Wypadek Schumachera. Zbadano film z kasku

Wciąż nie wiadomo, kto jest odpowiedzialny za wypadek Michaela Schumachera. Francuska prokuratura przeanalizowała film z kasku Niemca.

Na jego podstawie śledczy nie są jednak w stanie określić, z jaką prędkością jechał, gdy 10 dni temu uległ poważnemu wypadkowi na stoku narciarskim koło Grenoble.

Patrick Quincy z prokuratury w Albertville zapewniał, że śledztwo jest prowadzone z najwyższą starannością. "Co roku mamy około 50 tego typu wypadków, zawsze przeprowadzamy takie samo dochodzenie" - mówił prokurator. Zaznaczył, że Michael Schumacher jechał czerwoną trasą, przeznaczoną dla zaawansowanych narciarzy. W pewnym momencie były niemiecki kierowca Formuły 1 zjechał jednak z wytyczonego szlaku i wpadł na usiany skałami pas nieprzejeżdżonego śniegu między niebieską a czerwoną trasą. Schumacher przewrócił się i uderzył głową o skałę - relacjonował Patrick Quincy.

Reklama

Jak dodał, wszystko działo się 8-9 metrów od trasy. Zapewnił jednocześnie, że trasa, którą jechał Schumacher, była dobrze oznakowana. Ma to duże znaczenie w ustaleniu odpowiedzialności za wypadek, gdyż w grę wchodzi wiele milionów euro tytułem ewentualnych odszkodowań, ubezpieczenia, a także ze względu na reklamodawców, z którymi Schumacher miał podpisane kontrakty.

Śledczy podkreślają, że nadal będą szczegółowo analizować zapis z kamery umieszczonej na kasku Niemca. Prokuratorzy przekonywali, że na podstawie tego wideo nie mogą określić, z jaką prędkością jechał Michael Schumacher. "Była to prędkość bardzo dobrego narciarza, a gdy zjechał z trasy, nie wyglądało na to, by zwalniał" - mówili śledczy.

Zbadano też sprzęt narciarski Schumachera, w tym wiązania, których sprawność wzbudziła wątpliwości. Przesłuchano świadków, lekarzy i specjalistów.

Prokurator wyraził się z wielką ostrożnością o możliwości istnienia filmu nakręconego przez przypadkowego świadka - o czym pisał tygodnik "Der Spiegel". Siedmiokrotny mistrz świata Formuły 1 uległ wypadkowi narciarskiemu 29 grudnia. Po wylewie krwi do mózgu, pozostaje w śpiączce, a lekarze oceniają jego stan jako krytyczny, choć stabilny.

IAR/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy