Wytargałem i nie pamiętam jak długo prałem...

Chciałem przedstawić pewną sytuacje, która miała miejsce jakieś 2 lat temu. Jako kierowca bywały momenty szaleństw, do czasu, kiedy zginął mój kolega, nie z jego winy, na drodze nr. 1, w kierunku Gdańska, kilka kilometrów za Łodzią.

Chciałem przedstawić pewną sytuacje, która miała miejsce jakieś 2 lat temu. Jako kierowca bywały momenty szaleństw, do czasu, kiedy zginął mój kolega, nie z jego winy, na drodze nr. 1, w kierunku Gdańska, kilka kilometrów za Łodzią.

Jechał swoim pasem, a z naprzeciwka nadjechał wyprzedzający "na trzeciego" Jeep Grand Cherokee. Zmiótł mojego znajomego z drogi, a potem tłumaczył sie ze migał mu długimi żeby zjechał, gdyż on miał większe auto.

Facet dostał dwa lata w zawieszeniu na cztery, chyba. Ale zmierzam do tego że jakiś czas później miałem taką samą sytuację, działo się to na Kaszubach, mało co mnie nie rozjechał koleś w BMW serii 5, uciekłem mu praktycznie ze zderzaka.

Zawróciłem i jechałem za nim jakieś 100 km, w końcu zatrzymał się na światłach, ja byłem kilka aut dalej. Podszedłem do niego, wytargałem go z auta i nawet nie pamiętam jak długo prałem... Ludzie mówili mi tylko że krzyczałem coś o mordercach.

Reklama

Oddał mnie do sądu, sam sobie wymierzyłem wyrok, wpłaciłem 5000 zł na najbliższy temu miejscu dom dziecka i przeprosiłem tego gościa na łamach ich lokalnej gazety. Zrobił z siebie wielką ofiarę.

Jakiś czas później dowiedziałem się, że ma już BMW serii 7, i dalej jeździ tak jak jeździł.

Pisze to dlatego, gdyż jakiś miesiąc temu tym samym BMW, podczas takiej samej jazdy przeliczył się i wyciągali do spod renault magnum...

Koniec tego jest taki, proszę wszystkich, nie jest ważne jak bezpiecznym autem jeździsz, jaki ma silnik i jaka to jest marka...

Zawsze znajdzie się ktoś większy i mocniejszy...

Żyj i daj żyć innym.

To list jaki dotarł dzisiaj do naszej redakcji. Co o nim sądzisz?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy