Piotrek nie miał szans

14. Rajd Praski miał w tym roku tragiczny finał. Makabryczny wypadek załogi Leszek Kuzaj - Craig Parry zakończył zmagania zawodników.

Na pierwszym odcinku specjalnym drugiego dnia rajdu rozpędzony peugeot 307 WRC wypadł z trasy i wpadł w grupę kibiców. Na miejscu śmierć poniósł Polak - 26 letni Piotr, wieczorem w szpitalu zmarła druga ofiara - 24 letni obywatel Czech. Poszkodowanych jest więcej osób, w tym kilkoro dzieci. Nie wszyscy zgłosili się do szpitala.

Do świadków wypadku dotarł "Super Express":

Widzieliśmy Kuzaja, jak wyjeżdżał zza zakrętu. Nagle go zniosło. Przodem swojego samochodu uderzył w latarnię. Ale ona go nie zatrzymała. Obróciła tylko samochód tak, że zaczął kręcić bączki i po kilku metrach wpadł w tłum. Nagle uderzł w Piotrka... On wpadł pod nadwozie... Nie miał szans na ratunek - opowiedział dziennikarzom gazety Daniel Steblej - przyjaciel Piotra i świadek makabry.

Obraz jaki wyłania się z relacji "Super Expressu" jest wstrząsający. Wiele pretensji można mieć np. do czeskich kibiców.

Od razu ruszyłem na pomoc. Ludzie leżeli, nie mogli się podnieść. Prosiłem czeskich kibiców o pożyczenie komórki, bo nie mam roamingu, ale powiedzieli, że za telefon do Polski płacić nie będą - opowiada pan Daniel. - Tłumaczyłem, że zginął człowiek.

Reklama

Wtedy na miejsce przybiegł Leszek Kuzaj. Biegał wśród rannych, przepraszał, zupełnie nie wiedział, co ma robić. Nagle dał mi swoją komórkę. Właśnie z telefonu Kuzaja zadzwoniłem do Mariusza, brata Piotrka, i powiedziałem, co się stało.

Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, rozgorzała gorąca dyskusja mająca na celu wskazanie winnych tej tragedii. Zdaniem wielu odpowiedzialność ciąży głównie na kibicach, którzy jak wynikało z pierwszych relacji znajdowali się w miejscu niedozwolonym. Wiele wskazuje jednak na to, że kibice znajdowali się za taśmą bezpieczeństwa ustawioną przez organizatorów. Tych ostatnich również nie sposób obarczyć pełną odpowiedzialnością. Mimo, że feralne miejsce znajdowało się na tzw. "wypadkowej" zakrętu, taśma zabezpieczająca rozciągnięta była w dość dużej - względnie bezpiecznej - odległości od trasy. Żadnych pretensji nie można mieć też do Leszka Kuzaja - od kierowcy, który walczy o ułamki sekund nie można wymagać, by jechał wolno.

Winnych wskaże zapewne policyjne śledztwo, większość kibiców rajdowych zdaje sobie jednak sprawę, że w tym przypadku jakiekolwiek nie były by ustalenia prokuratury, będą one dyskusyjne. Rajdy samochodowe to sport, w który ryzyko jest po prostu wkalkulowane. Wiedzą o tym zarówno załogi, jak i kibice, bez których żadna impreza tego typu nie miałaby sensu. Na odcinku specjalnym nie ma miejsca, które bez mrugnięcia okiem nazwać by można bezpiecznym. Nieśmiertelności nie zapewnia ani klatka bezpieczeństwa, ani taśmy, ani nawet kamizelka z napisem foto...

Tym, co przyciąga ludzi do rajdów jest adrenalina. Czyli ryzyko.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: leszek kuzaj | kuzaj
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy