Polski kierowca

Ochlapałeś pieszego? Czy wiesz, co ci grozi?

Pogoda ponura, pada deszcz, pod nogami chlupie nam woda z kałuż zalegających na nierównych chodnikach. Oto uroki polskiej późnej jesieni. Zbliżamy się do przejścia dla pieszych albo do przystanku autobusowego. Nagle dostajemy zimny prysznic! Przejeżdżający samochód wzbija w górę setki litrów brudnej wody, która opryskuje nam włosy, twarz, ubranie…

Oczywiście w takiej sytuacji ochlapany przechodzeń wypowiada pod adresem kierowcy jak najgorsze epitety. Siedzi sobie taki owaki za kierownicą, ma sucho, wygodnie i guzik go obchodzi, że kogoś ochlapał. Zauważyłem, że ostatnio również niektóre media straszą kierowców: za ochlapanie przechodnia możesz zapłacić mandat nawet do 500 złotych!

Prawda, jak zwykle, leży po środku. Rzeczywiście są ludzie, którzy prowadząc samochód kierują się daleko posuniętym egoizmem i nie zwracają uwagi na to, że wjeżdżają w głęboką kałużę. Nawet jeśli urządzą komuś prysznic, niewiele to ich obchodzi.

Reklama

Czy mógł to przewidzieć?

Często zdarza się jednak, że kierowca nie jest w stanie z góry przewidzieć, że w danym momencie wzbije swoim autem fontannę wody.

Popatrzcie na tę sytuację:

Kierowca czarnego auta przejeżdżając obok przystanku autobusowego powoduje ochlapanie stojących tam ludzi. Serdecznie im współczuję, ale spójrzcie na to zdarzenie uważnie i obiektywnie. To auto jedzie z prędkością zbliżoną do pozostałych pojazdów. Wcześniej, przed dojechaniem do przystanku, spod kół samochodu nie wytryskują fontanny wody. Dopiero przy samym przystanku znajdują się głębsze kałuże, a wynika to z istnienia tam kolein utworzonych przez ciężkie autobusy. Po wjechaniu w tę kałużę kierowca odruchowo odbija w lewo, chociaż jest już za późno.

Te wszystkie okoliczności wskazują, że ów kierujący został zaskoczony obecnością głębokiej kałuży przed samym przystankiem. Czy mógł przewidzieć, że na jezdni przed przystankiem będzie zalegać głębsza warstwa wody? Kierowca z dużym doświadczeniem powinien zdawać sobie z tego sprawę. Może jednak ten kierowca nie miał takiego doświadczenia? Przede wszystkim należy  jednak zadać podstawowe pytanie: co miał uczynić w tej sytuacji?

Oczywiście zwolnić. Tyle tylko, że aby uniknąć ochlapania ludzi na przystanku, należałoby zmniejszyć prędkość jazdy do około 20-25 km/h. Czy można wymagać, by kierowca hamował przed każdym przestankiem? Czy jest to w ogóle realne? Trzeba mieć też świadomość, że takie nieoczekiwane przyhamowanie może skończyć się kolizją, ktoś Inny mniej uważny i pozbawiony wyobraźni może najechać na tył takiego hamującego samochodu.

A zresztą, znając jakość polskich dróg, należałoby hamować przed każdym przystankiem, przed każdym mijanym przejściem dla pieszych, bo właśnie tam często zalegają na jezdni po opadach głębokie bajora.

Ja bynajmniej nie bronię pozbawionych kultury zmotoryzowanych, którzy za kierownicą swojej wspaniałej fury zapominają zupełnie o pieszych i widzą tylko czubek własnego nosa albo maskę swojego auta. Nie ulega też wątpliwości, że kierowca widząc z daleka wielką kałużę i pieszych na chodniku powinien zmniejszyć prędkość zakładając możliwość ich ochlapania.

Nie zawsze jednak można uniknąć wytryśnięcia wody spod kół auta. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy cała jezdnia pokryta jest większymi lub mniejszymi kałużami i trudno ocenić ich głębokość. Nie można też wymagać, aby podczas opadów deszczu wszystkie pojazdy poruszały się z prędkością 20 km/h.

Co grozi za ochlapanie przechodnia?

Wbrew temu, co sugerują niektórzy redaktorzy, wcale nie jest tak, że za każde ochlapanie pieszego grozi mandat do 500 złotych. Taka kara możliwa jest tylko w przypadku, gdy ochlapując kogoś kierowca stworzył zagrożenie w bezpieczeństwie w ruchu drogowym.

Może to mieć miejsce w sytuacji kiedy to na przykład ochlapany pieszy przewrócił się i doznał urazów albo samochód ochlapał rowerzystę lub motocyklistę i ten ostatni w wyniku tego stracił panowanie nad pojazdem.

W pozostałych przypadkach ukaranie kierującego mandatem za spowodowanie ochlapania innego uczestnika ruchu jest wysoce wątpliwe. No, chyba że, poszkodowany udowodni, że kierowca z premedytacją, złośliwie wjechał w kałużę, chociaż widział ją z daleka i miał możliwość ominąć ją lub zmniejszyć prędkość. Są niestety i tacy inteligentni inaczej, których bawi ochlapanie kogoś.

To akurat kompilacja różnych filmików, głównie z Wielkiej Brytanii. W pierwszym z nich słyszymy jakiegoś troglodytę, który dziko rechocząc cieszy się z ochlapania ludzi na przystanku. W dalszej części tej składanki możecie zobaczyć również filmik nagrywany z okna budynku i prezentujący ochlapywanie przechodniów. Ci, którzy to nagrywają tez zrywają boki ze śmiechu. Jak widać, niektórych osobników niesamowicie bawią takie rzeczy. Ciekawe, czy też by się tak cieszyli, gdyby sami otrzymali podobny prysznic?

Jeżeli zostaniecie ochlapani przez takiego właśnie kierowcę, który lubi prymitywne i prostackie rozrywki, możecie złożyć na policji wniosek o jego ukaranie. Można także domagać się odszkodowania za poniesione straty, np. zniszczone ubranie, zalany smartfon, zamoknięte dokumenty itp.

W takiej sytuacji kierowca może być potraktowany jako sprawca wykroczenia, a nawet jako sprawca przestępstwa. Zależy to od wysokości poniesionych strat. Podstawą do ukarania kierowcy jest 124 art. kodeksu wykroczeń. Stanowi on: "Kto cudzą rzecz umyślnie niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, jeżeli szkoda nie przekracza 500 złotych, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny". Jeżeli straty przekraczają kwotę 500 zł. czyn taki jest uznany jako przestępstwo.

Podstawowym warunkiem ukarania kierowcy jest jednak dowiedzenie, że ochlapał on nas umyślnie. Nie jest to takie łatwe. Zazwyczaj każdy się wyprze, nawet jeśli istotnie celowo wjechał w kałużę. Poza tym ochlapany pieszy musiałby wykazać się niespotykanym refleksem i przytomnością umysłu, by zdążyć zanotować numer rejestracyjny pojazdu albo chociaż go zapamiętać. Rzecz nie jest jednak beznadziejna. Bardzo pomocny może okazać się świadek, który widział zdarzenie i oczywiście zechce zeznawać. Coraz więcej ulic objętych jest także systemem monitoringu miejskiego albo należącego do innych podmiotów. Nagranie z takiego monitoringu może być również bardzo przydatne.

Nie wjeżdżaj w kałuże z dużą prędkością

Kulturalny kierowca, kiedy tylko może, stara się oczywiście unikać ochlapania przechodniów. Ma świadomość, że sam również bywa pieszym. Wy też zapewne nie bylibyście zachwyceni, gdyby inny kierowca brutalnie ochlapał waszą matkę, żonę albo dziecko.

Brawo dla tego kierowcy, autora filmiku, który czyni tutaj wszystko co możliwe, by nie ochlapać przechodniów.

Wjeżdżanie w kałuże ze znaczną prędkością kryje w sobie jeszcze inne niebezpieczeństwo. Jeśli kałuża ma znaczną głębokość, wjechanie w nią może spowodować gwałtowne zmniejszenie prędkości pojazdu, co grozi utratą panowania nad nim. Co gorsza, może wystąpić zjawisko tzw. aquaplaningu czyli poślizgu wodnego. Jeśli bieżnik opon przestanie nadążać odprowadzać wodę, auto popłynie na klinie wodnym i stanie się wówczas zupełnie niesterowalne. Nic nie pomoże kręcenie kierownicą ani hamowane. Samochód będzie podążał w niezależnym od was kierunku i istnieje możliwość, że zatrzymacie się dopiero na latarni. Zjawisko aquaplaningu może wystąpić już przy prędkości 60-70 km/h. Albo przy niższej - wszystko zależy od głębokości kałuży i stanu waszych opon.

Popatrzcie na ten filmik:

Pierwszy z kierowców, mimo że dostrzega kałużę, tylko nieznacznie zmniejsza prędkość i powoduje wzbicie wielkiej fontanny wody. A przecież na prawym pasie jezdni stoi furgonetka z włączonymi światłami awaryjnymi. To już powinno dać mu do myślenia. Można przewidywać - oczywiście mając trochę wyobraźni - jakąś awarię jezdni. Zakładać, że za tym busem znajdują się ludzie, którzy np. naprawiają jezdnię.

Tu widzimy świetny przykład kompletnego braku wyobraźni. Gdyby tam rzeczywiście pracowali ludzie, zostaliby ochlapani od stóp do głów.  Za to autor nagrania przejeżdża przez to miejsce znacznie wolniej. Jemu gratuluję wyobraźni.

I jeszcze jedno pouczające nagranie, prezentujące skutki wjechania w głębszą wodę. Zobaczcie jak szybko to się dzieje, a w dodatku kierowca nie ma praktycznie żadnego wpływu na tor jazdy samochodu:

Można by oczywiście wszelkie pretensje o obecność kałuż i dziur na jezdni kierować do polskich drogowców, którzy często stosują takie technologie i takie materiały, że nowa jezdnia już po roku ma pełno kolein i odkształceń. Żyjemy jednak w takiej rzeczywistości, w jakiej żyjemy. Pozostaje więc tylko wyobraźnia, kultura osobista i wzajemna życzliwość.

Dlatego uprzejmie proszę: jeśli tylko możecie i nie zagraża to bezpieczeństwu jazdy, starajcie się omijać kałuże i nie ochlapujcie przechodniów.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy