Prawo jazdy dla 16-latków i zielony listek

Szesnastoletni kierowcy i mandaty idące w tysiące złotych - już za rok tak może wyglądać drogowa rzeczywistość w Polsce. Zmiany w prawie mają ocalić życie setek ludzi rocznie.

Ministerstwo Transportu przesłało do Sejmu projekt nowej ustawy o kierujących pojazdami, zapewniając jednocześnie, że na nowych przepisach zyskają wszyscy - zarówno kandydaci na kierowców, którzy za kierownicą auta będą mogli usiąść już w wieku 16 lat, jak i piraci drogowi, którzy po uzbieraniu 24 punktów karnych nie będą musieli oddawać prawa jazdy. Zła wiadomość jest taka, że na autostradach mogą się pojawić zawalidrogi poruszające się z prędkością 80 km/h, a policja będzie wlepiać nam mandaty w wysokości nawet tysiąca złotych.

Reklama

Ma to doprowadzić przede wszystkim do poprawy bezpieczeństwa na drogach, głównie poprzez zwiększenie kontroli nad najmłodszymi kierowcami (do 24. roku życia), którzy według policyjnych statystyk powodują 20 proc. wszystkich wypadków.

Młodzi pod kontrolą

Jednak niektórzy specjaliści od prawa drogowego uważają, że nowe przepisy będą funkcjonowały wyłącznie na papierze, a na drogach będzie tak samo "bezpiecznie" jak dziś. Projekt ustawy najpoważniejsze ograniczenia nakłada na osoby, które dopiero co zdały egzamin na prawo jazdy. W ciągu pierwszych siedmiu miesięcy nie będą mogły one przekraczać prędkości 50 km/h w mieście (dotyczy to także jazdy w nocy i na drogach o podwyższonej prędkości) oraz 80 km/h w trasie, nawet na autostradzie. Do tego, jeżeli w ciągu dwóch lat od zdania egzaminu trzykrotnie popełnią nawet błahe wykroczenie, to... stracą prawo jazdy. Według twórców ustawy to surowe rozwiązanie ma uzasadnienie.

- Tacy młodzi, niedoświadczeni kierowcy to grupa podwyższonego ryzyka powodująca średnio najwięcej wypadków - twierdzi Andrzej Grzegorczyk, sekretarz Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, i dodaje, że takich kierowców trzeba szczególnie kontrolować nawet, jeżeli będą masowo tracić prawa jazdy. - Muszą po prostu nabyć doświadczenia. Podobne regulacje z powodzeniem stosują inne kraje w Europie - przypomina Grzegorczyk.

Rzeczywiście, okres próbny dla młodych kierowców wprowadzono już w 13 krajach Europy, m.in. w Austrii, Niemczech czy na Węgrzech. Badania przeprowadzone w tych państwach wykazały, że po zastosowaniu nowych przepisów liczba wypadków z udziałem młodych kierowców (wiek 18-24) zmniejszyła się o 20-50%. Jeżeli w Polsce byłoby podobnie, to na drogach będziemy mieli nawet o 4 tys. wypadków mniej i uda się ocalić życie 500 osobom. Problem w tym, jak traktowani będą młodzi kierowcy wlokący się 50 km/h na warszawskiej Wisłostradzie czy 80 km/h na autostradzie A4. Już dziś trąbienie, wyzwiska i niewybredne gesty są codziennością na polskich drogach.

Zdaniem Grzegorczyka ten problem rozwiąże "zielony listek", obowiązkowo naklejany na auto podczas pierwszych siedmiu miesięcy jazdy. - Listek świetnie funkcjonował przed laty. Na takiego kierowcę bardziej się uważa i wybacza się mu błędy - twierdzi sekretarz KRBRD. Niestety, kierowca pędzący autostradą z prędkością 130 km/h raczej nie zobaczy listka na szybie autka toczącego się 50 km wolniej.

Za kierownicą bez prawka

Na pociechę osobom, które jeszcze nie mają prawa jazdy i czeka je droga przez mękę, pozostaje fakt, że po zmianie przepisów będą mogły prowadzić samochód już po ukończeniu 16. roku życia. I tu dobre wiadomości się kończą, a dalej jest tylko gorzej. Nie dość, że obok takiego małoletniego kierowcy siedzieć będzie musiał dorosły obywatel mający prawo jazdy, to jeszcze musi on być... spokrewniony lub spowinowacony z podopiecznym, co najmniej w drugim stopniu. W jaki sposób ośrodek szkolenia, sprawujący pieczę nad przebiegiem tych jazd, będzie ustalać skomplikowane więzy krwi, nie wiadomo. Wiadomo za to, jakie wymagania powinien spełniać samochód 16-letniego kierowcy. Musi mieć on dodatkowe lusterka, być oznaczony literą "L" oraz posiadać dodatkowe badania techniczne.

Tu pojawia się kolejny problem, tym razem z ubezpieczeniem OC, ponieważ tak przerobione auto może być uznane przez ubezpieczyciela za pojazd szkoleniowy. - Na takie pojazdy obowiązują zwykle 100-proc. zwyżki OC - przyznaje instruktor jednej z warszawskich szkół jazy. W takiej sytuacji nowe rozwiązanie może się okazać martwym przepisem, ponieważ koszty przeróbki, badania i ubezpieczenia auta mogą okazać się barierą nie do przekroczenia dla większości "Kowalskich".

- To rzeczywiście może być problem - przyznaje Tomasz Piętka z Ministerstwa Transportu. Gorącą atmosferę nieco studzi Michał Witkowski, rzecznik PZU, największej firmy ubezpieczeniowej w kraju. - Nie przewidujemy podwyższenia składki OC, ponieważ jazda z doświadczonym opiekunem powoduje mniejsze ryzyko niż samodzielne kierowanie autem przez osobę młodą i niedoświadczoną - zapewnia Witkowski. Jak jednak będzie naprawdę, okaże się po zmianie przepisów, gdy tysiące 16-latków w autach z "elką" na dachu wyjadą na ulice.

Ulga dla piratów

O ile nowe przepisy to bat na młodych kierowców, to dzięki nim odetchnąć z ulgą będą mogli drogowi wariaci. Kiedy uzbierają 24 punkty karne, zamiast trafić na powtórny egzamin na prawo jazdy, odbędą tzw. kurs reedukacyjny. Prawo jazdy zostanie im odebrane dopiero, gdy w ciągu pięciu lat od ukończenia kursu uzbierają kolejne 24 punkty karne. - To dosyć kontrowersyjne rozwiązanie. Punkty karne wprowadzono przecież właśnie po to, aby kierowcy bali się utraty prawa jazdy - przypomina komisarz Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji. Dodaje, że nowe przepisy likwidują kursy, dzięki którym można zmniejszyć stan konta o 6 punktów karnych, dlatego mimo wszystko trzeba będzie uważać na punkty.

Według ustawodawcy przepisy o punktach karnych zostaną zmienione przede wszystkim dlatego, że dotychczasowy system karania kierowców nie sprawdził się. - Rzeczywiście, kierowcy lekceważyli punkty, uważając, że zdadzą po raz drugi egzamin. Teraz, dzięki kursom będzie można uświadomić im, jakie zagrożenie powodowali na drodze - uważa Andrzej Grzegorczyk z Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Jednak według Tomasza Piętki sprawa nie jest tak oczywista. - To lekka liberalizacja przepisów. Być może trzeba wprowadzić dla takich kierowców dodatkowe badania psychologiczne - zastanawia się główny specjalista Departamentu Dróg i Transportu Drogowego. Jedno jest pewne - piraci dostaną drugą szansę.

Koniec z korupcją

Nie dostaną jej natomiast instruktorzy jazdy, a także egzaminatorzy w osławionych przez korupcję Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego. Tylko we Wrocławiu krąg podejrzanych o ustawianie egzaminów liczy już ponad 100 osób, a w Poznaniu ponad 50. W zlikwidowaniu tego typu procederów ma pomóc przede wszystkim bardziej rzetelny dobór pracowników WORD-ów. Egzaminatorem lub instruktorem nie zostanie nikt, kto był karany za przestępstwa lub wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu ruchu drogowego, jak również za korupcję, fałszowanie dokumentów czy molestowanie seksualne. Ponadto ustawa zaostrza wymagania dotyczące doświadczenia zawodowego grup i wprowadza ściślejszą kontrolę nad ośrodkami szkolenia i WORD-ami. - Te zmiany pozwolą wyeliminować z tych zawodów czarne owce, a to pomoże uzdrowić sytuację - komentuje Wojciech Szemetyłło, prezes Stowarzyszenia Ośrodków Szkolenia Kierowców w Warszawie.

Na zmiany poczekamy

Zanim nowa ustawa o kierujących pojazdami wejdzie w życie, upłynie jeszcze co najmniej rok. Dopiero co trafiła do Sejmu i już posłowie zlikwidowali zapis o obowiązkowych badaniach psychologicznych dla zdających na prawo jazdy kategorii B. Dzięki temu kandydaci na kierowców unikną dodatkowych kosztów. Pozostaje mieć nadzieję, że podobnie potraktowane zostaną inne irracjonalne rozwiązania.

Jedno jest pewne - jeżdżąc za rok po polskich drogach, będziemy musieli uważać jeszcze bardziej niż dziś. Ministerstwo Sprawiedliwości szykuje zmiany w kodeksie wykroczeń. Zakładają one m.in. że maksymalny mandat za jedno wykroczenie może wzrosnąć do 1000 zł. Na razie jednak nie wiadomo, jakie będą konkretne mandaty za poszczególne wykroczenia.

- Część z nich na pewno zostanie potraktowana szczególnie, np. obowiązek wożenia dzieci w fotelikach - mówi kom. Marcin Szyndler z KGP. Dodaje, że na pewno znacznie wzrosną kary za przekroczenie dozwolonej prędkości, szczególnie w mieście. O ile, dokładnie nie wiadomo, ponieważ szczegółowy taryfikator powstanie dopiero po wejściu w życie nowej ustawy o kierujących pojazdami, nowego kodeksu wykroczeń oraz nowelizacji do ustawy Prawo o ruchu drogowym. Już w zeszłym tygodniu posłowie dołożyli do tej ostatniej poprawkę nakazującą jazdę z włączonymi światłami przez cały rok i całą dobę.

Po wprowadzeniu wszystkich planowanych zmian nieprzepisowa jazda będzie nas kosztowała więcej. Ale czy na drogach będzie bezpieczniej? Chyba dopiero wtedy, gdy inaczej szkoleni młodzi kierowcy dojrzeją i nauczeni doświadczeniem będą zdejmować nogę z gazu, a do tego wszyscy będziemy jeździli po porządnych drogach. Jak zwykle bowiem Ministerstwo Transportu zaczęło naprawiać sytuację na polskich drogach od samego końca.

Zjedź na pobocze.

tygodnik "Motor"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy