Żony i auta nikomu się nie pożycza. Prawda czy fałsz?

"Dałem ci wiarę, dałem ci spokój, Dałem gitarę, dałem samochód. Żony nie dałem, żonę wziąłeś sobie sam."

Tak śpiewa Krzysztof Krawczyk w piosence pt. "Mój przyjacielu". No właśnie, stare powiedzenie głosi, że żony i auta nikomu się nie pożycza. Zasada ta pochodzi z epoki, gdy samochody należały do grupy dóbr najwyższych - kosztownych, trudnodostępnych i przez to szczególnie chronionych (żona takim dobrem pozostanie zawsze). Dlatego ich właściciele strzegli swoich cennych nabytków jak oka w głowie, niechętnie albo i w ogóle nie użyczając postronnym.

Czasy się zmieniły pojazdy mechaniczne nie są już żadnym rarytasem, spowszedniały niczym telefony komórkowe. Ale samochodów nadal nie lubimy pożyczać, nawet najlepszym kumplom. Dlaczego? Powodów jest co najmniej kilka, racjonalnych i nazwijmy to - metafizycznych.

Reklama

Na przykład niedobre doświadczenia z przeszłości.

- Kolega chciał wyjechać z dziewczyną na weekend - opowiada jeden ze znajomych. - Poprosił mnie o samochód, ja akurat nie miałem nic w planie, więc dałem mu kluczyki. W niedzielę wieczorem zadzwonił. Powiedział, że jest super i że postanowił zostać do następnej soboty. Bąknął jeszcze, że chyba nie będę się gniewał, a potem wyłączył telefon. Byłem po prostu wściekły. Po tygodniu facet auto mi zwrócił, ale od tego czasu nie odzywamy się do siebie.

Pożyczanie samochodu rzeczywiście może być wielką próbą przyjaźni. Zwłaszcza wtedy, gdy dajemy wóz zatankowany pod korek, a ten, kto go od nas bierze, upiera się później, że było tylko pół baku. Twierdzi, że obtarty błotnik to nie jego sprawka, bo "tak musiało być już wcześniej". Zarzeka się, że nie palił wewnątrz auta, a my wyraźnie wyczuwamy odór dymu papierosowego.

Obawiamy się również kłopotów, które mogą nas dotknąć, gdy pożyczony "na gębę" samochód zostanie zatrzymany do kontroli przez policję albo uwieczniony przez fotoradar, a kierowca jest na zdjęciu słabo widoczny i rżnie głupa, że to nie on...

Nie pożyczamy samochodu, bo nie lubimy, gdy ktoś przestawia nam fotel, kierownicę, lusterka. Później mamy wrażenie, że nie udaje nam się przywrócić ich do poprzedniego, idealnego położenia.

Nie lubimy pożyczać samochodu, bo nie mamy zaufania do umiejętności i odpowiedzialności innych kierowców. Czy nie spali sprzęgła? Czy nie będzie nadmiernie żyłował silnika? Czy nie zniszczy opon?

A wspomniana metafizyka? Cóż, wielu mężczyzn uważa swoje samochody za integralną część samczego terytorium. Oddanie kluczyków do auta obcemu facetowi oznacza dla nich wyzbycie się suwerenności, praw do niepodzielnego panowania na wyraźnie zakreślonym obszarze.

Samochody są naszym oczkiem w głowie, nie lubimy ich nikomu pożyczać, z tym większym zatem zdziwieniem przyjęliśmy inicjatywę, opartą właśnie na wzajemnym użyczaniu sobie aut przez prywatnych właścicieli. Podobno takie platformy internetowe - bo przez sieć ma się to wszystko odbywać - istnieją już za granicą. W Polsce to nowość.

Pomysł jest następujący. Osoba, zainteresowana wynajmowaniem auta (za pieniądze, ale mniejsze niż w klasycznych wypożyczalniach) rejestruje się w specjalnym serwisie i czeka na propozycje. Gdy zgłosi się ktoś chętny, jest sprawdzany, przy czym najważniejszą rolę odgrywają tu rekomendacje innych użytkowników platformy i historia dotychczasowych wypożyczeń. Jeżeli weryfikacja wypadnie pomyślnie, wówczas przystępuje się do formalności, które z założenia mają nie trwać dłużej niż pięć minut i ograniczają się do wypełnienia kwestionariusza w Internecie.

Zaoferowane do wypożyczania auta nie mogą mieć więcej niż 10 lat, mieścić do 7 osób i posiadać ważne polisy OC i AC.

Z punktu widzenia osoby poszukującej samochodu procedura też nie jest skomplikowana. Wystarczy określić lokalizację i wybrać pojazd, a potem ...czekać na pozytywny odzew.

Co ważne, każda podróż wypożyczonym w ten sposób samochodem jest objęta specjalnym ubezpieczeniem.

Czy pomysł na carsharing w rodzimym wydaniu wypali? Pożyjemy, zobaczymy...

poboczem.pl
Dowiedz się więcej na temat: pożyczanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama