Dakar 2014. Małysz: Mam nadzieję, że pech nas opuści

Adam Małysz i Rafał Marton są mocno zawiedzeni, bowiem na drodze siódmego etapu rajdu Dakar, stanęły sprawy techniczne.

Znowu zepsuły się w aucie wycieraczki, do tego doszła awaria hamulców. Mimo tych problemów plasują się na 11. pozycji.

"Podczas tak długiego rajdu ważne jest, aby odnaleźć swoje najlepsze tempo. Nie jest to proste, ponieważ trzeba myśleć zarówno o tym, aby pokonywać kilometry na tyle szybko, żeby nie spać w klasyfikacji, a z drugiej strony tak, aby auto dojechało do mety w całości" - zaznaczył pilot Małysza.

"Niestety, znowu nie uniknęliśmy problemów technicznych. Na 80. km po raz kolejny zepsuły nam się wycieraczki. Od tego momentu konieczne było zwolnienie tempa. Przed zwiększeniem prędkości powstrzymywało nas błoto i woda. Przez brak wycieraczek musieliśmy co chwila się zatrzymywać, by ręcznie wytrzeć brud z szyby. Potem się rozpadało, więc było jeszcze gorzej. Na domiar tego mieliśmy awarię hamulców" - powiedział Małysz.

Reklama

Dodał, że o podziwianiu widoków solnego płaskowyżu nie było mowy. "Byliśmy zbyt mocno zajęci walką ze słabą widocznością i brudem na przedniej szybie".

Załoga Orlen Team zakończyła siódmy etap na 25 pozycji, ze stratą 42 minut i 49 sekund do zwycięzcy, dwukrotnego mistrza świata WRC, Hiszpana Carlosa Sainza.

"Jesteśmy mocno zawiedzeni, bo na drodze stanęły nam sprawy techniczne, ale z drugiej strony utrzymaliśmy wysoką, jedenastą pozycję w generalce. Mamy nadzieję, że mechanicy dobrze przygotują auto, pech nas opuści i uda się nam rozwinąć skrzydła. Czujemy, że możemy powalczyć o znacznie więcej" - podsumował Orzeł z Wisły.

Dzisiaj ósmy etap - odcinek specjalny ma 302 km, a trasa dojazdowa ponad 500 km. Zawodnicy wystartują z Salty, następnie przekroczą Andy, aby rozpocząć chilijską część rajdu. Etap zakończy się w miejscowości Calama.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy