Kuriozum. Zawierał sam ze sobą umowy i zbił majątek

Ponad 350 tysięcy złotych wypłacił sobie odwołany już szef Instytutu Transportu Samochodowego.

Ponad 350 tysięcy złotych wypłacił sobie odwołany już szef Instytutu Transportu Samochodowego.

Andrzej Wojciechowski brał pieniądze za swoje analizy. Nie tylko sam ze sobą zawierał umowy, ale robił to również bez zgody ministra transportu - ustaliła dziennikarka RMF FM Agnieszka Burzyńska.

Najbardziej kuriozalna analiza autorstwa Andrzeja Wojciechowskiego dotyczyła działalności Instytutu Transportu Samochodowego, w którym pracował. Nie było to jednak jego jedyne dzieło. Takich opracowań jest sporo.

W przypadkach kiedy Andrzej Wojciechowski nie mógł wystąpić w umowie jako dyrektor ITS, zawierał umowę z adiunktem Andrzejem Wojciechowskim. Oprócz funkcji dyrektorskiej posiada też tytuł naukowy. W ten sposób, sam płacił sobie za te zlecenia. W sumie zarobił ponad 350 tysięcy złotych.

Reklama

W przypadku żadnej napisanej przez siebie analizy i wypłaconych za to pieniędzy - były już dyrektor ITS - nie poprosił o zgodę ministerstwa transportu. W resorcie trwa analiza wyników kontroli przeprowadzonej w Instytucie Transportu Samochodowego. Dopiero po niej zapadnie decyzja o ewentualnym doniesieniu do prokuratury.

- Co do bardziej radykalnych kroków, pyta pani o jakieś doniesienia i tym podobne, to prawnicy ministerstwa transportu nad tym pracują - usłyszała dziennikarka RMF FM Agnieszka Burzyńska od szefa resortu transportu Sławomira Nowaka. Decyzja o podjęciu bardziej radykalnych kroków ma zapaść w ciągu najbliższych dni.

Na początku października informowaliśmy o odwołaniu dyrektora Instytutu Transportu Samochodowego. Taką decyzję podjął nadzorujący ITS minister Sławomir Nowak. Niewykluczone, że jednym z powodów był bałagan z egzaminami na prawo jazdy. ITS-em kieruje teraz jeden z dotychczasowych zastępców dyrektora Marcin Ślęzak.

WORD-y, które wybrały system ITS-u, od 9 miesięcy nie mają dostępu do elektronicznego sytemu powiatów. ITS zapewniał ośrodki egzaminacyjne, że spełnia ten warunek. Sprawę bada warszawska prokuratura.

RMF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy