Jak Alonso przygotowuje się do Rajdu Dakar?

Oficjalnej decyzji o starcie Fernando Alonso z Toyotą w Rajdzie Dakar nie ma. Ale wszystko, co Hiszpan robi w ostatnich miesiącach wskazuje na to, że debiut w legendarnej imprezie cross-country nastąpi już w styczniu 2020 roku w Arabii Saudyjskiej. Metodyczność tych przygotowań imponuje.

Rajd Dakar to jedno z największych wyzwań w motorsporcie. Edycja 2020 będzie szczególna, bo po raz pierwszy załogi będą ścigać się w Arabii Saudyjskiej. Nowa trasa w nieznanym dla większości startujących terenie oznacza wielką losowość, ale i szansę na dobry rezultat dla debiutantów. O ile ci będą odpowiednio przygotowani. I tu jest szansa dla Alonso.

Nie znaczy to jednak, że Hiszpan z miejsca wyrasta na faworyta. Sebastien Loeb, czyli dziewięciokrotny rajdowy mistrz świata, miał cieplarniane warunki w fabrycznym zespole Peugeot, ale żadne z czterech podejść do wygrania tej imprezy nie zakończyło się sukcesem. Carlos Sainz zwyciężył w Rajdzie Dakar dwukrotnie, ale na pierwszy triumf musiał czekać cztery lata. Obaj mają jednak doświadczenie rajdowe. Alonso przychodzi ze świata wyścigów. A to o wiele większe wyzwanie. Stąd tak szeroko zakrojony program przygotowań.

Reklama

Mistrz w przedszkolu

Wydawać by się mogło, że Alonso wsiądzie do dakarowego Hiluxa i z miejsca będzie piekielnie szybki. W końcu Hiszpan uchodzi za jednego z najbardziej utalentowanych kierowców wyścigowych wszech czasów. Jest dwukrotnym mistrzem świata F1, dwa razy wygrywał wyścig 24h Le Mans, a raz 24-godzinną rywalizację w Daytonie, do tego zdobył mistrzostwo świata w wyścigach długodystansowych. Nic bardziej mylnego. Dakarowe rajdówki z samochodami wyścigowymi łączy w zasadzie tylko to, że oba pojazdy mają po cztery koła. To dwie kompletnie inne dyscypliny.

Alonso przez lata przyzwyczajony był do tego, że w samochodach jeździ sam, po torze, który zna jak własną kieszeń. A gdy go nie zna, nauczenie się układu zakrętów trwa względnie krótko. Kluczem do sukcesu w wyścigach jest regularność i powtarzalność, a gdy tego trzeba walka koło w koło. Rajdy cross-country to zupełnie inne wyzwanie. Alonso w samochodzie nie będzie sam - w prawym fotelu zasiądzie pilot. W tę rolę wcieli się Marc Coma. I ruszą w nieznane. Bo trasy w rajdach terenowych nie da się nauczyć na pamięć. A do tego dojdzie wielogodzinna praca w aucie (czasem nawet kilkanaście godzin i setki kilometrów jednego dnia) w ekstremalnych warunkach. Do tego też trzeba się przyzwyczaić.

Namibia, RPA, Polska po drodze do Dakaru

Alonso narzucił sobie ostre tempo treningowe, a wedle informacji zespołu czyni tak duże postępy, że liczba kilometrów za kierownicą Toyoty Hilux ciągle rośnie. Zaczęło się od testów w Namibii, a potem przyszedł sprawdzian w Polsce. Alonso pokonywał trasy poligonu w Drawsku Pomorskim, które chwilę wcześniej wykorzystywane były w Orlen Baja Poland. I pokonał dwukrotnie dłuższy dystans niż pierwotnie od niego wymagano. Następnie przeniósł się do RPA, gdzie pojechał w piątej rundzie miejscowych mistrzostw cross-country. Gościnny występ zamieniono na rywalizację na czas, by Alonso jak najszybciej oswoił się ze specyfiką tego typu rajdów w tym m.in. jazdą w kurzu. I to była bardzo sroga lekcja.

Dachowanie na pierwszej pętli, zderzenie z ptakami na drugiej i konieczność jazdy bez szyby za to w goglach - Alonso i Coma przeżyli pierwszą bojową próbkę tego, co może ich spotkać w ogniu rywalizacji. Sztuka radzenia sobie z nieprzewidywalnym to jeden z kluczy do zwycięstwa w Rajdzie Dakar. W RPA egzamin został zdany.

Lekcje u pustynnego księcia

Alonso do dyspozycji ma cały sztab profesjonalistów. Przygotowuje się z zespołem, który w 2019 roku wygrał Rajd Dakar w kategorii samochodów. A za mentora ma samego Nassera Al-Attiyah. A to nie byle kto. W Rajdzie Dakar startuje od 2004 roku, triumfował w imprezie trzykrotnie (w tym w 2019 roku za kierownicą Hiluxa), a od 2007 roku nie było edycji, w której nie wygrałby choćby jednego etapu. Uchodzi za absolutnego mistrza w jeździe po wydmach. Ale to dziwić nie powinno - to człowiek wychowany na wielkiej katarskiej piaskownicy.

Al-Attiyah był jednym z pierwszych, którzy w Alonso zaszczepili pasję do rajdów terenowych. Wczesną wiosną Katarczyk zaprosił Hiszpana na testy, podczas których oceniano, czy to dla dwukrotnego mistrza świata Formuły 1 odpowiednia ścieżka na kolejny etap motorsportowej kariery. Teraz bierze aktywny udział w intensywnym programie treningowym. We wrześniu szalał z Alonso po pustyni w pojeździe UTV. Po co? By Alonso jak najszybciej nauczył się “czytać" wydmy. A to jest prawdziwa sztuka, która w Arabii Saudyjskiej będzie absolutną koniecznością, by przetrwać morderczy rajd.

Kolejnym etapem przygotowań Alonso będzie Rajd Maroka (3-9 października), o którym się mówi, że to najlepszy test przed dakarowym wyzwaniem. Tu organizatorzy doszlifowują procedury, zespoły szukają ostatnich poprawek do swoich pojazdów, a sama impreza weryfikuje, jak wiele pracy czeka załogi. Rajd Maroka da odpowiedź, jak blisko lub daleko dakarowych faworytów jest Alonso.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy