Jazda na gazetę to zmora polskich dróg, bo policjanci nie są RoboCopami

Policjantom trudno walczyć z jazdą na gazetę, bo nie mają miarki w oczach. Tłumaczymy, na czym polega taka jazda i jakie zagrożenia stwarza w ruchu drogowym.

Jazda na gazetę. Co to jest?

Wielu kierowców wyprzedza rowerzystów "na gazetę". Chodzi o sytuację, w której pomiędzy samochodem a rowerem pozostaje zaledwie kilkadziesiąt centymetrów wolnej przestrzeni. Rowerzyści zwracają uwagę na  ten problem, ponieważ często dochodzi do bardzo niebezpiecznych sytuacji. W przypadku utraty panowania nad rowerem lub ryzyka przewrócenia się, samochód może potrącić lub mocno poturbować rowerzystę.

Jazda na gazetę. Co mówią przepisy?

Przepisy precyzują, jaki powinien być prawidłowy odstęp pomiędzy uczestnikami ruchu. Ustawa Prawo o ruchu drogowym, a konkretnie art. 24 ust. 2, stanowi:

Reklama

W takiej sytuacji kierowcy mają obowiązek zachować szczególną ostrożność. Nieprzestrzeganie tego przepisu grozi mandatem w wysokości 300 złotych.

Rowerzyści też mają obowiązki

Przepisy nakazują rowerzystom jechać jak najbliżej prawej krawędzi jezdni, gdy są wyprzedzani. W przypadku niezastosowania się do tego przepisu rowerzysta może zapłacić 100 złotych mandatu. Cykliści powinni także pamiętać, że powinni poruszać się po poboczu, chyba, że nie nadaje się ono do jazdy lub jazda utrudniałaby ruch pieszym.

Koniec z jazdą na gazetę? Nieudana nowelizacja

Posłowie Koalicji Obywatelskiej w ubiegłym roku zgłosili do Sejmu projekt zmian w prawie o ruchu drogowym, który zwiększyłby obowiązkową minimalną odległość podczas wyprzedzania rowerzysty z metra do półtora metra. Niespodziewanie projekt odrzucono już po pierwszym czytaniu.

Rowerzyści apelują do kierowców

Organizacje zrzeszające rowerzystów od dawna walczą o zmianę przepisów. W mediach co jakiś czas są prowadzone kampanie edukacyjne pod hasłem "150 cm dla rowerów". Zwracają one uwagę na bezpieczeństwo rowerzystów i promują zmiany w prawie.

Przedstawiciele organizacji i rowerowi aktywiści zarzucają policji, że bagatelizuje przepisy i nie prowadzi żadnych działań egzekwujących - mandat można dostać dopiero, gdy dojdzie do faktycznego potrącenia.

Jako dobry przykład są podawane Niemcy, gdzie minimalna odległość od wyprzedzanego jednośladu w terenie zabudowanym wynosi 1,5 metra , a poza terenem zabudowanym - 2 metry.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rowerzyści | kierowcy | mandaty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy