Wypadek na gokartach. Sądowa spychologia

Sprawą wypadku na torze gokartowym w Zwardoniu w 2017 r., w którym poważnie ranna została młoda kobieta, powinien zająć się sąd okręgowy w Bielsku-Białej, który jest tej materii właściwy - zadecydował sąd rejonowy w Żywcu, do którego trafił akt oskarżenia.

Podczas jazdy gokartem szal 21-letniej wówczas kobiety wkręcił się w oś pojazdu. Ofiara wypadku w stanie bardzo ciężkim trafiła do szpitala. Do dziś porusza się na wózku. Śledczy oskarżyli w tej sprawie trzy osoby. To właściciele toru oraz pracownik obsługi.

Prokurator rejonowa w Żywcu Agnieszka Michulec poinformowała w środę, że przed tamtejszym sądem odczytany został akt oskarżenia, ale na tym rozpoznanie sprawy się skończyło. "Sąd na rozprawie stwierdził swoją niewłaściwość i postanowił przekazać sprawę sądowi okręgowemu w Bielsku-Białej. Uznał bowiem, że z uwagi na przyjętą kwalifikację prawną czynu, to wyższa instancja jest właściwa do rozpatrzenia" - powiedziała.

Reklama

Jak wyjaśniła, chodzi przepisy, które zmieniły właściwość w zakresie rozpatrywania czynów z art. 156 Kodeksu Karnego. Odnosi się on do spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. "W tym zakresie sąd miał wątpliwości, czy jest właściwy do prowadzenia postępowania (...). A skoro sąd nabrał takich wątpliwości, to niech wyższa instancja to rozstrzygnie. Czekamy na decyzję" - powiedziała Michulec.

Prokurator dodała, że bez względu na decyzję, proces będzie musiał rozpocząć się od nowa. Ponownie zostanie odczytany akt oskarżenia.

W sprawie odpowiadają trzy osoby. Formalna właścicielka toru jest oskarżona o narażenie ośmiu osób na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Zdaniem śledczych umyślnie udostępniła im niesprawne pojazdy. "Nie zapewniła ich właściwego serwisowania i naprawy, nie zadbała o wycofanie z użytkowania pojazdów wyeksploatowanych, niesprawnych techniczne lub nieprawidłowo skonstruowanych. Umożliwiła też ich użytkowanie na torze, który posiadał nawierzchnię o zmiennej przyczepności. Nie odpowiadał on wymaganiom" - mówiła szefowa żywieckiej prokuratury pod koniec stycznia, gdy oskarżenie trafiło do sądu.

Mąż właścicielki, będąc zobowiązany do utrzymania gokartów w odpowiednim stanie technicznym, nie wykonywał właściwie przeglądów i napraw, w wyniku czego używane był wyeksploatowane pojazdy. "W ten sposób on też naraził osiem osób" - dodała prokurator.

Agnieszka Michulec poinformowała, że małżeństwu grozi kara do 5 lat więzienia.

Trzeci z oskarżonych był zatrudniony przy obsłudze toru. Odpowie za umyślne narażenie życia lub zdrowia młodej kobiety, co w konsekwencji - już nieumyślnie - doprowadziło ją do kalectwa. Nie zaznajomił jej z regulaminem toru. "Nie sprawdził też m.in., czy kobieta zabezpieczyła wystające części garderoby, aby nie dostały się do napędu" - wyjaśniła szefowa prokuratury. Grozi mu do trzech lat więzienia.

Podejrzani nie przyznają się do winy.

Do wypadku doszło jesienią 2017 r. Z ustaleń śledczych wynika, że podczas jazdy w tylną oś gokarta wplątał się szal, który młoda kobieta, mieszkanka Wodzisławia Śląskiego, miała owinięty wokół szyi. Poszkodowaną przetransportowano śmigłowcem do szpitala w Sosnowcu. Policjanci tuż po wypadku ustalili, że gdy kobieta wsiadała do pojazdu, szal miała schowany pod kurtką. Zdaniem biegłego, obrażenia, których doznała 21-latka, zagrażały jej życiu i naraziły ją na trwałe kalectwo.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy