Jazda (bez)alkoholowa

Zabił 6 osób, dostał 12,5 roku więzienia...

Na 12,5 roku więzienia skazał w środę Sąd Okręgowy w Szczecinie sprawcę wypadku drogowego w Kamieniu Pomorskim, w którym zginęło sześć osób. Sąd orzekł, że Mateusz S. nieumyślnie spowodował katastrofę w ruchu lądowym w stanie nietrzeźwości i po użyciu narkotyków.

Mężczyzna w Nowy Rok wjechał w Kamieniu Pomorskim autem w grupę osób, zabijając sześć z nich - pięcioro dorosłych i dziecko - i raniąc kolejne trzy.

Według sądu S. spowodował katastrofę w ruchu lądowym zagrażającą życiu i zdrowiu wielu osób. Mężczyzna prowadząc samochód umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa przez to, że był w stanie nietrzeźwości (miał 2,15 promila alkoholu we krwi) oraz po użyciu substancji psychotropowych (marihuana i amfetamina), a także nie miał okularów leczniczych. S. jechał z prędkością 80 km/godz., przekraczając dozwoloną prędkość o co najmniej 30 kilometrów na godzinę, w wyniku czego doprowadził do zjechania jego auta na chodnik, i tracąc nad pojazdem kontrolę, uderzył w pieszych.

Reklama

Sąd uznał, że dowody nie wskazały, aby S. w umyślny sposób spowodował katastrofę w ruchu lądowym, co miało wpływ na zmianę kwalifikacji prawnej czynu i niższą karę. Wcześniej prokurator domagał się, aby S. odpowiadał za umyślne spowodowanie katastrofy i wnioskował o 15 lat więzienia.

Sędzia Artur Karnacewicz odnosząc się do zmiany kwalifikacji prawnej wyjaśniał, że gdyby S. miał świadomość skutków spowodowanej przez siebie katastrofy, to wówczas byłoby to przestępstwo zabójstwa, a samochód byłby traktowany jako narzędzie zbrodni. "Natomiast w tej sprawie dowodów przekonujących na to, że oskarżony tak właśnie postępował nie ma" - powiedział.

S. został ponadto uznany za winnego prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości przed popełnieniem czynu i orzekł za to karę jednego roku pozbawienia wolności. Kara łączna, jaką usłyszał mężczyzna, to 12,5 roku więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Dopiero po 10 latach odbytej kary będzie mógł ubiegać się o warunkowe wyjście na wolność. Wyrok jest nieprawomocny.

"Wypada sobie uświadomić, jak czasami niewiele dzieli innych od znalezienia się w podobnej sytuacji, jak oskarżony" - powiedział Karnacewicz. Dodał, że katastrofa powinna zmusić do myślenia. "Wypada racjonalnie i poważnie traktować te reguły, które mają gwarantować uczestnikom ruchu drogowego bezpieczeństwo" - powiedział. W przeciwnym razie, skutki nieszanowania tych zasad są takie, jak można było zaobserwować śledząc proces - dodał.  

Prokurator Bożena Krzyżanowska zapowiedziała tuż po odczytaniu wyroku, że złoży apelację od niego. Według niej S. nie chciał tej katastrofy, ale godził się na nią. Krzyżanowska dodała, że podtrzymuje kwalifikację czynu i wymiar kary, który znalazł się w akcie oskarżenia.

Rodziny ofiar wypadku są niezadowolone z wyroku. W emocjonalnych wypowiedziach powtarzały się opinie, że wyrok jest zbyt łagodny. Przedstawiciele rodzin, występujący jako oskarżyciele posiłkowi, zapowiedzieli apelację od wyroku.

W Nowy Rok kierowany przez Mateusza S. samochód wypadł z drogi i wjechał w grupę ludzi. Zginęło pięć dorosłych osób i jedno dziecko. Dwoje kolejnych dzieci trafiło do szpitala; chłopiec, który w wypadku stracił rodziców, był w stanie ciężkim i wymagał opieki na oddziale intensywnej terapii, stan zdrowia dziewczynki był lepszy.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: pijani kierowcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy