Sonik: "Mam popalone ręce i popiłem benzyny, ale warto było!"

Już po raz trzeci trasa Rajdu Dakar prowadziła przez wydmy Nihuil w kierunku San Rafael.

Organizatorzy zapowiadali, że będzie to najszybszy odcinek specjalny tegorocznej edycji. Tego obawiał się Rafał Sonik, którego quad nie jest tak mocny jak niektórych konkurentów. Mimo to kapitan Poland National Team dotarł do mety z trzecim czasem, tracąc szansę na zwycięstwo z powodu przebitej opony.

Przed startem liczącego 359 km odcinka specjalnego krakowianin z niepokojem patrzył na startującego za nim Sebastiana Husseiniego. Holender dysponuje najszybszym quadem w stawce, ale to wcale mu nie pomogło. - Na starcie usłyszałem tylko ryk silnika: "uuuuuuuu" i już go nie było. Niesamowicie deprymujące. Sebastian jechał jednak szybko bez względu na teren i jeszcze przed tankowaniem złapał kapcia oraz uszkodził quad. Zatrzymałem się i zapytałem, czy mu pomóc, ale powiedział, że da sobie radę. Później już go nie widziałem - relacjonował Sonik.

Zdobywca Pucharu Świata sam również nie ustrzegł się problemów. - Jakimś sposobem przeciąłem lewą, tylną oponę na wewnętrznym boku. Zupełnie jak w Rajdzie Brazylii. Nie mogłem nic z tym zrobić, bo spalił się bezpiecznik od kompresora i nie miałem możliwości naprawy. W związku z tym całą drugą część odcinka, 190 km, pokonałem na kapciu. Gdyby to się nie zdarzyło, pojechałbym kilkanaście minut szybciej i wygrałbym w cuglach - opowiadał rajdowiec, który stracił niespełna pięć minut do Marcosa Patronellego i dwie minuty do Lucasa Bonetto.

Reklama

Choć Sonik był trochę zawiedziony, podszedł do sytuacji zdroworozsądkowo. - Cieszę się, że stało się tylko tyle, bo tuż przed startem odcinka zorientowałem się, że nie działa pompa paliwowa. Zdążyłem znaleźć butelkę wody mineralnej, wężyk i przepompowywałem paliwo ustami, tak jak kiedyś. Także popiłem dziś trochę benzyny, ale operacja zakończyła się sukcesem. Mam trochę popalone ręce od benzyny, trochę absmak w ustach, ale warto było - śmiał się po przyjeździe na biwak.

W niedzielę, po pierwszym etapie cała reprezentacja Polski miała okazję spotkać się na biwaku. - Wszyscy byliśmy w dobrych nastrojach - mówił quadowiec. - Dzisiaj podejrzewam, że będą one mieszane, bo gdybym był w chociażby ciężarówce Jarka Kazberuka, pewnie bym teraz siedział i płakał. Mam nadzieję, że poradzą sobie z tym problemem, bo mogą się znaleźć w sporych opałach. Problemy miał też "Hołek". Ten etap pokazał nam mroczną stronę Dakaru, czyli że to jest nie tylko długi, ale przede wszystkim bardzo trudny rajd.

We wtorek Sonika czeka rywalizacja na trasie z San Rafael do San Juan. Trzeci dzień to nie tylko 373 km odcinka specjalnego, ale przede wszystkim wyjazd na wysokość 4300 m n.p.m. - Myślę, że dziś dopiero zaczynamy te trudniejsze etapy. Dakar dopiero będzie się rozkręcał - zakończył z uśmiechem Sonik.

II etap:

1. Marco Patronelli (ARG) 4:40.37

2. Lucas Bonetto (ARG) + 2.54

3. Rafał Sonik (POL) + 4.57

Klasyfikacja generalna:

1. Marco Patronelli (ARG) 7:19.39

2. Lucas Bonetto (ARG) + 3.50

3. Rafał Sonik (POL) +6.06

Dowiedz się więcej na temat: RAFAEL | San
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy