Rajd Lubelski: Wygrana Lenartowicza, punkty dla Maroszka

Z 48 załóg, które stanęły na starcie XXV Rajdu Ziemi Lubelskiej, 1 Rundy Rajdowego Samochodowego Pucharu PZM, do mety dotarło 30. Pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej rajdu zajęła załoga Kornel Lenartowicz/Robert Gołąb (renault clio).

Zwycięzcy posiadają jednak międzynarodową licencję i ostatecznie w klasyfikacji widnieją jako ?goście" (tak samo jak Sebastian Pędziński/Maciej Sosnowski - 4. miejsce w klasyfikacji i Norbert Guzek/Łukasz Kunicki - 6. miejsce) nie zabierając punktów zawodnikom z licencją krajową. W klasyfikacji Pucharu PZM najszybsze okazały się trzy załogi startujące na oplach astra: Mateusz Maroszek/Krzysztof Czanecki, Bartłomiej Grzybek/Agnieszka Grabowska i Filip Nivette/Rafał Biniszewski.

Jak można się było spodziewać, najszybsze czasy na odcinkach specjalnych uzyskał Michał Sołowow startujący razem z Maciejem Baranem. Ich mitsubishi lancer evo VI widniało na pierwszym miejscu

klasyfikacji generalnej po ostatnim, dwunastym odcinku specjalnym. Po mecie oesu załoga wycofała się z rajdu po awarii technicznej. Jednak gdyby dotarła na Kazimierski rynek gdzie usytuowano metę rajdu, to podzieliłaby losy załogi startującej peugeotem 106 rally z numerem 21, Mariusza Strzałkowskiego i Grzegorza Grąbczewskiego. Sędziowie wykluczyli ich z rajdu za jazdę na oponach z kolcami, na co nie zezwalał regulamin. Co ciekawe załoga lancera z numerem 1 uzyskiwała lepsze czasy przejazdu odcinków specjalnych na oponach bez kolców niż z kolcami...

Reklama

Zawodnicy startujący w rajdzie największy problem mieli z prawidłowym doborem opon. Tak jak w Rajdzie Monte Carlo zacienione fragmenty dróg pokryte były lodowymi łatami, w niektórych miejscach płynęła woda z topniejącego śniegu, a duża część trasy oesów miała suchą nawierzchnię, w sam raz na slicki. Zmienna przyczepność była przyczyną kilku krótszych lub dłuższych wizyt w plenerze, a nawet bliskich spotkań z przyrodą. Najpoważniejszą przygodę zaliczyła załoga opla astra z numerem 2: Cezary Piekarski/Michał Rosiński. Na OS7 Buchałowice - Karmanowice, po wyjściu z pokrytego lodem tunelu pod torami kolejowymi, zaliczyli dachowanie i zatrzymali się pod skarpą. Załodze na szczęście nic się nie stało, ale auto nie nadawało się do dalszej jazdy. Niewiele brakowało by w tym samym miejscu chwilę

później zakończyli jazdę Piotr Masicz i Szymon Jasiński. Wydawało się, że ich deawoo nubira zatrzyma się na przewróconej astrze. Na szczęście na drodze było niewielkie drzewo, które ich zatrzymało. Uszkodzenia auta na szczęście były niewielkie i załoga dojechała do mety oesu i później rajdu. Pechowy odcinek został jednak przerwany, a pozostali zawodnicy zaliczyli wolny przejazd.

Kornel Lenartowicz: - Straciliśmy trochę, na pierwszej pętli. Dużym problemem okazał się prawidłowy dobór opon. Raz było ślisko, później bardzo przyczepnie, a na zakrętach leżało dużo błota naniesionego w czasie przejazdu innych zawodników. Potem jednak udało nam się trafić z oponami i zaczęliśmy odrabiać straty.

Sebastian Pędziński: - Jeszcze po OS 9 wyprzedzałem konkurentów i byłem za Sołowowem. Na ostatnich trzech odcinkach popełniłem kilka błędów i spadłem w klasyfikacji na 4. miejsce. Zabrakło kilkunastu sekund...

W klasyfikacji klubowej zwyciężył Automobilklub Łódzki, przed Automobilklubem Polski i Automobilklubem Podlaskim.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Renault Clio | szczęście | rajd | wygrana | załoga
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy