterze trackdayów. Mają wiele zalet i dają szansę na szlifowanie techniki jazdy bez nadmiernego forsowania auta i... budżetu. Wszystko odbywa się w jednym miejscu (dawne lotniska, Tor wyścigowy Kielce, tory ODTJ), jest możliwość treningu przed zawodami, próby są ciekawe, atmosfera piknikowa, wysoki poziom sportowy, sensowne zasady wraz z logicznym podziałem na klasy. Organizatorzy są otwarci na dyskusje o kształcie regulaminu. Tego typu cykl zawodów to, moim zdaniem, kwintesencja jazdy sportowej bez formalno-logistycznej obudowy i stresu.

Po trzech sezonach zmagań z przygotowaniem Poloneza do startu w Historycznych Rajdowych Mistrzostwach Polski, mam wielką ochotę, by wrócić na trackdaye - do  swobodnej jazdy tylko dla przyjemności, własnym seryjnym autem, którym przyjeżdżam na zawody na kołach, bez lawety i busa wyładowanego kołami i częściami zamiennymi.

Mój FSO POLONEZ 2000C jest repliką auta rajdowego Grupy B, którym w 1987 roku ścigał się Marian Bublewicz. W Polsce nie zachował się żaden oryginalny Polonez rajdowy z tamtych lat, więc zbudowanie jego kopii było nie lada wyzwaniem. Auto powstawało w warsztacie Pawła Prokopowicza, świetnego fachowca i jednoczenie byłego mechanika Mariana Bublewicza.

Budowa przebiegała przy udziale wielu osób i zaangażowaniu mojego pierwszego pilota i jednocześnie drugiego kierowcy w sezonie 2011 - Michała Syroki. Samochód posiada B-grupowe nadwozie, takież podwozie oraz kłową skrzynię biegów. Silnik ewoluował, od seryjnej, raczej bezawaryjnej jednostki, do mocnego silnika B-grupowego, niestety, sprawiającego sporo kłopotów mechanikom.

Problemem jest mała dostępność części zamiennych, wszystko wymaga improwizacji, a utrzymanie tej rajdówki w sprawnym stanie, umożliwiającym ściganie się, wymaga gigantycznego zaangażowania czasu i finansów.

Samochód jest bardzo wymagający w prowadzeniu, ale satysfakcja z jazdy niesamowita! Oczywiście, mimo usilnych starań, trudno jest rywalizować z kierowcami aut pochodzących z lat 80-tych, technologicznie znacznie nowocześniejszymi od ciężkiej, polsko-włoskiej konstrukcji, pamiętającej jeszcze lata 60-te. Na szczęście, reakcje kibiców na naszą dość widowiskową jazdę wynagradzają to z nawiązką.

Rajdowy Polonez jest bardzo rozpoznawalny, otwiera wiele drzwi, czego dowodem są zaproszenia na rożne ciekawe imprezy wyścigowe w kraju i za granicą. Dzięki naszej rajdówce poznaliśmy wyjątkowych ludzi, na czele z zawodnikami, którzy ścigali się takimi autami w latach 70. i 80., Andrzeja Jaroszewicza czy Tomasza Ciecierzyńskiego. I to właśnie jedna z największych zalet rajdowego Poloneza.

Nasze plany na sezon 2018 to starty Polonezem w HRSMP, jeżeli uda nam się zebrać budżet dający minimum komfortu przy ściganiu się na odcinkach specjalnych Mistrzostw Polski.

Starty treningowe w Interia Drive Cup planujemy zupełnie innym autem. Będzie to samochód Suzuki Swift GTI mk1 z 1986 roku. Myślę, że przesiadka na lekką ośkę to fajna odskocznia i okazja do lepszego poznania nowego dla mnie auta z napędem właśnie na tę "złą" oś. Jeśli tylko Polonez osiągnie jednak zadowalający czynnik niezawodności, na pewno go również zobaczycie w akcji podczas jednej z eliminacji.

Tekst: Adam Dowgird

Zdjęcia: Jarek Witkowski

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy