Zemdlałeś. Tracisz na rok prawo jazdy? Prawda czy fałsz?

"Kurier Lubelski" opisuje przypadek pewnego mężczyzny, któremu przydarzyło się w domu omdlenie. Trafił na pięć dni do szpitala i... stracił prawo jazdy. Na rok. Gazeta twierdzi, że tak nakazują przepisy.

Jak czytamy, zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia z kwietnia 2011 r. szpitale muszą informować wydziały komunikacji o omdleniach kierowców i kandydatów na kierowców. A "jakakolwiek utrata przytomności oznacza zabranie prawa jazdy na rok. Mówimy o każdym przypadku omdlenia" - wyjaśnia cytowany przez "Kurier Lubelski" prof. Zbigniew Stelmasiak, wojewódzki konsultant w dziedzinie neurologii. Ponoć niektórzy pacjenci, chcąc zachować uprawnienia do prowadzenia pojazdów, po omdleniach nie przyznają się lekarzom, że mają prawo jazdy.

Reklama

Ludzie tracą przytomność z różnych powodów. Niekiedy są to jednorazowe incydenty, nie wynikające z ogólnego stanu ich zdrowia. Czy kogoś, komu przytrafiło się choćby chwilowe omdlenie powinien być obligatoryjnie karany za to utratą na rok prawa jazdy? Wydało się nam to tak bulwersujące, że postanowiliśmy zajrzeć do przytaczanych aktów prawnych.

Prawdopodobnie chodzi tu o rozporządzenie ministra zdrowia z 15 kwietnia 2011 r. (opublikowane w Dzienniku Ustaw 11.88.503) "zmieniające rozporządzenie w sprawie badań lekarskich kierowców i osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami". Towarzyszą mu cztery załączniki. Nr 3 dotyczy sposobu "oceny stanu zdrowia osoby chorej na cukrzyce w celu stwierdzenia istnienia lub braku przeciwskazań zdrowotnych do kierowania pojazdami".

Punkt 2 tego dokumentu stanowi, że "Lekarz, który (...) stwierdził u osoby ubiegającej się o prawo jazdy lub posiadającej prawo jazdy, przypadek wystąpienia epizodu ciężkiej hipoglikemii, niezależnie od okoliczności, powinien niezwłocznie powiadomić organ wydający prawo jazdy o konieczności dokonania oceny predyspozycji zdrowotnych tej osoby do kierowania pojazdami."

Dalej następuje wyliczenie warunków, które muszą być spełnione, by osoba chora na cukrzycę otrzymała lub zachowała prawo jazdy: przeprowadzanie regularnych kontrolnych badan lekarskich, "wykazanie przez osobę ubiegającą się o prawo jazdy lub posiadającą prawo jazdy pełnej świadomości ryzyka hipoglikemii, w szczególności zagrożenia utratą przytomności" itp.

W przypadku kierowców zawodowych (prawo jazdy kategorii C,D,E) "bezwzględnym przeciwwskazaniem do kierowania pojazdami jest jakikolwiek przypadek ciężkiej hipoglikemii, nieświadomość hipoglikemii oraz inne powikłania związane z cukrzycą, wykluczające możliwość kierowania pojazdami."

Załącznik nr 4 do wspomnianego rozporządzenia reguluje "Sposób oceny stanu zdrowia osoby chorej na padaczkę w celu stwierdzenia istnienia lub braku przeciwskazań zdrowotnych do kierowania pojazdami". W pkt. 2 czytamy tu, iż "w przypadku wystąpienia u osoby ubiegającej się o prawo jazdy lub posiadającej prawo jazdy innej utraty świadomości lub zaburzenia świadomości lub napadowych zaburzeń ruchowych o symptomatologii padaczkowej konieczne jest dokonanie jej oceny, z uwzględnieniem ryzyka ponownego wystąpienia podczas kierowania pojazdem. Lekarz neurolog określa wymagania dotyczące dalszej obserwacji lekarskiej oraz może wskazać okres, w którym osoba posiadająca prawo jazdy nie może kierować pojazdami."

A w pkt. 4: "Lekarz, który stwierdził u osoby ubiegającej się o prawo jazdy lub posiadającej prawo jazdy, przypadek wystąpienia napadu o symptomatologii padaczkowej lub podejrzenie albo istnienie padaczki, niezależnie od okoliczności, powinien niezwłocznie powiadomić organ wydający prawo jazdy o konieczności dokonania oceny predyspozycji zdrowotnych tej osoby do kierowania pojazdami."

Ba, z cytowanego przepisu wynika, że nawet ktoś, kto miał atak sugerujący padaczkę, może otrzymać lub zachować prawo jazdy. Pkt 8: "Osobie ubiegające się o prawo jazdy kategorii A, A1, B, B1, B+E, T albo posiadającej prawo jazdy kategorii A, A1, B, B1, B+E, T, która miała pierwszy w życiu napad o symptomatologii padaczkowej można wydawać prawo jazdy albo przedłużać okres jego ważności po przedstawieniu opinii neurologa potwierdzającej okres jednego roku bez napadów."

Długie to i skomplikowane, ale wniosek, wbrew alarmistycznym informacjom "Kuriera Lubelskiego", wydaje się jednoznaczny; nie ma oczywistego związku: zemdlałeś - obligatoryjnie tracisz na rok prawo jazdy. Wszystko zależy od konkretnego przypadku i decyzji lekarzy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy