Kto będzie kierowcą Toyoty? Prawdopodobnie Hanninen

Pierwszym kierowcą fabrycznego teamu Toyoty, który w 2017 roku zadebiutuje w rajdowych mistrzostwach świata będzie prawdopodobnie Fin Juho Hanninen - przyznał szef projektu, czterokrotny mistrz globu Fin Tommi Makinen.

Makinen w wywiadzie dla fińskiego radia potwierdził, że planuje zatrudnienie w zespole trzech doświadczonych zawodników, którzy będą gwarantowali dobre wyniki już w pierwszym sezonie startów.

Makinen został szefem ekipy przygotowującej Yarisa WRC na początku 2015 roku. Baza teamu została od podstaw wybudowana w miejscowości Puuppola, w pobliżu Jyvaskyli, gdzie tradycyjnie zlokalizowana jest strefa serwisowa Rajdu Finlandii.

Toyota wraca do mistrzostw świata po długiej przerwie. Po raz ostatni w World Rally Championship jej fabryczny zespół wystąpił w 1999 roku zdobywając tytuł mistrzowski. Wywalczył go właśnie Makinen jadący Corollą WRC.

Reklama

Jako pierwszego na przełomie 2015 i 2016 roku jako kierowcę testowego zatrudniono czterokrotnego rajdowego wicemistrza świata Fina Mikko Hirvonena, który w karierze wygrał 15 rund WRC, a po sezonie 2014 zakończył starty w mistrzostwach świata. W styczniu 2016 zadebiutował w Rajdzie Dakar, gdzie uplasował się na 4. pozycji.

Jego partnerem został rodak 35-letni Hanninen, triumfator cyklu IRC w 2010 roku. Obaj Finowie na zmianę testują nowy samochód, ale dość długo żaden z nich nie miał pewności, że zostanie zawodnikiem fabrycznej ekipy w 2017 roku. Teraz pewne miejsce ma już chyba Hanninen.

Według nieoficjalnych informacji, propozycję startów Yarisem otrzymali dziewięciokrotny mistrz świata Francuz Sebastien Loeb i Norweg Petter Solberg (mistrz świata w sezonie 2003), który obecnie startuje w rally-crossie.

Na razie jednak oficjalnie żadnej decyzji nie ogłoszono, wcześniej Makinen twierdził, że kierowców teamu przedstawi dopiero jesienią.

Od redakcji. Jakiś czas temu Jacek Pawlak,  szef Toyota Motor Poland, powiedział nam, że jego marzeniem jest to, aby za kierownicą  yarisa WRC zasiadł Robert Kubica. Niestety, wszystko wskazuje na to, że sprawa ta pozostanie jedynie  w sferze marzeń. Nie tylko prezesa Pawlaka, ale i ogromnej rzeszy miłośników sportów motorowych.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy