Pechowy start Arrinery

Wygląda na to, że nad arcydziełem polskiej inżynierii - torową Arrinerą Hyssarya GT - ciąży fatum. Kolejny torowy występ polskiego pojazdu wypadł zdecydowanie poniżej oczekiwań...

W minioną sobotę - drugiego września - Arrinera po raz drugi próbowała swoich sił w wyścigach. Prowadzony przez brytyjskiego kierowcę Jonny’ego MacGregora samochód zobaczyć można było w zawodach serii BritCar, Dunlop Endurance Championship na torze Donington Park w Wielkiej Brytanii.

Najlepszy wykręcony przez Brytyjczyka czas - 1:07:254 - dawał zespołowi czwarte miejsce w stawce. Sęk w tym, że polskie auto nie dojechało do mety. Z zawodów wyeliminowała je usterka silnika.

Wystawiona do zawodów Arrinera HussaryaGT skonfigurowana była "na pograniczu specyfikacji GT3 i GT4". Miało to na celu sprawdzenie jak największej ilości elementów, które później będą wykorzystane w poszczególnych klasach.

Reklama

Według MacGregora "Konstrukcja Arrinery HussaryaGT pozwala na stabilną jazdę przy dużych prędkościach, jest to duży atut w przypadku wyścigów endurance. Samochód budził bardzo duże zainteresowanie wśród kibiców i pozostałych uczestników wyścigu, przeważały opinie, że wygląda niesamowicie".

Warto dodać, że Jonny MacGregor, mimo awarii Arrinery, wziął udział w głównym wyścigu. Brytyjczyk przesiadł się na samochód Taranis - konkurencyjny dla Arrinery Hussaria GT, wyścigowy pojazd serii GT3 skonstruowany w 2014 roku przez zespół MacRacing, w barwach którego ściga się McaGregor. Chociaż - po awarii polskiego auta - Brytyjczyk startował z końca stawki, udało mu się ukończyć wyścig na drugim miejscu.

Przypominamy, że Arrinera zaliczyła swój sportowy debiut w kwietniu w czasie jednego z wyścigowych weekendów na torze Hockenheim w Niemczech. Niestety, konfrontacja z konkurencją nie wypadła zadowalająco. W pierwszym wyścigu amatorskiej serii DMV GTC dzieło polskich inżynierów sklasyfikowano na odległym 10. miejscu w klasie. Czasy uzyskiwane przez Arrinerę GT wysoce odbiegały od konkurencyjnych pojazdów serii GT3. Zwycięskie Audi R8 LMP, prowadzone przez Markusa Pommera, przejechało najszybsze okrążenie w czasie 1:37.949 s. Arrinera z Andrew Scarborough za kierownicą pokonała swoje najszybsze okrążenie w... 1:57.955.

Jeszcze gorzej było, gdy za kierownicą usiadł Piotr R. Frankowski. Polak uzyskał czas najszybszego okrążenia 2:00.304 i nie ukończył wyścigu. Na torze Hockenheim wolniejsza (o niespełna 5 sekund) była jedynie - prowadzona przez - Jean-Luc’a Weidt’a - najskromniejsza w stawce - Toyota GT86.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy