Strzelali 16 razy do fiata

Na trzy miesiące trafił do aresztu 23-latek z Zabrza, złapany w sobotni wieczór po szaleńczej ucieczce przed policyjnym patrolem.

Na trzy miesiące trafił do aresztu 23-latek z Zabrza,  złapany w sobotni wieczór po szaleńczej ucieczce przed policyjnym patrolem.

Aby zatrzymać uciekający samochód, policjanci oddali w jego kierunku 16 strzałów. Zatrzymany mężczyzna pracował dotąd jako zawodowy kierowca, choć kilka lat temu stracił prawo jazdy.

"Ten mieszkaniec Zabrza w ciągu ostatnich trzech lat był ośmiokrotnie zatrzymywany za jazdę bez uprawnień. Tym razem sąd zastosował wobec niego areszt tymczasowy na trzy miesiące. Grozi mu nawet 8 lat więzienia" - powiedziała w sierżant Adrianna Mazur z katowickiej policji.

Pościg za fiatem doblo zaczął się w sobotni wieczór na katowickim odcinku "średnicówki", czyli wiodącej z Rudy Śląskiej Drogowej Trasy Średnicowej. Patrol drogówki chciał zatrzymać kierowcę, który o 40 km/h przekroczył dopuszczalną prędkość. Ten jednak zignorował sygnały do zatrzymania, przyspieszył i rozpoczął ucieczkę.

Reklama

"Kierowca odjechał w kierunku Sosnowca, łamiąc po drodze wiele przepisów ruchu drogowego. Jeździł po chodnikach, przejeżdżał skrzyżowania na czerwonym świetle, ignorował znaki stop. Stwarzał olbrzymie zagrożenie dla innych uczestników ruchu" - relacjonowała rzeczniczka.

Najpierw kierowca usiłował porzucić auto w okolicach zajezdni autobusowej w centrum Katowic, uciekł jednak, gdy zobaczył policjantów. Był przekonany, że już wtedy policjanci przestrzelili w jego samochodzie opony, w rzeczywistości nastąpiło to później. W sumie funkcjonariusze strzelili w kierunku uciekającego auta 16 razy.

Kierowca uparcie nie reagował na sygnały, usiłował nawet zepchnąć ścigający go radiowóz pod tira. "W Myszkowie, widząc policyjną blokadę, skręcił w boczną, ślepą uliczkę i wjechał na prywatną posesję. Tam otoczyli go policjanci. Nie chciał wyjść z pojazdu i kurczowo trzymał się kierownicy" - dodała sierżant Mazur. Ostatni odcinek drogi samochód, któremu policjanci przestrzelili opony, jechał niemal na samych felgach.

23-latek był trzeźwy, nie był też pod wpływem środków odurzających. Okazało się, że jechał bez prawa jazdy, które odebrano mu kilka lat wcześniej.

Przy okazji wyszło na jaw, że choć mężczyzna stracił prawo jazdy, pracował jako zawodowy kierowca w bytomskiej firmie i prowadził firmowe auto. Na co dzień jeździł zarówno samochodami osobowymi, jak i ciężarówkami. Jak powiedział policjantom, gdy przyjmowano go do pracy, nikt nie sprawdził, czy ma ważne prawo jazdy.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: kierowca | policja | Fiata
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy