Tragedia w Bydgoszczy. BMW rozpadło się na dwie części

Konstruktorzy samochodów prześcigają się w wymyślaniu kolejnych systemów mających czuwać nad naszym bezpieczeństwem.

Absolutnym standardem są dzisiaj poduszki powietrzne, wzmocnienia boczne czy systemy ABS i kontroli trakcji. W ostatniej dekadzie w dziedzinie bezpieczeństwa pojazdów zaszły ogromne zmiany. Rozwój komputerowych technik projektowania i symulacji pozwolił udoskonalić konstrukcje nadwozi tak, by odkształcały się pochłaniając jak największą energię zderzenia.

Dlatego właśnie, również w Polsce, mimo dużego natężenia ruchu, liczba ofiar śmiertelnych maleje. Nowsze auta segmentu B, chociaż wielu zarzuca im np. nienajlepsze wykonanie, w razie wypadku zapewnia często o wiele większe szanse przeżycia niż chociażby 15-letnia limuzyna klasy średniej.

Reklama

Niestety, nawet najwymyślniejsze systemy bezpieczeństwa na nic się nie zdadzą, jeśli kierowca nie wykazuje się zdrowym rozsądkiem. Przecenianie własnych umiejętności, w połączeniu z szaleńczą prędkością często kończy się tragedią.

Do tego typu zdarzenia doszło wczoraj, późnym wieczorem, w Bydgoszczy na ulicy Wojska Polskiego. Chwilę po godzinie 23 na stojący na przystanku autobus miejski wpadł jadący w kierunku centrum samochód marki BMW. Mimo przeszło 70-metrowych śladów hamowania siła uderzenia była tak ogromna, że bmw serii 5 (E39) zostało rozerwane i rozpadło się na dwie części, z których jedna uderzyła jeszcze w bok jadącego obok opla astry.

Dwójka pasażerów niemieckiego auta, którzy podróżowali bez zapiętych pasów bezpieczeństwa, została wyrzucona z samochodu i w wyniku obrażeń poniosła śmierć na miejscu.

Wg świadków samochodem podróżowały cztery osoby. Kierowca i pasażer bmw po wypadku uciekli z miejsca zdarzenia. Kilkadziesiąt minut po zderzeniu, na jednej z okolicznych ulic patrol policji zatrzymał współwłaściciela bmw z obrażeniami głowy. Kierowcy opla astry, autobusu oraz dwójce podróżujących nim pasażerów nic się nie stało.

Póki co, nie wiadomo co było bezpośrednią przyczyną wypadku. Policja bierze pod uwagę różne scenariusze, wiadomo jedynie, że ślady hamowania wskazują, iż prędkość auta przekraczać mogła 160 km/h.

Niewykluczone, że kierowca bmw przypomniał sobie o stojącym w tym miejscu fotoradarze i gwałtownie zahamował tracąc panowanie nad pojazdem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: NAD
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy