"Wieśwagen" za 12 milionów złotych

Macie trochę kasy do wydania i marzycie o fajnym samochodzie? Nie jakimś tam wieśwagenie, audiku w tedeiku czy innym skodilaku tylko o czymś naprawdę oryginalnym?

No to mamy dla was ciekawą propozycję. Jest tylko jeden szkopuł, a właściwie nawet dwa. Po pierwsze, fura, o której myślimy, kosztuje sporo pieniędzy. To znaczy więcej niż sporo. Konkretnie 2,18 mln euro. Napiszmy tę kwotę słownie, aby uniknąć jakichkolwiek niedomówień: dwa miliony sto osiemdziesiąt tysięcy euro. Netto. Czyli, po przeliczeniu na złotówki oraz doliczeniu VAT-u i akcyzy - prawie 12 mln zł. Po drugie, do kupienia były tylko trzy takie wozy i wszystkie znalazły już nabywców. Jeżeli jednak uda się wam trafić jeden z nich gdzieś na rynku wtórnym, zyskacie absolutną pewność, że żaden z sąsiadów nie będzie mógł pochwalić się podobnym pojazdem.

Cudo, o którym mowa, to zaprezentowane na niedawnym salonie samochodowym w Genewie Bugatti Rembrandt, czy raczej, według oficjalnego nazewnictwa: Rembrandt Bugatti. Czwarta z zaplanowanych sześciu odsłon ekskluzywnej, limitowanej (przypomnijmy: jedynie po trzy sztuki, czyli łącznie zaledwie 18 aut) serii "Les Légendes de Bugatti", upamiętniającej najważniejsze postaci związane z tą francuską marką.

Zaczęło się w lipcu ubiegłego roku od pokazanego w kalifornijskim Pebble Beach Bugatti Legend "Jean-Pierre Wimille". Jean-Pierre Wimille był światowej sławy kierowcą, który prawie całą swoją sportową karierę związał z marką Bugatti. Wygrał dla niej m.in. dwa 24-godzinne wyścigi na torze Le Mans: w 1937 i 1939 r. Zginął w wieku 41 lat w wypadku samochodowym w Buenos Aires.

We wrześniu 2013 r. podczas 65. International Motor Show we Frankfurcie nad Menem zaprezentowano Bugatti Legend "Jean Bugatti", honorujące najstarszego syna założyciela firmy. Dwa miesiące później w Dubaju zadebiutował pojazd, upamiętniający Meo Constatiniego, bliskiego przyjaciela Ettore Bugattiego. Wreszcie w Genewie objawił się światu Rembrandt Bugatti, nazwany tak na cześć rodzonego brata seniora rodu.

Reklama

Żyjący w latach 1884-1916 Rembrandt Bugatti był utalentowanym rzeźbiarzem. Wsławił się głównie pełnymi ekspresji figurami zwierząt. Do najbardziej znanych jego dzieł należy odlany z brązu tańczący słoń, który stał się symbolem marki. Zdobił m.in. maskę modelu Type 41 Royale. Ten napędzany 8-cylindrowym silnikiem o pojemności 12,7 litra i mocy 300 KM pojazd był oferowany w okresie Wielkiego Kryzysu lat 30. ubiegłego stulecia i i pewnie dlatego sprzedał się w liczbie zaledwie sześciu egzemplarzy. Do dzisiaj uchodzi zresztą za najdroższy samochód w historii motoryzacji.

Jak wygląda Rembrandt Bugatti? Niech zamiast słów przemówią zdjęcia. Uwaga: warto zwrócić uwagę na kolorystykę auta, nawiązującą do ulubionego tworzywa Rembrandta Bugattiego, czyli brązu.

Wszystkie samochody z serii "Les Légendes de Bugatti" powstają w oparciu o model Bugatti Veyron 16.4 Grand Sport Vitesse i są napędzane ośmiocylindrowymi silnikami W16 o mocy 1200 koni mechanicznych i maksymalnym momencie obrotowym 1500 Nm, osiąganym między 3000 a 5000 obrotów na minutę. Jednostka ta zapewnia zaiste imponujące osiągi: przyspieszenie od 0 do 100 km w ciągu 2,6 sekundy, prędkość maksymalna ponad 400 km/godz. Rembrandt Bugatti z opuszczonym dachem rozpędził się do dokładnie 408,84 km/godz. a to oznacza, że został w ten sposób najszybszym roadsterem świata.

Firma, założona przed ponad stu laty przez Ettore Bugattiego, przechodziła różne koleje losu. Od 1998 r. marka Bugatti należy do koncernu Volkswagen. Opisywany ultraluksusowy wóz za równowartość szóstki z dużą kumulacją w totku jest zatem krewnym Golfa. A zatem jednak wieśwagen? E tam, nie zrażajcie się. I prosimy bez przezwisk...

Polub MOTO INTERIA na Facebooku. Tam znajdziesz więcej zdjęć, ciekawostki i... konkursy. Do wygrania wkrótce samochód na weekend!. Wystarczy kliknąć TUTAJ.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy