Żeglując po bezdrożach...

Nieodłączną częścią żeglarstwa jest potrzeba rywalizacji z przeciwnościami losu, kaprysami pogody, złośliwością rzeczy martwych oraz innymi żeglarzami.

W 1973 roku, a więc już 33 lata temu, odbyły się pierwsze etapowe regaty dookoła świata z cyklu Whitebread Round The World Race. Uczestnicy rywalizowali w nich na trasie z zachodu na wschód z opłynięciem trzech przylądków: Dobrej Nadziei, Leeuwin i Horn. Od tamtej pory zawody rozgrywane są cyklicznie co cztery lata. Od 2001 roku zmienił się główny sponsor - została nim firma Volvo, a regaty otrzymały nazwę Volvo Ocean Race.

Obecnie najszybsze jachty walczą w kolejnej edycji zawodów. Rywalizacja rozpoczęła się w listopadzie ubiegłego roku w hiszpańskim porcie Sanxenxo, a zakończy w Göteborgu w połowie czerwca. W tym tygodniu jednostki znajdują się na Atlantyku i kierują się do Europy.

Nawiązując do toczących się na wodach oceanów zawodów, Volvo przygotowało limitowane edycje modeli V70, XC90 i XC70. Mieliśmy okazję bliżej poznać ostatni z tych samochodów - napędzany 185-konnym silnikiem wysokoprężnym (D5) z napędem na cztery koła model XC70.

Reklama

Pojazd ten ma nadwozie typu kombi, co zwykle w przypadku szwedzkiego producenta oznacza perfekcyjną wręcz funkcjonalność. I tak jest w tym przypadku.

485 litrów bagażnika jest wartością budzącą szacunek. Na plus działają również jego regularne kształty oraz możliwość złożenia tylnych siedzeń.

XC70 nie jest jednak klasycznym samochodem osobowym. Dzięki zwiększonemu prześwitowi, płytom chroniącym podwozie oraz napędowi na cztery koła pojazd ten bardzo dobrze sprawdza się w lekkim terenie. Oczywiście, nie jest to rasowa terenówka. Samochodu nie wyposażono w blokadę dyferencjałów, a rozkładem napędu steruje elektronika - ale za to pojazdem tym równie dobrze można się wybrać na przyjęcie, na którym nie wypada się pokazać inaczej niż w smokingu...

Volvo XC70 Ocean Race oferowane jest z dwoma rodzajami silników. Jednostka benzynowa to 5-cylindrowy silnik o pojemności 2.5 litra, który dzięki doładowaniu dysponuje mocą 210 KM. W silniku tym zastosowano soft-turbo, dzięki czemu zlikwidowano tzw. turbo-dziurę (czas potrzebny na rozkręcenie sprężarki, podczas którego auto słabo przyspiesza) i uzyskano doskonałą elastyczność - maksymalny moment obrotowy wynosi 320 Nm i oferowany jest między 1500 a 4500 obr./min! Źródłem napędu "naszego" egzemplarza był natomiast silnik wysokoprężny o pojemności 2.4l, który dysponował mocą 185 KM i momentem 400 Nm przy 2000 obr./min.

To pierwszy Diesel własnej konstrukcji Volvo i trzeba przyznać, że jest to bardzo udany projekt. W połączeniu z sześciobiegową skrzynią manualną (w obu wersjach silnikowych), która pracuje bardzo precyzyjnie, ciężki, ważący ponad 1600 kg pojazd bardzo sprawnie porusza się w ruchu drogowym.

Producent zapewnia, że napędzany silnikiem wysokoprężnym XC70 przyspiesza do 100 km/h w czasie 9.5 s oraz rozpędza się do 210 km/h i... można mu wierzyć.

Tego samochodu nie kupuje się jednak, by imponować szybką jazdą autostradową. Domeną tego volvo ma być teren. Stąd dumny napis cross country na tylnej klapie oraz skromne oznaczenie AWD (All Wheel Drive).

W XC70 zastosowano przeniesienie napędu typu haldex. Oznacza to, że w normalnych warunkach napęd jest przekazywany na koła przednie, natomiast w razie potrzeby, gdy koła przedniej osi tracą przyczepność, elektronika przekazuje część (do 65 procent) momentu obrotowego na oś tylną. W praktyce kierowca nie musi się zastanawiać, czy w danej chwili jedzie pojazdem dwu- czy czteronapędowym. W warunkach, w których obie wersje samochodu zachowałyby się tak samo, napędzany jest przód, gdy kierowca się spodziewa napędu na 4 koła - właśnie takim napędem dysponuje.

Jeśli chodzi o jazdę drogami o luźnej nawierzchni, do tego zaśnieżonymi, volvo zachowuje się bardzo pewnie i bez chwili wahania pokonuje wszystkie przeszkody. Niestety, jeśli ktoś marzy, że niczym Sebastien Loeb będzie mógł, wykorzystując napęd na cztery koła, pojeździć "bokami", to czeka go rozczarowanie.

Co prawda system kontroli trakcji, który u Volvo nazywa się DSTC (Dynamic Stability and Traction Control), jest odłączalny, jednak nawet wówczas czuć, że elektronika uruchamia co chwilę hamulce usiłując zlikwidować poślizg.

Natomiast żadnych szans kierowca nie ma, gdy DSTC jest włączony. Wówczas zapłon zostaje odcięty i mimo rozpaczliwego wciskania pedału gazu samochód zwalnia i tył posłusznie zaczyna podążać za przednią osią...

Poważnym problemem, który powstał przed konstruktorami volvo xc70, było zestrojenie zawieszenia. Musiało ono zapewniać komfort podczas jazdy terenowej oraz bezpieczeństwo podczas podróżowania drogami asfaltowymi z często wysokimi prędkościami. Jak pogodzić te dwie przeciwności?

Znów z pomocą przyszła elektronika. XC70 wyposażone zostało w aktywne zawieszenie zwane FOUR-C (Continously Cotrolled Chassis Concept). Kierowca za pomocą przycisku ma do wyboru dwa tryby pracy - comfort i sport. Pierwszy z nich - domyślny - niemal całkowicie izoluje kierowcę od nawierzchni. Nawet na najbardziej dziurawych drogach kręgosłup nie cierpi, a nadwozie dostojnie buja się w rytm nierówności, natychmiast przywodząc na myśl wrażenia, jakich doznają żeglarze biorący udział w regatach dookoła świata.

Charakter auta ulega całkowitej zmianie po przestawieniu trybu na Sport. Amortyzatory natychmiast się usztywniają, przenosząc na nadwozie niemal wszystko to, co napotkamy na drodze. Na równym asfalcie XC70 zaczyna się prowadzić jak sportowy samochód, nie dając poznać, że jedziemy tak naprawdę pojazdem półterenowym...

Volvo, jak wiadomo, słynie z bezpieczeństwa. Nie mogło być inaczej w XC70. Wyposażenie standardowe wersji Ocean Race obejmuje m.in. wspomniane DSTC, pięć trzypunktowych pasów z pirotechnicznymi napinaczami i ogranicznikami napięcia, sześć poduszek powietrznych, system zabezpieczeń przed skutkami uderzeń bocznych (SIPS) oraz urazami kręgosłupa szyjnego (WHIPS) oraz ABS z EBD (rozkładem siły hamowania) i EBA (układem wspomagania hamowania awaryjnego).

Ponadto samochód standardowo wyposażony jest m.in. w biksenonowe reflektory, dwustrefową klimatyzację, tempomat, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka, asymetrycznie dzieloną tylną kanapę, skórzaną wielofunkcyjną kierownicę oraz czujniki deszczu i parkowania.

A czym jeszcze wyróżnia się limitowana seria Ocean Race od normalnej wersji cross country, dobrze znanej naszym szefom? Przede wszystkim charakterystyczną niebieską barwą nadwozia. Wstawki w tym kolorze odnajdziemy także we wnętrzu pojazdu, na drzwiach, schowku i desce rozdzielczej. Na progach umieszczono gustowny napis Volvo Ocean Race, a na przednich drzwiach - specjalną plakietkę.

Lista wyposażenia XC70 Ocean Race jest rzeczywiście imponująca. Niestety, równie imponująca jest... cena. Za auto w testowanej wersji z silnikiem Diesla Volvo życzy sobie ponad 212 tysięcy zł. Ten sam samochód z silnikiem benzynowym kosztuje 5 tysięcy zł drożej. Przy takich kwotach zużycie paliwa staje się właściwe nieistotne. Dla porządku odnotujmy, że testowane volvo pali średnio 8 litrów oleju napędowego na 100 km. W szybkiej trasie jest to trochę ponad 8 litrów, a w mieście - około 9 na 100 km. Jednak podczas jazdy w kolumnie popularną "zakopianką" komputer pokładowy określił zużycie paliwa na... 5,5 l/100. Rewelacja.

Szansę na zostanie członkiem załogi jachtu volvo 90, który płynie w regatach dookoła świata, ma bardzo niewielu. Mimo wszystko, o wiele łatwiej zostać kierowcą XC70 Ocean Race..

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bezdroża | potrzeba | Pojazd | kierowca | elektronika | Ocean | Volvo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy