Uciekając wsiadł do nieoznakowanego radiowozu

- Cześć Janusz, dobrze, żeś się zatrzymał, właśnie policji spieprzam. Wiesz jakie jaja? Trochę wypity jechałem i na stacji benzynowej pomyliłem gaz z hamulcem... - tak zaczął swą historię 73-letni mieszkaniec okolic Mszany Dolnej.

Jak się okazało, kierowca, którego wziął za swego znajomego był policjantem, który właśnie uczestniczył w poszukiwaniach sprawcy stłuczki na stacji paliw.

Do kolizji doszło wczoraj około godz. 20. Kierowca opla astry zajeżdżając pod dystrybutor uderzył w tył golfa, którego właściciel właśnie płacił w kasie za benzynę. Właściciel opla próbował jeszcze jakoś przepchnąć staranowanego volkswagena, jednak w tym momencie z budynku wybiegł kierowca, który doskoczył do drzwi opla.

Te nie chciały się otworzyć, jednak po chwili szarpania udało się uwolnić sprawcę kolizji. Gdy okazało się, że dało się wyczuć zapach alkoholu - poszkodowany wyciągnął telefon by wezwać policję. Sprawca postanowił nie czekać - mimo dość podeszłego wieku szybko pobiegł w stronę pobliskiego lasu zostawiając na miejscu samochód.

Reklama

Policjanci, którzy przyjechali na miejsce nie myśleli uganiać się za drogowym piratem po lesie.

- Ustalenie jego adresu nie było problemem, bo wystarczyło sprawdzić numery rejestracyjne - opowiada Marek Szczepański, komendant mszańskiego komisariatu. - Pod dom wysłaliśmy radiowóz, drugi nieoznakowany jeździł drogą pomiędzy stacją benzynową, a miejscem zamieszkania sprawcy.

Właśnie ten drugi samochód został zatrzymany przez idącego poboczem mężczyznę. Dalszy ciąg historii już znamy. Autostopowicz mający wciąż we krwi jeszcze blisko promil alkoholu zamiast w domowych pieleszach wylądował na tylnej kanapie radiowozu, a potem na komisariacie.

fig (Tygodnik Podhalański)

Dowiedz się więcej na temat: oznakowania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy