Miliony złotych w błoto? Posłowie "zabiją" polskie firmy?

W styczniu ubiegłego roku weszła w życie nowelizacja przepisów dotyczących kształcenia kandydatów na kierowców. Jedną z nowości było m.in. wprowadzenie możliwości kształcenia zdalnego - tzw. e-learningu.

By oferować kursantom możliwość kształcenia zdalnego ośrodki spełnić musiały dodatkowe kryteria potwierdzone otrzymaniem statusu "Super ośrodka Szkolenia Kierowców". Dla konkretnych firm oznaczało to nie tylko konieczność pozyskania nowego sprzętu, ale też specjalnie przygotowanej kadry i infrastruktury.

Wydatki przeznaczone na ten cel nierzadko liczone były w milionach złotych. Po pierwsze - by uzyskać status "Super OSK" - ośrodek kształcić musi kandydatów na kierowców kategorii: A,B, C i D. Oznacza to konieczność dysponowania pełną flotą pojazdów, które spełniać muszą szereg kryteriów. Dla przykładu - maksymalny wiek ciężarówki wykorzystywanej w szkoleniu kierowców określony został przez ustawodawcę na 7 lat. W przypadku autobusu wiek taboru nie może przekraczać 12 lat. Ośrodki chcące starać się o przyznanie statusu "Super OSK" musiały więc zainwestować w nowe pojazdy oraz odpowiednie zaplecze gospodarcze. Ustawodawca wymaga bowiem m.in. kompletnie wyposażonej sali wykładowej, lokalu biurowego i placu manewrowego oraz - jeśli ośrodek chce kształcić kierowców w systemie e-learning - specjalistycznego oprogramowania.

Reklama

Wkrótce może się jednak okazać, że milionowe nakłady poniesione przez kilkadziesiąt ośrodków kształcenia kierowców w całym kraju, to - w dużej mierze - pieniądze wyrzucone w błoto...

Niewykluczone, że już w środę, 19 lutego, na posiedzeniu podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia komisyjnego projektu ustawy o zmianie ustawy o kierujących pojazdami, przegłosowane zostaną poprawki dotyczące ograniczenia kwestii e-learningu. Zaproponowane zmiany w praktyce oznaczają powrót do sytuacji sprzed 2013 roku.

Jedna z poprawek zakłada ograniczenie możliwości stosowania nauki na odległość wyłącznie do osób o orzeczonym stopniu niepełnosprawności. Te stanowią jednak marginalny procent wszystkich kursantów, co z kolei oznacza, że ośrodki nie mają szans na odzyskanie środków zainwestowanych m.in. w zakup oprogramowania.

Posłowie tłumaczą swój pomysł względami bezpieczeństwa, czyli chęcią utrzymania wysokich standardów szkolenia kandydatów na kierowców. Sęk w tym, że - zgodnie z ustawą o systemie oświaty - szkolenie na odległość dopuszczone jest przy pozyskiwaniu i przedłużaniu uprawnień w przeszło 250 zawodach. Szkoląc się tą metodą można np. zostać inżynierem lub lekarzem! Trzeba też pamiętać, że maksymalny pułap realizowanych przez odległość zajęć określony jest przez ustawodawcę na 60 proc. W pozostałych 40 proc., przypadków uczniowie, studenci czy kandydaci na kierowców fizycznie uczestniczyć muszą w zajęciach.

Oczywiście trudno mieć za złe posłom, że chcą utrzymać wysoki poziom szkolenia kandydatów na kierowców. Problem w tym, że wycofanie się z wcześniejszych decyzji, w skali kraju, skutkować może bankructwem wielu ośrodków szkolenia.

Ośrodki, którym udało się uzyskać status "Super OSK" pieniądze na modernizację i zakup sprzętu pozyskiwały zazwyczaj ze środków unijnych. Problem w tym że projekty unijne w obszarze "innowacyjnej gospodarki" zakładają osiągnięcie określonych wskaźników sprzedaży i utrzymania trwałości celów projektu przez kilka lat. W przeciwnym wypadku podmiot starający się o dopłatę zobligowany jest do zwrotu otrzymanych z Brukseli pieniędzy! Poselski poprawki mogą więc poskutkować falą bankructw i kolejnym wzrostem bezrobocia...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy