Jak doszło do wypadku?

Reporter INTERIA.PL odwiedził miejsce, gdzie zakończyła się doczesna podróż Janusza Kuliga. Na feralnym przejeździe kolejowym po tragedii nie ma już niemal śladu. Pociągi kursują normalnie, wrak został usunięty. O dramacie świadczą tylko pogięty słup i bariera oraz znicze, których jest coraz więcej.

Zapalają je nie tylko mieszkańcy Rzezawy, ale również kibice rajdowi z okolicznych miejscowości oraz Krakowa.

Kulig nie miał szans. Tory zasłania budynek. Widoczność w lewo, skąd nadjechał pociąg, jest zerowa. A wczoraj o 18 było ciemno i padał śnieg. Rogatki były otwarte...

Przejazd kolejowy jest bardzo nierówny. Nie dało się na niego wjechać szybko. Kierowca nie zauważył dawanych przez pociąg sygnałów i wtoczył się na tory. Wprost pod pociąg... Uderzenie w przód samochodu było potężne. Wyrwany został silnik, urwane koła. Poduszki powietrzne nie mogły pomóc. Fiat Stilo odbił się od pociągu, wpadł na słup i znieruchomiał obok toru. Hamujący skład zatrzymał się dopiero kilkaset metrów dalej.

Reklama

Gdy pierwsi świadkowie zdarzenia dotarli do wraku, Janusz Kulig był nieprzytomny, ale jeszcze żył. Bez specjalistycznego sprzętu kierowcy nie dało się uwolnić z auta. Strażacy na miejscu zdarzenia pojawili się po około 20 minutach. Odcięli dach. O 18.40 lekarz stwierdził zgon...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadek | słup | pociąg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy