Bezpieczna jazda z Interią i SZC

Polscy kierowcy - prędkość, a przyzwolenie społeczne

Instruktorzy techniki jazdy z Sobiesław Zasada Centrum dzielą się swoimi spostrzeżeniami na temat polskich kierowców, ich umiejętności i stylu jazdy. Nie są to spostrzeżenia napawające optymizmem.

Jako licencjonowani instruktorzy techniki jazdy z umiejętnościami i wyobraźnią wyniesioną również ze sportu samochodowego jesteśmy przede wszystkim profesjonalnymi nauczycielami. Każdy z nas pozostaje jednak zwykłym kierowcą który każdego dnia pokonuje dziesiątki kilometrów po polskich drogach. A na nich: solidarne ignorowanie ograniczeń prędkości, poczucie bezkarności i, co najbardziej smutne, społeczne przyzwolenie. Każdy kto czyta te słowa, a kto choćby dzisiaj miał okazję przejechać się samochodem sam zapewne złamał jakieś ograniczenie prędkości, albo widział kogoś kto je łamie. A najpewniej i jedno i drugie. I zapewne nie przejął się tym specjalnie. Tak się po prostu w Polsce jeździ. Upłyną zapewne lata zanim w kwestii szacunku do prawa dojdziemy do poziomu krajów bardziej cywilizowanych. Tam 70 km/h oznacza 70. Nikt z tym nie dyskutuje bo prawo jest po to żeby je respektować, bo służy nam samym, bo tak jest po prostu bezpieczniej.

Reklama

Nie tak dawno jeden z naszych kolegów instruktorów miał okazję podróżować po Australii i na jednej z dróg wyprzedzał pewnego "lokalesa". Opisał to tak: nikogo w zasięgu wzroku, droga dwujezdniowa, prosta po horyzont. Przede mną "miejscowy" za którym wlokę się przepisowe na tym odcinku 110 km/h. Postanowiłem więc zostawić go z tyłu i nieco przyspieszyć. "Nieco", bo w Australii można dostać mandat już za przekroczenie o 3 km/h. Wyprzedzam więc czujnie i na długim dystansie. Kiedy byłem już na wysokości bocznego okna kierowcy spojrzałem ukradkiem w jego stronę. Pierwsze co zobaczyłem to wyraz dezaprobaty na twarzy, a zaraz potem gest ręką "slow down". Rzuciłem okiem na prędkościomierz mojego auta, a tam 115 km/h! Przeprosiłem, odhamowałem i zawstydzony wróciłem za "lokalesa". W mojej próbie wyprzedzania nie było żadnego ryzyka, prędkość także nie była zawrotna, a mimo to spotkałem się ze stanowczą reakcją lokalnego kierowcy. Z prostego powodu - próbowałem naruszyć zasady obowiązujące w tamtej przestrzeni publicznej, a na to zwyczajnie nie ma zgody. I to nie tylko policji, ale też zwykłych obywateli. Inaczej rzecz ujmując: nie ma społecznego przyzwolenia.

Jak to wygląda u nas? Parę dni temu jadąc w deszczu popularną "gierkówką", pomiędzy Piotrkowem Trybunalskim i Częstochową zauważyliśmy, że poza ciężarówkami jesteśmy jednym z najwolniejszych pojazdów na drodze. Co ciekawe za kierownicą naszego auta siedział wtedy kilkukrotny Rajdowy Mistrz Polski którego umiejętności (a dzięki Bogu także wyobraźnia) są przecież na innym poziomie, niż pozostałych kierowców, ze szczególnym uwzględnieniem pewnej pani w białej Skodzie Octavii Combi, która przejechała koło nas mniej więcej 180 km/h. Serdecznie pozdrawiamy. Generalnie wszyscy jechali dużo szybciej niż pozwalają nie tylko przepisy, ale też warunki na drodze. Co chwilę też widzieliśmy potencjalnie groźne sytuacje (gwałtowne zmiany pasa ruchu, wymuszanie pierwszeństwa, wciskanie się na siłę itp.). Po co tak się wszyscy spieszyli ? Nie mamy bladego pojęcia. Chodzi chyba o to, że tak się po prostu jeździ.

Po pierwsze ludzie mają coraz lepsze samochody. Po drugie nikt wokół nich nie protestuje (tu akurat przyzwolenie społeczne jest pełne). Po trzecie poznikały fotoradary, a Policji zwyczajnie nie widać. Po czwarte nawet jak jeden kierowca na tysiąc ma pecha i zostanie złapany grozi mu mandat maksymalnie 500 złotych i 10 pkt karnych. To chyba najważniejszy element tej układanki. Jesteśmy ostatnim krajem w cywilizowanej Europie gdzie mandat za przekroczenie prędkości jest tak śmiesznie niski. Statystyczny Polak jest więc piratem drogowym w Polsce ale za to przykładnym kierowcą za granicą. Już począwszy od Słowacji za grube przekroczenie prędkości można dostać mandat w wysokości 1000 Euro (ok. 4300 złotych) tj. 8,6 razy wyższy niż w Polsce. Że różnice w zarobkach itd.? Nic z tych rzeczy. Akurat w porównaniu ze Słowacją poziom zarobków mamy przecież podobny.                   

W Polsce która jest na szarym końcu europejskich statystyk, ginie rocznie na drodze 77 osób na milion mieszkańców. Liderzy to Malta (26 osób), Szwecja (27 osób) i Holandia (28 osób). Gdybyśmy mieli takie wskaźniki, to każdego roku przy życiu pozostawałoby u nas 2000 osób! To byłby dopiero program prorodzinny.

Solidne podniesienie stawek mandatów jest w naszym przekonaniu jedyną sensowną drogą do poprawy bezpieczeństwa na drogach. Kampanie społeczne, programy edukacyjne, nasza skromna praca na rzecz doskonalenia techniki jazdy i wzrostu świadomości, czy ciągła poprawa jakości dróg - oczywiście TAK - w szerszej perspektywie na pewno przyniosą skutek. Prędzej czy później pojawi się brak wspomnianego wcześniej społecznego przyzwolenia na przekraczanie prędkości. Już teraz brak takiego przyzwolenia zauważamy kiedy nieuprawniony kierowca zatrzymuje się na miejscu dla niepełnosprawnych. Coraz częściej budzi to szybką reakcję innych kierowców czy przechodniów - coraz więcej osób telefonuje też w tej sprawie na Policję. A co ciekawe, jest to przecież wykroczenie relatywnie błahe (przepraszamy w tym miejscu kierowców niepełnosprawnych), które nie zagraża bezpośrednio bezpieczeństwu.

A co z drastycznym przekraczaniem prędkości ? Uważamy, że sprawę w dużej mierze uzdrowi wizja dotkliwego mandatu albo utrata prawa jazdy. To już zresztą świetnie się sprawdza - kierowcy w terenie zabudowanym uważnie patrzą żeby nie przekroczyć 100-ki. Generalnie sugerujemy, żeby za grube przekroczenie (takie powyżej 50 km/h) mandat wynosił minimum 5000 złotych. Wiadomo, że "szybkich kierowców" to mocno zaboli, ale jesteśmy pewni, że niemal z dnia na dzień na drogach zrobi się spokojniej i ilość wypadków gwałtownie spadanie. A, że podniesie się przysłowiowe larum, że państwo robi skok na kasę to również pewne. Być może nawet ci którzy czytają teraz ten tekst będą oburzeni. Ale bez nerwów -  jeśli nie pędzicie przysłowiową "gierkówką" 180 km/h to was to przecież nie będzie dotyczyć. To tak jak z zaostrzeniem kary np. za kradzież z włamaniem. Jeśli nie jesteś złodziejem nic cię to podniesienie kary nie obchodzi.

A wracając jeszcze do "szybkich kierowców". Wybitny kierowca rajdowy Colin McRae powiedział kiedyś, że "proste" są dla szybkich samochodów, a zakręty dla szybkich kierowców. Każdego miesiąca w Sobiesław Zasada Centrum k/ Poznania organizujemy zawody dedykowane kierowcom amatorom, pod nazwą "Power Stage Bednary". Trasa liczy do 40 km i z reguły jest to jeden odcinek przejeżdżany 5-6 krotnie. Średnio w zawodach startuje około 100 samochodów podzielonych oczywiście na klasy.

Zapraszamy do udziału w tych zawodach wszystkich którzy zakochani w swoich autach i umiejętnościach pędzą przez Polskę bijąc kolejne rekordy. Przysłowiowych "mistrzów prostej".  Każdy będzie się mógł w bezpiecznych warunkach wyszaleć za kierownicą, a także porównać swoje umiejętności z kolegami, którzy szybkością wykazują się wyłącznie na torze. Gwarantujemy, że taka konfrontacja nie będzie pomyślna, a wspomniany mistrz prostej nie załapie się nawet do pierwszej 50-tki. Zanim dotrze do mety to jeszcze kilka razy wypadnie z trasy. Ale może dzięki temu doświadczeniu spojrzy na siebie bardziej krytycznie i na normalnej drodze po prostu zwolni. Dla siebie, dla swojej rodziny i dla innych. Społecznie.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy