Sprawdzamy, czy mitsubishi to fajne auto. A ty jakie masz zdanie?

Gdy wchodził do sprzedaży, był zachwalany jako "mały outlander" lub "prawie outlander". Czy między tymi określeniami jest jakaś różnica? No cóż, mniej więcej taka, jak między "małym mądralą", a "prawie inteligentem"...

Kraków - Lublin - Suwałki - Kowno - Szawle - Kowno - Suwałki - Lublin - Kraków. W ciągu trzech dni przejechaliśmy "małym prawie outlanderem", czyli mitsubishi asx 1.6 MIVEC 2WD 5MT Invite, około 2300 kilometrów. A oto wrażenia z podróży tym samochodem...

Patrzymy

Na tzw. ogląd owo "prawie" ma minimalne znaczenie. Ludzie słabiej zorientowani w świecie motoryzacji będą mieli spore trudności z odróżnieniem asx-a od jego starszego i większego brata z rodziny Mitsubishi. Zwłaszcza patrząc na oba auta z przodu. Z boku różnice są już bardziej zauważalne, a z tyłu - całkiem wyraźne. Tak czy inaczej zwarta sylwetka asx-a może się podobać. Samochód sprawia solidne wrażenie i, co tak lubią właściciele suv-ów, wzbudza swoim wyglądem respekt wśród innych użytkowników dróg.

Wsiadamy

Wsiadamy do wnętrza i... przed naszymi oczami roztacza się dość przygnębiający obraz czarnej tapicerki i czarnych plastików konsoli, skądinąd dobrze znanej z lancera i outlandera. Z jej wszystkimi, opisywanymi już przez nas zaletami (np. wygodne w użyciu pokrętła klimatyzacji) i wadami (np. trudnodostępny przełącznik wskazań komputera pokładowego, niezbyt czytelny wyświetlacz radia).

Reklama

Ponury nastrój mija, gdy że okazuje się, że asx-a, zrywając z niechlubną tradycją marki, wyposażono w kierownicę dającą się regulować w dwóch płaszczyznach, co bardzo ułatwia kierowcy zajęcie optymalnej pozycji. Zresztą typowej dla tego rodzaju pojazdów, co jedni sobie chwalą ("patrzę na wszystkich z góry..."), a inni krytykują ("siedzi się jak na taborecie").

Przednie fotele są obszerne i wygodne, a jednocześnie wystarczająco twarde, by nawet po kilku godzinach spędzonych za kółkiem nie odczuwało się bólów kręgosłupa. Pokryta skórą, przyjemna w dotyku kierownica dobrze leży w dłoniach. Podłokietnik między przednimi fotelami można przesuwać, dzięki czemu jest prawdziwym podłokietnikiem, a nie, jak w wielu innych samochodach, jego atrapą, kryjącą schowek. Tu podłokietnikowy schowek też oczywiście jest, a w jego wnętrzu znajdujemy wejścia AUX i USB - miły gadżet dla osób, lubiących słuchać muzyki z własnych odtwarzaczy.

Również pasażerowie siedzący z tyłu mogą się cieszyć własnym podłokietnikiem, co może nieco złagodzić rozczarowanie niedostatkiem miejsca na nogi i ogólnym wrażeniem lekkiej ciasnoty.

Widoczność do przodu z miejsca kierowcy jest bardzo dobra. Widoczność do tyłu ułatwiają ogromne boczne lusterka.

Bagażnik asx-a, ma - według producenta - 419 litrów pojemności. Pod podłogą umieszczono styropianowy "organizer" z miejscem na gaśnicę, klucz do kół itp. Po rozłożeniu dzielonej, tylnej kanapy otrzymujemy równą powierzchnię ładunkową. Wspomnianego rozłożenia dokonuje się wciskając przyciski obok podgłówków. Nieskomplikowanie, choć nie tak genialnie wygodnie jak w lancerze (jednym przyciskiem na ścianie bagażnika).

Jedziemy

Nasze testowe mitsubishi było wyposażone w benzynowy silnik o pojemności 1,6-litra i mocy 117 KM. Wydawałoby się, że taka jednostka jest zbyt słaba, by skutecznie napędzać samochód o masie własnej sięgającej 1300 kg. W praktyce jednak się sprawdza. Co prawda auto nie jest mistrzem szybkiego startu spod świateł na skrzyżowaniach, ale też nie można nazwać go marudą (przyspieszenie od 0 do 100 km na godzinę według danych fabrycznych wynosi 11,4 sekundy). Trudno je zaliczyć do królów niemieckich autostrad (prędkość maksymalna - 183 km/godz.), ale w polskich realiach nie odstaje od reszty stawki. Pewien niedostatek mocy odczuwa się tylko przy wyprzedzaniu z wyższych biegów: prawie zawsze trzeba redukować do trójki.

Silnik jest elastyczny i pracuje nader kulturalnie. Nawet przy wysokich obrotach do wnętrza kabiny nie przenikają nadmierne hałasy. Byłoby zapewne jeszcze lepiej, gdyby samochód był wyposażony w sześciobiegową skrzynię.

Co ważne, asx okazuje się praktyczny także w mieście. Zmiana biegów nie wiąże się z jakąkolwiek szarpaniną, wspomaganie kierownicy jest bardzo skuteczne, niewielki promień skrętu ułatwia zawracanie, standardowe w tej wersji czujniki parkowania pomagają w sytuacjach, w których pomagać powinny. Dzięki sporemu prześwitowi (195 mm), właściwie zestrojonemu zawieszeniu, dużym kołom i oponom o wysokim profilu, po dziurawych ulicach jeździ się bez stresu i niemiłych wrażeń, bez wahania wdrapując się na wysokie krawężniki.

Nie wszystkim pewnie spodoba się system AS&G, gaszący silnik przy zatrzymaniu pojazdu, na przykład przed sygnalizatorem na skrzyżowaniu. Ma służyć oszczędzaniu paliwa, ale trochę irytuje, zwłaszcza, że chcąc go wyłączyć, trzeba wcisnąć zasłaniany przez kierownicę przycisk. A włącza się samoczynnie, po każdym przekręceniu kluczyka w stacyjce.

A propos paliwa... Producent zapewnia, że asx w tej wersji silnikowej zużywa w mieście 7,5 litra benzyny na 100 km. Na trasie pozamiejskiej spalanie miałoby spadać do 4,9 l. Obiecanki-cacanki. Podczas wspomnianej podróży testowe mitsubishi, z dwoma osobami i minimalnym bagażem na pokładzie, konsumowało średnio odpowiednio (wyniki z konfrontacji liczby pokonanych kilometrów i ilości wlanego podczas tankowania paliwa) 9,1 litra na 100 km .

Czy warto?

Dla Mitsubishi asx jest przede wszystkim konkurentem dla qashqaia. Na stronie www producenta umieszczono nawet odnośnik do porównania ze wspomnianym modelem Nissana. Krajowi miłośnicy "misiuwisi" będą konfrontować je z innymi samochodami tej japońskiej marki. "Mały outlander" jest rzeczywiście od "prawdziwego" mniejszy: o 370 mm krótszy, o 30 mm węższy i o 65 mm niższy. Do tego tylko pięcio-, a nie siedmiomiejscowy. Ma też o wiele mniejszy bagażnik. Z drugiej strony, przy porównywalnych osiągach (1,6-litrowy silnik asx kontra dwulitrowa 147-konna benzynowa jednostka outlandera), mniej pali i jest - przy praktycznie identycznym, bogatym w tej wersji, wyposażeniu - o dobrych kilkanaście tysięcy złotych tańszy. Wybór zależy zatem od indywidualnych ambicji i możliwości finansowych nabywcy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy