Tomek Czopik zachęca: włącz światła

Tym razem chciałbym przekonać Was, że warto włączać światła przez cały rok.

Jeszcze kilka lat temu słowa te dotyczyłyby całkiem sporej grupy kierowców, dziś sytuacja się zmieniła. Odkąd w okresie od 1 października do końca lutego mamy obowiązek włączać światła mijania przez całą dobę, z roku na rok regularnie rośnie liczba tych, którzy czynią to mimo maja, lipca, września, słonecznego poranka, czy pochmurnego popołudnia. To cieszy! Opieram się tylko i wyłącznie na własnych spostrzeżeniach, myślę, że wielu z Was też to zauważyło.

Nie wiem czego to większa zasługa. W dużej mierze to zapewne efekt apeli policji, które nasilają się w mediach w okolicach 1 marca. Mam nadzieję, że w wielu wypadkach to także wynik chłodnej analizy w wykonaniu samych kierowców. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że samochód oświetlony jest znacznie lepiej widoczny. Dotyczy to zarówno dni pochmurnych, kiedy bywa naprawdę ciemno, ale i słonecznych. Zauważyliście, że zbliżający się nie oświetlony pojazd w ostrym słońcu jest niemal niewidoczny? Jeśli kolor lakieru jest jaskrawy mamy ułatwione zadanie, jeśli natomiast bryła wkomponowuje się w tło wówczas włączone światła są często jedynym wyróżnikiem. Jest to ważne Wiosną i latem nie grożą nam sankcje w postaci stuzłotowego mandatu i dwóch punktów karnych, jednak zachęcam: włącz światła. Naprawdę brak argumentów za ich nie włączaniem. Specjaliści podają, że przy zapalonych światłach mijania nasze samochody palą od 0,5 do 1,5% więcej paliwa. To niewielkie koszty za poprawę bezpieczeństwa. Nie zrujnuje nas też częstsza wymiana żarówek, bez większego uszczerbku znoszą te obciążenia akumulatory.

Reklama

Wyjątkowo oszczędnym polecam zainteresowanie się światłami dziennymi. Jest to rozwiązanie, które opracowali bodaj Skandynawowie. Uruchamiają się po przekręceniu kluczyka w stacyjce, zużywają 40% mocy potrzebnej światłom mijania, efekt zadowalający. W Polsce już można je montować, reguluje to rozporządzenie ministra infrastruktury. Z patentem tym stykają się coraz częściej nabywcy aut wyższej klasy - światła dzienne montowane są we wszystkich egzemplarzach bez względu na to na jaki rynek są kierowane.

Wiele krajów europejskich wprowadziło już w życie przepis o całorocznym obowiązku jazdy z włączonymi światłami. Statystyki podają, że dzięki temu liczba wypadków spadła nawet o 15%. To bardzo dużo. Myślę, że w nieodległej przyszłości ten obowiązek zostanie wprowadzony także w Polsce. Podpisuję się pod nim obiema rękami. Tymczasem jeszcze raz zachęcam do włączania świateł bez względu na to czy jedziemy po ulicach miasta, czy po wiejskiej drodze, gdy leje deszcz, czy też pali słońce. Jak już wspomniałem namawiają do tego policjanci, choć nie wszyscy. Ostatnio zostałem zatrzymany do rutynowej kontroli drogowej. Wierzcie lub nie, z ust policjanta padło pytanie: "A po co ma pan włączone światła, przecież już nie trzeba." Zamurowało mnie.

Na koniec mała dygresja. Kilka dni temu dowiedziałem się, że piesi, których odzież ucierpiała w wyniku przejazdu samochodu przez kałużę mają prawo domagać się odszkodowania od jego właściciela. Wystarczy zapamiętać numery rejestracyjne i powiadomić policję. To oczywiście sensowne. Wszędzie, tylko nie w Polsce. Już pisałem o pozimowym krajobrazie na naszych drogach i ulicach. Bardzo często nie ma możliwości, by w deszczowy dzień jadąc nawet 20 km/h nie zrobić psikusa przechodniom. Zdaję sobie sprawę, że są i tacy, którym sprawia to dużą frajdę, ich należy tępić. Boję się jednak, że niejednokrotnie dojdzie do niepotrzebnych przepychanek w sytuacjach, których trudno było uniknąć. A może zacząć ścigać odpowiedzialnych za stan naszych dróg? Pozdrawiam.

Felietony Tomasza Czopika.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: światła
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy