Porzuciła wyścigi dla pornobiznesu. 25-latka zarabia krocie!

Świat sportów motorowych kojarzy się często z wielkimi pieniędzmi. Prawda jest jednak taka, że z zawodowego ścigania trudno wyżyć. Dla większości zawodników starty w rajdach czy wyścigach to raczej – koszmarnie drogie - hobby niż pomysł na życie.

Przekonała się o tym 25-letnia Australijka - Renee Gracie - która porzuciła właśnie karierę kierowcy wyścigowego na rzecz... pornobiznesu! Popularna w Australii Gracie od wielu lat związana była ze światem wyścigów. Swoją przygodę rozpoczęła w bardzo młodym wieku ścigając się w kartingu. Następnie przyszła pora na wyścigi samochodów turystycznych. Najpierw była to seria Aussie Racing Cars. Później Gracie trafiła do Porsche Carrera Cup Australia, gdzie w 2014 roku wywalczyła 15. pozycję w klasyfikacji generalnej. W kolejnych latach fani wyścigów w Australii mogli ja też zobaczyć m.in. w seriach sponsorowanych przez firmę Dunlop, jak: V8 Supercars Dunlop Series, Supercars Dunlop Series czy Dunlop Super2 Series. Jej marzeniem był wówczas start w IndyCar i NASCAR.

Reklama

Chociaż przeważnie kończyła sezony w okolicach 20. miejsca w "generalce" nie mogła narzekać na brak sponsorów. Dzięki charyzmie i aparycji zyskała wierną rzeszę fanów. Z czasem wyścigowy reżim zaczął jej jednak doskwierać. Jak sama twierdzi finanse były tylko jednym z problemów. Poczuła, że się wypala, a świat czterech kółek coraz mniej ją ekscytuje.

Receptą na kryzys okazała się być branża filmów dla dorosłych. Grace założyła konto na płatnym serwisie społecznościowym OnlyFans, gdzie wspierający ja finansowo fani oglądać mogą np. jej rozbierane zdjęcia i filmy.

W wywiadzie dla "The Daily Telegraph" Gracie wyznała ostatnio, że nietypowe przebranżowienie to "najlepsza rzecz jaką w życiu zrobiła". W pierwszym tygodniu istnienia jej konto wygenerowało zysk na poziomie 2 tys. dolarów amerykańskich. Australijka deklaruje, że obecnie zarabia na nim około 17 tys. dolarów tygodniowo!

"Dzięki temu znalazłam się w sytuacji finansowej, o jakiej nigdy nie marzyłam i naprawdę mi się to podoba" - wyznała na łamach "The Daily Telegraph". Dodała, że nie widzi nic zdrożnego w tym, że może teraz kontaktować się z fanami na płatnych czatach i dzielić się z nimi swoją urodą.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy