Pandy walczą w Dakarze

Piętnaście etapów i prawie 8000 tysięcy kilometrów będą musieli pokonać kierowcy z pustynnej ekipy Fiata startujący w 29. Rajdzie Dakar.

Dziennie daje to okrągłe 530 kilometrów jazdy w terenie. Pandy codziennie będą pokonywać dystans jak z Warszawy do Szczecina. Z małym zastrzeżeniem - w Afryce nie jeździ się normalnymi drogami.

W 29-letniej historii Rajdu Dakar odcinki rozgrywane w Europie zawsze były łatwe i tylko "na rozgrzewkę". Kilometry piachu i błota miały służyć ostatnim przygotowaniom, wykryciu i usunięciu technicznych drobiazgów, które mogłyby uprzykrzyć życie zawodnikom w ekstremalnych afrykańskich warunkach.

Tym razem organizatorzy postąpili jednak inaczej i bagatelizowane przez wszystkich odcinki na Starym Kontynencie przeprowadzili w bardzo trudnym terenie. Pierwszy oes z mierzonym czasem zorganizowano pod Portiamo, gdzie 510 pojazdów - motocykli, samochodów i ciężarówek ścigało się w pasie atlantyckich lasów. Miękka droga nie wytrzymała tak dużego obciążenia i po przejechaniu dużych i ciężkich samochodów rajdowych szybko zamieniła się w prawdziwą sypką pułapkę. Koleiny sięgały nawet kilkudziesięciu centymetrów, a w niektórych miejscach droga była tak miękka, że pustynne Fiaty PanDakar niemal zawieszały się na niej podwoziem. Miki Biasson i Bruno Saby - doświadczeni dakarowi specjaliści (Saby wygrał Rajd Dakar w roku 1993) zdecydowali, że walka w takich warunkach nie ma żadnego sensu. Dlatego Pandy przejechały oes bez nerwowego liczenia sekund, zostawiając właściwą rywalizację dopiero na kolejne odcinki.

To była skuteczna taktyka, bo Fiaty pierwsze straty odrobiły już na drugim etapie pod Portimao. Tam można było pojechać szybciej, bo odcinek był twardszy, idealny nawet dla aut WRC. Był także pełen... wody i portugalskich kibiców, którzy słyną ze swojej legendarnej żywiołowości. Rajdowe Pandy przyjęto z prawdziwym entuzjazmem! Portugalczycy doskonale wiedzą, że Pand nie można porównywać do rajdowych potworów - fabrycznych rajdówek jadących przez Saharę tylko dla sportowego wyczynu. W projekcie "PanDakar" nie chodzi wyłącznie o miejsce na podium. Inżynierowie Fiata chcą w ten sposób udowodnić, że nieduży samochód dobrze poradzi sobie w ekstremalnych warunkach, których nie można zasymulować w laboratoriach lub sztucznie wytworzyć na ekranach komputerów.

Załogom Miki Biassona i Bruno Saby?ego w drodze do Senegalu towarzyszy serwisowa ciężarówka Iveco Eurocargo (załoga Livio Diamante, Giorgio Albiero i Nicola Montecchio), która jest klasyfikowana w grupie trucków oraz Fiat Sedici dla mechaników.

Reklama

Ekipa Fiat PanDakar ma przed sobą trudne i ambitne zadanie - w ciągu dwóch najbliższych tygodni rajdowe Pandy będą musiały pokonać trasę długości ponad 7 tysięcy kilometrów. Który afrykański fragment będzie najtrudniejszy? Miki Biasson twierdzi, że najgorsze będą etapy w Mauretanii i Sahara z wysokimi wydmami, nieprzewidywalnymi zmianami pogody oraz słynnymi piaskowymi burzami. - Kto da sobie radę z piaskiem, ten dojedzie do Dakaru - twierdzi włoski mistrz.

Po dwóch etapach 29. Rajdu Dakar w klasyfikacji prowadzi Carlos Sousa przed Carlosem Sainzem i Ginielem de Villiersem. Po dwóch europejskich etapach de Villiers traci już 2 minuty do lidera. Pod koniec rajdu różnice będą o wiele większe...

TUTAJ znajdziesz nasz raport specjalny poświęcony rajdowi

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Fiata | odcinki | Dakar | pandy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy