Zepsuty samochód Hołka

Pierwszy afrykański etap Dakaru 2006 był udany dla Jacka Czachora, który awansował na 28 miejsce wśród motocyklistów. Na dzisiejszym, liczącym 314 kilometrów odcinku specjalnym kapitan ORLEN Team odnotował 23 czas pomimo uszkodzenia hamulca przedniego koła w jego KTM-ie.

- Po podróży przez Morze Śródziemne już o godzinie czwartej nad ranem znaleźliśmy się w Afryce. Było bardzo zimno. Etap rozpoczął się od dość nietypowych przygód. Na dwóch stacjach benzynowych nie chciano przyjąć europejskiej waluty i udało się to dopiero na trzeciej, ale za 20 litrów paliwa zapłaciłem tam 50 euro. Przed startem do odcinka specjalnego wyregulowałem jeszcze tylny amortyzator i wyruszyłem w drogę, po raz pierwszy w tym rajdzie i zgodnie z nowymi przepisami bez GPS-u. Nawigacja nie sprawiała mi żadnego problemu, a czas byłby jeszcze lepszy, gdyby nie awaria zacisku przedniego hamulca. Musiałem się zatrzymać, aby ją usunąć i straciłem przez to kilka minut. Strasznie szkoda mi Krzyśka. Tak dobrze zaczął. To po prostu niewiarygodny pech – powiedział na biwaku w Ar Raszidiji Jacek Czachor.

Reklama

Marek Dąbrowski zmagający się z bolącą i nie w pełni sprawną ręką uplasował się na dzisiejszym odcinku specjalnym na 177 miejscu i po trzech etapach zajmuje 167 pozycję.

Samochód Krzysztofa Hołowczyca i Jean-Marca Fortina odmówił posłuszeństwa już na odcinku dojazdowym do 3 etapu, jeszcze przed startem do odcinka specjalnego. Awaria została usunięta, ale Nissan Pick-up polsko-belgijskiego duetu wyruszył na trasę próby sportowej z bardzo dużym spóźnieniem. Pomimo jazdy w kurzu wznoszonym przez wyprzedzane ciężarówki reprezentant Orlen Team odnotował 62 czas.

- Po dwóch bardzo dobrych odcinkach specjalnych, dzisiaj już po zjechaniu z promu, auto zaczęło bardzo mocno przerywać i w końcu stanęło zupełnie. Zaczęliśmy z Jean-Markiem poszukiwania źródła awarii. Według mnie jest to problem związany z elektroniką. Sami wymieniliśmy to co mogliśmy, a później, gdy dojechały do nas nasze ciężarówki wymieniliśmy jeszcze wiele innych elementów, między innymi wszystkie sensory.

Silnik dał się uruchomić, ale nadal nie pracował najlepiej. Nie było już jednak czasu na dalsze naprawy, bowiem musieliśmy jechać na start odcinka specjalnego. Wjechaliśmy tam dosłownie w ostatniej chwili. Podejrzewam nawet, że będziemy mieli za to sporą karę, ale najważniejsze, że udało nam się przejechać te próbę. Jechaliśmy naturalnie jako jedna z ostatnich załóg i tak jak przed rokiem znów musieliśmy wyprzedzać bodaj 30 ciężarówek i chyba z 15 samochodów. Więcej już się nie dało. Widoczność w niektórych miejscach była niemal zerowa i nie chciałem ryzykować, bo bałem się, że zniszczę samochód. Jest mi bardzo przykro, jestem bardzo rozczarowany, szczególnie po dobrych dwóch pierwszych OS-ach. Miałem nadzieję, że będzie to fajny rajd, w których będziemy po prostu jechali, a nie walczyli ze sprzętem. Tymczasem znów mamy przygody. Wierzę jednak, że mechanicy znajdą przyczynę awarii. Mają całą noc przed sobą i jeżeli doprowadzą samochód do porządku to …….rajd się przecież dopiero rozpoczął – powiedział Krzysztof Hołowczyc.

W efekcie Hołowczyc spadł na 29. miejsce w klasyfikacji generalnej i traci blisko godzinę do lidera. Pniedziałkowy etap wygrał Francuz Jean-Louis Schlesser (Schlesser-Ford), ale w "generalce" prowadzi Nani Roma przed Hiroshi Masuoka (obaj Mitsubishi) i Bruno Saby (Volkswagen). Czwarty jest Carlos Sainz (Volkswagen), piąta Jutta Kleinschmidt (oboje Volkswagen) a szósty Stephane Peterhansel (Mitsubishi).

TUTAJ foto-galeria z rajdu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jacek Czachor | team | Orlen | jean | Volkswagen | etap
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy