Szykują się spore zmiany w rajdzie Dakar

"Trasa przyszłorocznego Rajdu Dakar powinna zadowolić wszystkich. Będzie dużo odcinków piaszczystych, ale też etapy na dużych wysokościach" - powiedział PAP przebywający w Polsce dyrektor ds. zawodników tej największej off roadowej imprezy świata Xavier Gavory.

W tegorocznym Dakarze startowało mniej zawodników niż w poprzednich latach. Gavory uważa, że jedną z przyczyn była ekstremalnie trudna trasa. W przyszłym roku powinna być nieco łatwiejsza. Po kilku latach rajd wraca do Peru, gdzie odbędzie się kilka pierwszych etapów, po czym przez Boliwię dotrze do mety w argentyńskiej Kordobie.

"Na pewno nie wszystkim odpowiadała trasa ostatnich dwóch edycji, przede wszystkim duże wysokości w Boliwii i niepewna pogoda. To były naprawdę ekstremalne wyzwania. Niektórzy kierowcy wiedzą, że sobie z tym nie radzą. Ale teraz dostajemy bardzo pozytywne sygnały, przede wszystkim dlatego, że Dakar wraca do Peru, gdzie będzie pustynia. Spędzimy w tych piachach pięć dni i wszyscy powinni być zadowoleni. Dwa odcinki to pętle, dzięki czemu na trasie znajdą się wszystkie najciekawsze odcinki" - podkreślił Gavory, który do Warszawy przyjechał z okazji prezentacji przyszłorocznej edycji Rajdu Dakar.

Reklama

Francuz przyznaje, że tegoroczny rajd był niezwykle trudny, ale organizatorzy nie byli w stanie wszystkiego przewidzieć. Z powodu ulewnych deszczów odwołano dwa odcinki, a kilka skrócono.

"Pogoda nie dała się przewidzieć. Prognozy w Ameryce Południowej często się nie sprawdzają, m.in. ze względu na takie zjawiska jak El Nino. Ale przypomnę, że w Afryce też były odwoływane etapy, ze względu na np. burze piaskowe. Rajdy off roadowe są nieprzewidywalne" - zauważył Gavory.

Dyrektor Dakaru ma nadzieję, że w przyszłości rajd powróci do Chile. Chcą tego też uczestnicy. "Wszyscy tęsknimy za pustynią Atakama i mam nadzieję, że Dakar tam wróci, chociaż trudno teraz powiedzieć, kiedy to nastąpi" - zaznaczył.

"A jaka będzie przyszłoroczna edycja? Przed ostatnią dyrektor sportowy Marc Coma zapowiadał, że będzie najtrudniejsza w historii i to się potwierdziło. Czy można tak powiedzieć o kolejnej? Nie wiem, ale trasa będzie na pewno bardzo zróżnicowana, podobnie jak warunki klimatyczne. Każdy znajdzie coś dla siebie - miłośnicy piachu, trudnej nawigacji i bezdroży. Na pewno za to będzie podwójnie jubileuszowa - to 40. Rajd Dakar i 10. w Ameryce Południowej" - dodał.

W tym roku w Rajdzie Dakar wystartowało najmniej Polaków od kilku lat - dziewięciu. Gavory uważa, że następuje naturalna zmiana pokoleniowa.

"To prawda, Polaków było w tym roku mniej niż poprzednio, ale wiem, że tutejsi kierowcy mają ciągle bardzo silną motywację. Do startów przystępuje nowa generacja zawodników. Kiedyś występowały takie gwiazdy jak Małysz czy Hołowczyc i to przyciągało uwagę wszystkich. Teraz nadchodzi nowe pokolenie. Polska ma wielkie tradycje w sporcie motorowym i jest dla nas bardzo ważna" - zapewnił dyrektor ds. zawodników.

Przyszłoroczny Rajd Dakar odbędzie się w dniach 6-20 stycznia, a jego trasa będzie prowadziła przez Peru, Boliwię i Argentynę. Start zaplanowano w Limie, a metę w Kordobie. Uczestnicy będą mieli do pokonania 14 etapów (to o dwa więcej niż w 2017 roku, z których i tak dwa zostały odwołane). Dzień przerwy, podobnie jak w tegorocznej edycji, zaplanowano w stolicy Boliwii La Paz.

W tegorocznym Dakarze wystartowało dziewięciu polskich kierowców, a ukończyło imprezę pięciu. Jadący quadem Rafał Sonik zajął 4. miejsce, a Kamil Wiśniewski był 10. Jakub Przygoński z belgijskim pilotem Tomem Colsoulem w Mini uplasowali się na siódmej pozycji w kategorii samochodów. Motocyklista Paweł Stasiaczek był 81., a Dariusz Rodewald w zespole holenderskiej ciężarówki zakończył imprezę na trzeciej pozycji. Wycofali się motocykliści Jakub Piątek, Adam Tomiczek i Maciej Berdysz oraz Sebastian Rozwadowski, który był pilotem litewskiego kierowcy Benediktasa Vanagasa.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy