Tak doszło do wypadku Roberta Kubicy

"Kubica da radę. Na górze ktoś go kocha" - tak katolicki włoski dziennik "Avvenire" napisał o wypadku polskiego kierowcy w rajdzie w Ligurii.

Gazeta przypomina, że w 2007 roku Polak wyszedł cało z kraksy na torze w Kanadzie.

"Jedno uderzenie i wesoła niedziela w towarzystwie przyjaciół, by pojechać z piskiem kół w drugorzędnym rajdzie, zamieniła się w dramat" - podkreśla gazeta włoskiego episkopatu.

"Rany odniesione przez Polaka były olbrzymie i sprawiły, że obawiano się najgorszego. Ale może ktoś na górze zdecydował roztoczyć opiekę nad aniołem torów wyścigowych, który już dwa razy ryzykował utratą życia w wypadkach" - dodaje "Avvenire".Dziennik zauważa: "Kubica jest wierzący" i przypomina, że miał imię Jana Pawła II na kasku i nosi jego obrazek przy sobie.

Reklama

Oto symulacja przedstawiająca prawdopodobny przebieg wypadku

Jak widać, prawdopodobnie dało o sobie znać małe wjeżdżenie Roberta Kubicy w fabię S2000.

Zgodnie z informacjami kierowców rajdowych samochód ten jest trudny w prowadzeniu, daje złudne poczucie pewności, po czym potrafi zaskoczyć nagłym poślizgiem tylnej osi. Do takiej właśnie sytuacji prawdopodobnie doszło przed wypadkiem Kubicy. Auto najpierw uderzyło tylnym rogiem w barierę, a na skutek uderzenia odbiło się i skierowało w barierę przodem. Bariera nie wytrzymała kolejnego uderzenia, doszło do jej przerwania i jeden z elementów wniknął do wnętrza auta, masakrując prawą część ciała Roberta i wychodząc przez bagażnik.

INTERIA.PL/RMF/PAP
Dowiedz się więcej na temat: wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama