Tysiące praw jazdy na fałszywe nazwiska

Przestępcy znaleźli w Kanadzie sposób na uzyskiwanie prawdziwych praw jazdy dla nieistniejących osób. To nie tylko zagrożenie dla banków, to również możliwe zagrożenie terrorystyczne - alarmują eksperci.

Przestępcy znaleźli w Kanadzie sposób na uzyskiwanie prawdziwych praw jazdy dla nieistniejących osób. To nie tylko zagrożenie dla banków, to również możliwe zagrożenie terrorystyczne - alarmują eksperci.

Prawo jazdy to w Kanadzie podstawowy dokument tożsamości. Osoby, które nie mają prawa jazdy mogą, np. głosując w wyborach, posługiwać się innym dokumentem ze zdjęciem i chociażby wyciągiem z banku, zawierającym nazwisko danej osoby i adres. W prowincji Ontario osoby nieposiadające prawa jazdy mogą uzyskać Ontario Photo Card, wydawany przez prowincję dowód tożsamości.

Niemniej podstawą do identyfikacji danej osoby jest prawo jazdy i nic dziwnego, że zainteresowało to przestępców. Według raportu przygotowanego przez dziennikarzy telewizji CBC, w samym Ontario, największej pod względem liczby ludności prowincji Kanady, wydano dziesiątki tysięcy praw jazdy na fałszywe nazwiska.

Reklama

Skutki, jak twierdzą eksperci, należy liczyć obecnie nawet na miliard dolarów kanadyjskich rocznie. Prawdziwe/fałszywe prawa jazdy służą bowiem m.in. do wyłudzania kredytów w bankach i odszkodowań w firmach ubezpieczeniowych.

Policja badająca sprawę od kilku lat, kiedy to pojawiły się pierwsze sygnały o rozwijaniu się procederu tworzenia fałszywych tożsamości poświadczanych prawdziwymi dokumentami, podejrzewa, że przynajmniej w niektórych przypadkach należy doszukiwać się współdziałania urzędników obsługujących wydawanie praw jazdy.

Dziwne jest bowiem, że np. nikt nie zwrócił uwagi na wniosek składany przez osobę o nazwisku "Server Froze" (serwer się zawiesił). Choć bowiem w wielokulturowej Kanadzie spotyka się najrozmaitsze imiona i nazwiska, to jednak podobne absurdy powinny zostać wykryte na kolejnych etapach weryfikacji i przetwarzania dokumentów.

O tym, jak przydaje się czujność np. pracowników banków świadczy przypadek w Toronto, gdy dzięki dobrej pamięci pracownika zidentyfikowano osobę, która dwa razy w odstępie miesiąca założyła konto na dwa różne nazwiska, posługując się za każdym razem innym dowodem tożsamości. Jak twierdzi CBC, przestępca przyznał, że został namówiony do uczestniczenia w szerszym procederze wyłudzeń przez kogoś, kto płacił mu za każdy otwarty rachunek.

Przestępcy wykorzystują m.in. łatwość otrzymywania kart kredytowych o niewielkich limitach; karty takie wydają sieci sklepów. Kilka miesięcy budowania wiarygodności kredytowej dla fałszywego Smitha, początkowo rzetelnie regulującego zobowiązania wystarcza, by uzyskiwać kredyty w innych sieciach, a potem w bankach.

Zorganizowane grupy przestępców próbują docierać nawet do prawników. Notariusz zatrudniony w kancelarii prawniczej obsługującej różne banki powiedział PAP, że kilka lat temu zgłosili się do niego zamożni przedstawiciele jednej z azjatyckich grup narodowościowych z bezpośrednią propozycją, by ułatwił imigrantom dokonywanie wyłudzeń potwierdzając autentyczność fałszywych dokumentów. Byli bardzo zdziwieni, że notariusz nie przystał na tę "propozycję biznesową".

Przy tym eksperci zwracają uwagę, że autentyczne dokumenty z danymi fikcyjnych osób niosą nie tylko zagrożenie finansowe. Z oryginalnym choć fałszywym prawem jazdy można np. starać się o kanadyjski paszport czy dokumenty wydawane kierowcom ciężarówek kursujących na trasie Kanada-USA; chodzi o ułatwienie odpraw towarów. To zaś oznacza, że z takich możliwości mogą również korzystać terroryści.

Jak podkreślali eksperci w mediach, dzięki fałszywej tożsamości mogą oni wynajmować domy, korzystać z usług operatorów telefonii komórkowej, podróżować pod fałszywymi nazwiskami, kupować broń. Mogą też bezpiecznie dokonywać przelewów do krajów, w których organizacje terrorystyczne mają swoje bazy. Eksperci podkreślają, że prawdziwe/fałszywe tożsamości to obecnie jedno z największych wyzwań, przed którymi stoi policja i agencje zajmujące się bezpieczeństwem państwa.

W Kanadzie wiele się obecnie dyskutuje na temat tzw. kradzieży tożsamości, np. poprzez słabo zabezpieczone smartfony, w których nie zostały zainstalowane programy antywirusowe. Gorącym tematem jest też ujawniona niedawno przez media elektroniczna inwigilacja prowadzona przez kanadyjską agencję wywiadu elektronicznego (CSEC).

CSEC tłumaczy się, że analizuje metadane telekomunikacyjne, jednak oburzenie wywołuje fakt, że pozwala to na uzyskanie wielu informacji o poszczególnych ludziach.

Jednocześnie kanadyjskie służby nadzorujące bezpieczeństwo państwa mają problem z fałszywymi tożsamościami przestępców, uwiarygodnionymi oficjalnie wydanymi dokumentami.

ZJEDŹ NA CHWILĘ NA POBOCZE

Polub MOTO INTERIA na Facebooku. Tam znajdziesz więcej zdjęć, ciekawostki i... konkursy. Do wygrania wkrótce samochód na weekend!. Wystarczy kliknąć TUTAJ.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy