Hołowczyc - Kurzeja po I etapie

Bardzo dobrze rozpoczęli zmagania w Rajdowych Mistrzostwach Świata Samochodów Seryjnych polscy kierowcy. Po pierwszym etapie rajdu Krzysztof Hołowczyc zajmuje piąte miejsce z minimalną stratą (1,2 s) do Janusza Kuliga (obaj Mitsubishi Lancer). Prowadzi Japończyk Toshihiro Arai przed Szwedem Stigiem Blomquist'em (obaj Subaru Impreza). Trzecie miejsce zajmuje aktualny Mistrz Świata Malezyjczyk Keramjit Singh (Proton).

- Już od pierwszego oesu postanowiliśmy ostro zaatakować. Uzyskaliśmy niezły wynik, ale już na drugim zaczęły się drobne "przygody". Najpierw blokował nas Szwed Roman, którego dogoniliśmy na trasie, potem okazało się, że i tak wszyscy dostaliśmy wynik Singha, po wypadku jednej z załóg. Przed trzecim oesem postanowiłem sprawdzić ciśnienie opon. Manometr pokazał, że jest zbyt wysokie, więc sporo wypuściliśmy do zalecanego poziomu(ok.2,0 bar). Samochód jednak zaczął się jakoś dziwnie prowadzić i źle przyspieszać. Mimo to dawałem z siebie wszystko, by jak najlepiej przejechać najdłuższy(43,66 km) oes. Straciliśmy jednak ponad 30 cennych sekund. W serwisie okazało się, że manometr jest zepsuty i zupełnie niepotrzebnie spuszczałem powietrze z kół. W efekcie jechaliśmy na ciśnieniu poniżej 1,5 bara i chyba stąd tak duża strata. Czwarty odcinek pojechaliśmy dobrym tempem uzyskując minimalnie gorszy czas od Janusza Kuliga, który dziś jechał fantastycznie. Jedziemy "łeb w łeb", dzieli nas tylko 1,2 sek. po całym etapie. Coraz lepiej czuję nowy dla mnie samochód i staram się jak najlepiej dostosować swój styl jazdy do jego możliwości. Jutro postaram się przyspieszyć, bo różnice w czołówce są niewielkie i mam apetyt skończyć rajd na "pudle" w grupie Production Car WRC - powiedział na mecie etapu Krzysztof Hołowczyc.

Reklama

Jego pilot Łukasz Kurzeja dodał: - Gdyby choć trochę dopisało nam dzisiaj szczęście wynik mógłby być znacznie lepszy. Rajd jednak dopiero się rozpoczął, więc wiele jeszcze może się zdarzyć. Daleki jestem od ocen jazdy Krzysztofa, ale uważam, że możemy pojechać jeszcze trochę szybciej i zacząć odrabiać niepotrzebne straty z dnia dzisiejszego.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy