Kamerki w samochodach. Polska staje się krajem kapusiów i donosicieli?

Sfotografowałeś umundurowanych policjantów, śpiących w radiowozie zaparkowanym na miejscu dla inwalidów i wrzuciłeś to zdjęcie do Internetu? Uważaj, możesz mieć kłopoty, bo złamałeś prawo.

Zdaniem generalnego inspektora ochrony danych osobowych, jedyne co wolno ci uczynić, to przesłać fotkę przełożonym drzemiących funkcjonariuszy. Jej rozpowszechnienie oznacza bowiem złamanie przepisów. Na baczności powinni mieć się też właściciele samochodów wyposażonych w kamerki, rejestrujące wydarzenia na drodze. Sfilmowałeś karygodne wyczyny innego kierowcy i przekazałeś nagranie organom ścigania? W porządku, postąpiłeś właściwie. Umieściłeś filmik w sieci? No to naruszyłeś przepisy. I nieważne, że zamazałeś numery rejestracyjne auta, ponieważ, zdaniem szefa GIODO, nie chroni to sprawcy wykroczenia przed identyfikacją.

Reklama

Nie po raz pierwszy okazuje się, że żyjemy w kraju, gdzie większą wagę ma troska o tzw. dobra osobiste piratów drogowych, przestępców, pijaków, kiboli, prześladowców zwierząt, dręczycieli rodzin itp. niż ich ofiar czy ludzi, próbujących publicznie piętnować owych osobników. Dozwolone jest jedynie składanie donosów. Nic dziwnego, że opinia wyrażona przez dr. Wojciecha Rafała Wiewiórowskiego wzburzyła internautów.      

"Kamera jest najlepszym sposobem na opanowanie szaleństwa drogowego niedowartościowanych, popapranych, debilnych użytkowników publicznej drogi. Muszą być napiętnowani, wyśmiani, zniesławieni - aby takie zachowania nie stały się normą na polskich drogach. Zmieńcie kiepskie prawo! A tym obrońcom piratów życzę z całego serca osobistego spotkania z takim samozwańczym rajdowcem!!!" - gorączkuje się "eee".

"Kuriozum - złapałeś kogoś na łamaniu prawa i za to będziesz mieć problem z wymiarem sprawiedliwości" - dziwi się "wyborca".

"Wizerunki potencjalnych, drogowych morderców należy upubliczniać, aby przestrzec przed nimi innych użytkowników dróg. Takie potwory nie mogą chować się za kulawym prawem - twierdzi "Iza".

Jeszcze ostrzej wypowiada się "gość": "Powalony kraj! Tu bandyta ma więcej praw niż uczciwy obywatel - wielce żałosne!" A "pol" deklaruje: "Nagrywałem, nagrywam i będę nagrywał! Amen".

Przyznajmy, że zdarzają się też inne głosy...

"Łamanie przepisów jest złe, ale promowanie kapusiów jeszcze gorsze. Zaczyna taki z kamerką na drodze, potem bierze się za życie sąsiada i kolegów z pracy a skończy w KGB. Żadne donoszenie nie jest ok. Od ścigania przestępstw i wykroczeń mamy odpowiednie służby i tysiące kamer na każdym kroku" - pisze "bravo".

Jeszcze dosadniej wyraża się "aqq": "Tak, konfidentów i kapusi trzeba karać."

Odpór daje im "ot co", pisząc: ""Mam kamerkę i nagrywam to, co się dzieje na drodze dla własnego bezpieczeństwa. Ilu jest cwaniaków żyjących z wyłudzanych odszkodowań? Ile jest wątpliwych stłuczek, kiedy mandat płaci nie sprawca a ofiara? Ile jest sytuacji, kiedy ktoś wam wybiega pod koła, wyjeżdża z podporządkowanej, a później wmawia wam, że to wasza wina? Sorry, ale nie zamierzam ryzykować. Nie umieszczam filmów w sieci, na szczęście do tej pory nagranie nie było mi potrzebne. Ale miałam wiele sytuacji, kiedy np. zatrzymałam się, by przepuścić pieszych, w których wjechałby kierowca z naprzeciwka, albo kiedy kierowcy ignorują warunkową strzałkę i jadą bez zastanowienia. Niestety, skoro trzeba jeździć po drogach, na których jest mnóstwo kierowców pijanych, naćpanych i bez umiejętności to trzeba się zabezpieczać. I tylko ktoś, kto ma coś na sumieniu będzie tu bredził o donosicielstwie".

Warto zauważyć, że stanowisko głównego inspektora ochrony danych osobowych podważa legalność popularnych programów telewizyjnych, pokazujących pracę załóg krążących po drogach policyjnych radiowozów z wideorejestratorami. Co prawda ich realizatorzy nie ujawniają twarzy zatrzymywanych kierowców, zniekształcają ich głosy, zamazują numery rejestracyjne aut, ale przecież nie daje to stuprocentowej gwarancji anonimowości. Znajomi mogą rozpoznać delikwenta po spodniach albo po charakterystycznym wgnieceniu na błotniku auta. Skojarzą też z miejscem akcji.  Co wtedy?

I jeszcze jedno. Jak przyznał niedawno rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski w każdej komendzie wojewódzkiej powołano specjalne zespoły, których zadaniem jest m.in. odnajdywanie i analizowanie zamieszczanych w Internecie filmów, dokumentujących brawurową jazdę piratów drogowych. "Tak, by można było dotrzeć do tych kierowców, którzy łamią przepisy, popełniają wykroczenia". Rzecznik dodał, że wykorzystywane są też nagrania "innych kierowców, którzy rejestrują wykroczenia piratów drogowych przez kamerki zamontowane w swoich autach i zamieszczają na różnych portalach".

Oznacza to ni mniej ni więcej, że - idąc za tokiem rozumowania GIODO - policja współuczestniczy w nielegalnym procederze. No to pięknie...

Czytaj również:

Wyjaśniamy, dlaczego policjanci spali na służbie


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy